piątek, 27 czerwca 2014

Dziesiąte kłamstwo: "To nic"

Co jest ? Ja nie żyje ?
Uchyliłam powieki dosłownie na minimetr bo miały chyba ze 2 tony. Dobra bez paniki. Pamiętam, że zdarli mi bluzę i....pusto. Dalej jest ciemno.
Fakty. Ciężko mi się ruszyć, boli mnie brzuch, ręce, prawa noga, i prawa część twarzy. Słyszę płacz, czuję papierosy, leżę, i nie wiem gdzie jestem ani co się stało. Tak trochę lipa....
Zebrałam się w sobie i wymusiłam na obolałym ciele, by otworzyć oczy. Leniwie zamrugałam parę razy.
Jestem w szpitalu, bo mam kroplówkę, mam bandaże na rękach od połowy palców aż za łokcie, bandaż przysłania moje prawe oko, brzuch i prawą nogę. Świetnie. Nienawidzę mieć, aż tyle bandaży na sobie, bo czuje jak krępuje mi ruchy.
Po chwili skminiłam się również, że płacz który słyszę to moja siostra. Siedzi na krześle obok mojego łóżka z twarzą schowaną w dłoniach.
-Czego ryczysz ?-Wychrypiałam patrząc na nią.
Ta zupełnie nie dowierzając spojrzała na mnie pociągając nosem. Powoli się wyprostowała.
-Alice...
Nie myśląc długo nad tym co robi, a mogłaby bo w końcu mam powbijane igły w ciało przytuliła mnie mocno.
-Tak bardzo się martwiłam, Boże.- Znów pociągnęła  nosem.
-Co się stało ?- Miło by było w końcu się dowiedzieć. Czuje się jakbym poprzedniego dnia nieźle imprezowała.
-To moja wina. Mogłam cię zatrzymać...
-Zrobili to ?- Aż podniosłam się do siadu.
Uspokoiła się trochę i wreszcie mnie puściła.
-Jeśli chodzi ci o TO to nie, nie udało im się.-Odetchnęłam z ulgą i wplątałam dłoń we włosy.
Żadna z nas nie odezwała się słowem przez dobrą godzinę. Po upłynięciu tych 60 minut w końcu ochłonęłam i zmęczonym wzrokiem spojrzałam na Alex.
-Ile spałam ?
-Jest następny dzień 14:30. Więc można powiedzieć, że nie całą noc.- Wydmuchała nos w chusteczkę.
-Czemu przebrali mnie za mumie ?- Wskazałam na bandaże.
-Pokaleczyli cię jakimś nożem.- Pewnie już po tym jak odleciałam.
Moment...ja jestem tu, ale...
Chwyciłam Alex za sweter, który miała na sobie i z obłędem w oczach zaczęłam ją szarpać.
-DEMON ! GDZIE DEMON ?! GDZIE MÓJ DEMON DO CHOLERY ?!- Szarpałam nią puki nie chwyciłam mnie za dłonie.
-Spokojnie ! Jest u weterynarza ! Czeka na ciebie !- Mimo, że już nic jej nie robiłam to swetra nie puściłam.
-Jak to u weterynarza ? Coś mu jest ?- Zaszkliły mi się oczy.
Demon nie jest jakimś pierwszym lepszym zwierzakiem ze schroniska. To mój przyjaciel, któremu ufam bardziej niż ludziom wokół mnie. Martwię się o niego i w tej chwili poczułam się winna, że musiał przez to przechodzić.
-Poranił sobie pysk bo zniszczył metalowy kaganiec i rzucił się na tych kolesi. Po za tym ma ranę na szyi i nadcięte ucho.
Ulżyło mi, że w ogóle żyje. Gdyby tam umarł chyba zajebałabym się z poczucia winy i smutku.
Znów zapadła cisza. Teraz jednak czułam wyraźnie napięcie wiszące w powietrzu. Ciężkie milczenie dudniło w uszach prawie rozwalając bębenki.
