niedziela, 27 marca 2016

Dziewiętnaste kłamstwo: "Zajebiście"

Ta część będzie nieco mdła dla niektórych. Będzie zawierać sporo troskliwych rozkmin Andy'ego, gwałtownych zmian tematów, czy innych zmian, więęęęc nieco inaczej itp. Ostrzegam że możecie się porzygać od tego więc czytacie na własne ryzyko.
~~Andy~~
Kiedyś pomyślałbym, że naprawdę się ze mną zgodziła. Teraz jednak zaczynam się zastanawiać czy to co mówi jest dla mnie. Trzymając ją tak blisko czułem każde najmniejsze drgnięcie jej mięśni. Delikatnie przejechałem dłonią po jej nieco poplątanych włosach, pamiętając jak uspokajało ją to u weterynarza, gdy demon tam trafił. Rozluźniła się nieco. Bluza, którą na sobie miała zsunęła się z ramion ukazując bliznę biegnącą w poprzek jej pleców. Jedna z wielu "pamiątek" na jej ciele. Mimo,że nie znałem jej nawet w tedy