Spojrzałam na Alex. Była załamana i wyraźnie wykończona. Siedziała tu całą noc ? Martwiła się ?
Widziałam ból malujący się na jej twarzy. Jestem pewna, że zmaga się z tym co jej powiedziałam.
Ruszyła mnie resztka człowieczeństwa jaką w sobie miałam, i teraz porządnie ugryzła mnie w tyłek. Poczucie winy zalało mnie po uszy. Powoli zsunęłam dłoń z pościeli i chwyciłam jej drżąca dłoń w delikatnym uścisku.
Podniosła powoli głowę i spojrzała mi ze łzami w oczach w moje własne oczy.
-Przepraszam.- Wydusiłam przez ściśnięte gardło.
Dolna warga jej zadrżała a z oczu poleciała kolejna fala łez, lecz mimo to uśmiechnęła się i drugą dłonią objęła całkowicie nasze ściśnięte ręce.
-Nie masz za co.- Nabrała powietrza drżąc przy tym.- To ja przepraszam, że musiałaś sama mierzyć się ze swoimi problemami. Przepraszam cię Alice.- Rozpłakała się na dobre.
Spuściłam wzrok na nasze ręce. Alex mocno je ściskała jakby bała się, że ją puszczę, albo po prostu ją zabiorę.
-To nie tak, że nie chciałam z tobą gadać przez te wszystkie lata.- Spojrzałam na nią kompletnie nie rozumiejąc co bredzi.- Dzwoniłam, ale zawsze odbierała matka. Pisałam, ale wyraźnie przechwytywała listy do ciebie. Zawsze mówiła, że skoro się wyprowadziłam to mam już tam nie dzwonić bo wybrałam Ash'a. To nie tak, że byłaś mniej ważna. Po prostu chciałam być z nim. Kocham go. Ciebie też kocham. Starałam się z tobą skontaktować, uwierz mi.- Cały czas patrzyła mi w oczy, a raczej w oko.
Biegałam wzrokiem po podłodze starając się przetworzyć co powiedziała. Jeśli mówi prawdę...
-Muszę pójść do starego domu.- Powiedziałam nagle.
-Po co ?-Spojrzała na mnie pytająco.
-Po prostu muszę.- Widząc jak na nią patrzę kiwnęła głową.
-Pogadam z lekarzami.- Wstała i podeszła do drzwi, lecz gdy była już przy nich stanęła na chwilą i nie odwracając się w moją stronę powiedziała.- Wiem, że nie chodzi tylko o nas, czy o to, że wyjechałam.-Zimny pot oblał moje ciało.
Wyszła nie patrząc na swój rozmyty makijaż.
(Polecam w tym miejscu włączyć tą piosenkę. Naprawdę.KLIK :) )
~~Kilka godzin później~~
Byłam w starym mieszkaniu. Powoli weszłam po schodach na górę, by zaraz ruszyć do pokoju matki.
Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Po równie skrzypiących panelach podchodziłam do zakurzonych szafek, i szuflad przeszukując je uważnie.
Po jakiś 15 minutach znalazłam czego szukałam. Z szuflady starego biurka wyciągnęłam kilkanaście niedbale rzuconych kopert. Żadna nie była otworzona, ale były pogniecione.
Pozbierałam je i zsuwając się po ścianie otworzyłam jedną z nich wyglądającą na najstarszą. Ciężko wzdychając przejechałam wzrokiem po tekście.
Droga Alice
      Właśnie wyjechałam. Jak się czujesz ? Minęły w końcu 4 dni. Przepraszam, że nie napisałam od razu, ale jakoś nie miała odwagi. Aż słyszę twój zadziorny głos " Na na na na na ale z ciebie tchórz". Pewnie jesteś na mnie wściekła. Teraz jesteś może za młoda na to, by zrozumieć czemu wyjechałam z jakimś kolesiem zamiast zostać z tobą. 
Kiedyś to pojmiesz. Ten list będzie krótki bo zapewne jak się rozpiszę to nie będziesz chciała tego czytać.
Pamiętaj kocham cię.
Twoja tchórzliwa starsza siostra.
~Alex
Odłożyłam o z drugiej strony i nie czekając długo otworzyłam kolejny zgodnie z datą. Jego koperta była czerwona.
Droga Alice
       Wszystkiego najlepszego ! Masz 14 lat dziewczyno ! Kto wie czy właśnie nie rwiesz jakiegoś chłopaka. W końcu wchodzisz w fazę buntu.
Nie odpisałaś na mój list, ale nie dziwię się. Dzwoniłam, lecz matka nie dała mi z tobą pogadać. Mam nadzieję, że chociaż daje ci listy. Chyba nie jest, aż tak podła, by je chować. Chyba...
Dziś opijam twoje zdrowie, z resztą nie tylko ja, cała paczka dziś świętuje i przesyła ci życzenia urodzinowe. Ty też je godnie uczcij, ale bez przeginania. Żadnego alkoholu mała !
W kopercie nie przegap urodzinowej stówy. Tylko nie wydawaj na papierochy.
Moc całusów, uścisków i wszystkiego co naj naj najlepsze przesyłają wszyscy.
Kocham cię moja nastolatko.
Twoja czująca się staro siostra.
~Alex
W kopercie rzeczywiście była stówka. 
Zaśmiałam się wkładając ją do kieszeni.
Kolejne koperta wywołała u mnie duży niepokój. Była czarna.
Kochana Alice
      To bardzo trudny do napisania list i zapewne znajdziesz na nim zaschnięte łzy. Wszystkim nam, a na pewno tobie jest teraz ciężko. Odszedł od nas Bryan.
Jak się tylko o tym dowiedziałam to wpadłam w histerie. To po prostu straszne i nadal nie umiem sobie wmówić, że go nie ma, że odszedł. Przeżywasz to na pewno bardzo mocno, i trudno ci się z tym pogodzić tak jak mnie, ale musimy żyć dalej. Musimy być silne bo on by tego chciał. Nie pozwoliłby nam płakać. Więc trzymajmy się dla niego. Wspominajmy go dobrze, mamy w końcu zdjęcia i piękne wspomnienia zamknięte w sercach. One nigdy nie odejdą, tak samo jak on. Jest przy nas, jest w naszych sercach, i pamięci.
Tak długo jak o nim pamiętamy nie umrze.
Przepraszam, że nie było mnie na pogrzebie. Nie mogłam patrzeć jak go chowają. Nie miałam też odwagi patrzeć na twoje łzy. Wybacz, że znowu tchórzę.
Kocham cię siostrzyczko.
Twoja pogrążona w wielkim smutku siostra.
~Alex
Zaniosłam się głośnym płaczem. 
Szybko chowając resztę listów listy w torbę wybiegłam z domu, zamykając tylko drzwi i ruszyłam prze siebie mając gdzieś patrzących na mnie ludzi. Normalnie pobiegłabym do Matt'a ale, że go nie było pokierowałam się w stronę domu.
Gdy do niego dobiegłam otworzyłam z zamachem drzwi i wpadłam tam jak oszalała.
Zlokalizowałam Alex stojącą samotnie w salonie i nadal rycząc rzuciłam się na nią od razu przytulając się do niej.
Ona z początku zszokowana szybko objęła mnie gdy zobaczyła wystające z torby listy.
-Witaj w domu.- Wyszeptała mocno mnie opatulając ramionami.
~~~~
Nie myślcie, że Yuki już nie pokaże pazurków, bo ona dopiero się rozkręca :) Mam też pytanie czy chcecie wiedzieć co jest w reszcie listów czy sobie to odpuścić.
Dziękuje za uwagę.
~Abeyance.

niedziela, 15 czerwca 2014

Dziewiąte kłamstwo: "Wole być sama"

Nie chce, do szkoły....nie idę do szkoły.
Zwykle nie chce mi się chodzić do tego budynku, ale dziś to już wyjątkowo.
Zatopiłam się z powrotem w poduszce i zamknęłam oczy....Fuck już nie zasnę.
Podniosłam się do siadu, przecierając nie ogarniające niczego oczy. Po przebudzeniu potrzebuje co najmniej 10 do 20 minut, by całkowicie zrozumieć, że już nie śpię. Gdy już to do mnie dotrze wstaję i kieruję się do łazienki, by wziąć szybki prysznic, aaale skoro nie idę do szkoły to wezmę porządną kąpiel, bo nie ściemniając śmierdzę.
Wzięłam szczotkę z biurka, i jakieś ciuchy...wyjrzałam przez okno. Słońce. Wrzuciłam więc spodnie z powrotem do szafy i zamiast nich zgarnęłam krótkie spodenki....nie mogę ubrać krótkich spodenek. KURWA ! Wrzuciłam spodenki do szafy i wzięłam czarne spodnie z własnoręcznie wytartą czaszką na kolanie (taak nudziło mi się a miałam pilniczek), bo innego koloru spodni oczywiście nie mam . Teraz koszulka...skoro słońce to biorę białą, skoro białą to tą na ramiączkach z czarnym napisem  "I hope you fucking die".
I ruszyłam wreszcie do łazienki. Wlazłam tam, a że miałam ten luksus i ta łazienka była tylko moja ! To zadowolona nadałam sobie wody i wrzuciłam brudne ciuchy do kosza na pranie.
Jaaak miło. Ciepła woda i kawowe mydliny, czego chcieć więcej ?
Przymknęłam oczy i zanurzyłam się całkowicie na kilka sekund.
Gdy byłam już czysta i pachnąca ubrałam się i uczesałam, by w końcu wyglądać jak człowiek choć w umiarkowanym stopniu.
I....zaburczało mi w brzuchu...i właśnie się skapnęłam, że od dłuższego czasu nic nie jadłam...
A pani od biologi (była pragnę dodać) zawsze gadała patrząc wymownie na mnie i na czerwonego, że "Palenie na pusty żołądek jest bardzo niebezpieczne...". I tyle zapamiętałam...
Zbiegłam na dół i co ? Pusto. Cisza i dziwne echo, normalnie poczułam się jakby była już apokalipsa zombie na, którą osobiście czekam.
Wlazłam do kuchni, nasypałam demonowi karmy do miski, wyciągnęłam mleko płatki i miskę, zalałam je i usiadłam przy stole.
A to co ? No tak kartka informacyjna.
Jesteśmy wszyscy w studiu. Zrób sobie śniadanie my będziemy jakoś wieczorem.
Masz tu klucze i nasze numery jakby co.
Alex.
Na drugiej karteczce napisane były numery chłopaków, ich dziewczyn a nawet kukły. Prychnęłam śmiechem gdy przeczytałam podpis pod jej numerem "Pod ten lepiej nie dzwoń..." jeszcze mnie tak nie pojebało by w razie mojego zgonu, czy apokalipsy dzwonić akurat do niej.
Powoli bo powoli ale zjadłam te płatki i wpakowałam miskę do zmywarki. Teraz czas uzupełnić niedobór nikotyny.
Poszłam z powrotem na górę po fajkę i zapalniczkę skitraną w szufladzie biurka. Otworzyłam okno na oścież i usiadłam na parapecie.
Trzeba by było wyjść chyba.  Z papierosem w ustach skierowałam się do półki z różnymi pierdołami.
Zabrałam z niej  rękawiczkę w czarno-białe pasy do łokcia, i długą w postaci czarnej siatki do nadgarstka czarny naszyjnik z żyletką, zmieniłam kolczyk w wardze z kółka na czarny labret, przypięłam długi do kolan łańcuch przy spodniach, i żeby te spodnie mi nie spadały ubrałam pasek z ćwiekami.
Obejrzałam się w lustrze i wpadł mi pomysł do głowy.
Chcę kolczyk w wardze z drugiej strony ! Tak, chcę mieć snake bites !
Chwyciłam za telefon, wyrzucając przy okazji peta przez okno.
-Buongiorno tutaj automatyczna se....
-Smile przestań robić z siebie debila, bo i tak nim jesteś.- Przerwałam mu.
-No dzięki.- Powiedział z udawaną urazą.
-Słuchaj stary jest misja.
-Napadniemy na bank ?- Jaka ekscytacja.
-Jeszcze nie, ale kujesz mnie dzisiaj.- Już zakładałam stare, podarte czarne trampki.
-Gdzie ?
-W wardze po drugiej stronie.- Wcisnęłam oba i poklepałam psa, by zszedł z łóżka i poszedł ze mną.
-Nie ma sprawy zaraz wszystko przygotuję.- Na tym to zawsze można polegać.
-To my już idziemy. Nara.
-Na razie.
Rozłączyłam się i zbiegłam na dół, chwytając po drodze torbę i kluczę.
Zamknęłam drzwi, i po prostu ruszyłam do domu czerwonego.
Tak zaraz będzie sranie, że to nie modre, by samemu robić kolczyki. Powiem szczerze, że Matt utrzymuję higienę sprzętu itp. lepiej niż niejeden piercer tutaj. Robił mi wszystkie kolczyki jakie obecnie mam. I nie bierze za to kasy oczywiście.
Weszłam mu do domu bez zbędnego pukania i od razu pobiegłam do salony gdzie leżały nieodpakowane, igła, szczypce, kolczyk, octanisept, i płyn do dezynfekcji rąk.
-Siema.- Rzucił schodząc na dół z linijką i mazakiem w dłoni.
-Siema.- Przybiliśmy żółwika na powitanie.
Położył resztę rzeczy na stół i wskazał mi kanapę.
-Proszę cię bardzo.
-Dzięki, kacie.- Zaśmiałam się i posadziłam tyłek.
Usiadł na przeciw, a ja zdjęłam kolczyk, by mógł równo zaznaczyć miejsce.
Zgarnął linijkę i mazak. Odrysował kropkę sprawdzając z przymrużonymi oczami czy jest równo, po czym posmarował płynem ręce, i spryskał mi wargę octaniseptem.
-Gotowa ?- Spytał odpakowując szczypce i igłę.
-Zawsze i na wszystko.- Odpowiedziałam zakładając starego kolczyka.
Kiwnął głową i szczypcami złapał moją wargę.
Sprawdził jeszcze czy wszystko jest ok i jednym szybkim ruchem wbił igłę. Skrzywiłam się nieznacznie.
-Już.- Zakomunikował bez większego zainteresowania moim bólem. Dzięki przyjacielu.
Włożył jeszcze kolczyka korekcyjnego, który od mojego normalnego różnił się jedynie kolorem, bo był srebrny i zabrał szczypce. I po krzyku.
Chciałam odruchowo oblizać miejsce, ale on stuknął mnie w łeb.
-Gdzie z tym jęzorem ?- Przeczyścił mi znów rankę octaniseptem.
-Dzięki.- Powiedziałam z lekko odrętwiałą wargą.
-Spoko.- Zaczął zbierać wszelkie ślady zbrodni.
I tak oblizałam wargę.
-Notabene brawo inteligencie za zgubienie soczewki !-Krzyknął z kuchni.
-Spierdalaj !-Odkrzyknęłam, choć niepotrzebnie bo właśnie właził z dwoma szklankami coli do salonu.
Gadaliśmy jakiś czas. Dowiedziałam się, że rodzice czerwonego zabierają go do ciotki i nie będzie z nim żadnego kontaktu.
-Nie ma tam kurwa zasięgu uwierzysz ?- Załamał się biedny.
Matko nie ma zasięgu ? Dla kogoś uzależnionego od telefonu (czyt. Matt) to serio tragedia.
A i dla mnie nie było to za wygodne, bo będę się nudzić.
~~Alex~~
Nie mogłam się jakoś odnaleźć w studiu. Chłopacy pracowali nad nową płytą a my siedziałyśmy przy stoliku pijąc kawę. Zwykle dyskutowałyśmy o wszystkim i o niczym, ale ja milczałam. Całkowicie się odcięłam myśląc co robi Alice. A jak jest głodna ? A jak wyszła i się zgubiła ? A jak...
-Ona ma 16 lat poradzi sobie.
Podniosłam nagle głowę jak obudzona z transu i spojrzałam na uśmiechającą się Sammi.
-Wiem, ale ja się teraz czuje tak jakoś podle.- Jęknęłam upijając duży łyk kawy.
-Ty podle ? To Juliet powinna się tak czuć ! Nie masz sobie nic do zarzucenia kochanie.- Objęła mnie ramieniem.
-No właśnie, zachowała się podle.
-Lauren miałaś rzucić palenie o ile mi świta.- Sammi posłała jej mordercze spojrzenie.
-Wiem, wiem spokojnie rzucę.- Coś mi mówi, że powiedziała to na odpierdol.
Znów odleciałam. Może nie chodzi tylko o to, że wybyłam z domu razem z Ashe'm. A jeśli chodzi o to, że została kompletnie sama i czuła się samotnie ? Wiedziałam przecież jak traktują ją inne dzieci i jak bardzo było jej w tedy przykro. Jak płakała wtulona w poduszkę bo bała się mamy. A ja jako starsza siostra zawiodłam...
-Alex nie odlatuj nam stąd. Wróć do nas !
-Alex Rain ! Obecna, gotowa i skupiona !- Krzyknęłam podnosząc pięść do góry.
Wywołało to salwę śmiechu.
~~Yuki~~
Siedziałam u czerwonego do wieczora. Zrobiło się ciemno a ja szczerze mówiąc byłam wykończona, więc szybko się z nim żegnając ruszyłam do domu.
Odpaliłam papierosa i szybkim marszem ruszyłam przed siebie.
Nienawidzę tego miasta, ale i nie potrafię z niego uciec. Jest ono jakby przeklęte. Ludzie, którzy tu przyjeżdżają i wkraczają w jego mroczne zakamarki nie potrafią już inaczej funkcjonować. Uzależniają się od narkotyków, wpadają w długi, w inne uzależnienia, albo po prostu podoba im się brak zasad i nocny rozpierdol na ulicach.
Ja wpadłam po uszy już od dnia w, którym się urodziłam, choć do dnia gdy Alex wyjechała byłam jakby chroniona od niego. Potem...niestety ale ten przestępczy świat mnie złapał i nadal nie chce wypuścić.
Tak, tak właśnie się wychowałam. W świecie przemocy, pieniędzy, prochów, i patologii. 
Dora koniec wywodów doszłam do budynku. Oooo pali się światło, już przyjechali
Weszłam do domu i ruszyłam do kuchni żeby coś chapnąć i przy okazji nakarmić demona.
-Gdzie byłaś ?- Alex siedziała na blacie z kubkiem herbaty w dłoniach.
-U Matt'a przekuwał mi wargę.
-Co ?- Podbiegła i spojrzała na moją wargę.- Ni...- Powstrzymała się jakby coś do niej dotarło i uśmiechnęła się delikatnie.- W twoim wieku też chodziłam po kumplach, by zrobili mi kolczyki.
-Poruszająca historia.- Mruknęłam podchodząc o lodówki.
Coś ją dręczyło. Widać, że chciała mi coś powiedzieć, ale jakby się bała.
-No mów.- Spojrzałam na nią wgryzając się w kanapkę.
Odetchnęła głęboko i spojrzała na mnie smutno.
- Kocham cię.- O z grubej rury na wstęp.- I chcę żeby było tak jak kiedyś.
- Nie ma opcji.- Odpowiedziałam szybko.
Widząc niezrozumienie w jej oczach, uśmiechnęłam się pogardliwie i podchodząc powoli spojrzałam jej w oczy.
-Nie jestem już taka jak kiedyś.- Zaczęłam kręcąc głową.- W przeciwieństwie do ciebie nie miałam gór ze złota. Matka mnie nie rozpieszczała, bo wolała idealną ciebie. Na mnie tylko odreagowywała stres i niespełnione ambicje ! I nie miałam nic do tego bo ty byłaś w ok. Dopóki nie wyjechałaś. Miałaś wszystko ! Chłopaka przy sobie, przyjaciół, kasę. A ja ? Miałam na karku matkę lubiącą mnie walnąć, i obrzucić błotem ! Miałam wpierdol w szkole na każdej przerwie !
-Alice...-Nie dowierzała w to co słyszy. Jej oczy się zaszkliły, a ja już nie panując nad sobą zaczęłam z siebie wyrzucać to co zbierało się we mnie przez te wszystkie lata.
-Wiesz jakie to uczucie gdy boisz się iść do szkoły bo za zakrętem stoi naćpany, albo najebany gościu, który ma ochotę poruchać a ty masz 12 lat ?! Mam farta, że nic mi nie jest ! Ciebie matka odwoziła bezpiecznie do szkoły ! W moim przypadku miała wyjebane czy nie wrócę do domu, bo leżałabym zgwałcona i rozpruta w rowie ! Ale się w końcu skończyło. Skończyła się miła Alice, która bała się własnego cienia ! I oto masz mnie.- Rozłożyłam ramiona chcąc pokazać swoją postać.- Widzisz jak kończy dziecko wychowane w świecie gdzie żądzą patologia, kłamstwa, hazard, używki, narkotyki i tanie dziwki ?! Kończy z zapełnioną kartoteką ! Teraz potrafię się sama bronić i radzić sobie bo nigdy nikt nie głaskał mnie po głowie mówiąc "będzie dobrze" zawsze musiałam sobie sama torować drogę do akceptacji ! 
-Zamknij się już bo zaczynasz ryczeć !
Ma rację jeszcze trochę i zaszkliły by mi się oczy.
-Powiedziałaś i tak za dużo ! Resztę zostaw dla siebie ! Szczególnie wiadomą część !
Zacisnęłam dłonie w pięści i wściekle sycząc wybiegłam na dwór, prosto w odmęty nocy.
Dobrze że się nie rozpędziłam za bardzo....
Powstrzymałam się przed powiedzeniem reszty, ale powiedziałam dużo za dużo. 
-Mam już dość. Ty też demon ?....Demon ?- Rozejrzałam się dookoła, ale psa przy mnie nie było.- Demon !
Już lekko spanikowana rzucałam wzrokiem wszędzie, ale jego ani śladu. Przecież za mną wybiegł ! 
-Tego szukasz mała ?- Ten głos...
Z mroków jednej z uliczek wylazła cała banda tych frajerów, których zlałam z czerwonym. Trzymali demona zakutego w kaganiec na smyczy.
-PUŚĆ MOJEGO PSA ŚMIECIU !-Krzyknęłam widząc jak mój pupil szarpie się obnażając kły.
Oni się tylko zaśmiali i osaczyli mnie dookoła.
-Czas się zemścić mała kurwo.- Ktoś chwycił mnie od tyłu za ręce i przyparł twarzą do ceglanego muru.
-Puść mnie pierdolony marginesie ludzkiej ewolucji !- Szarpałam się, ale nawet ja nie dam rady siedmiu naładowanych sterydami kolesi powalić na dechy.
-Zamknij się szmato !- Dostałam kopa w brzuch przez co na moment straciłam dech.
Rozerwali moją bluzę. Już wiedziałam do czego to zmierza...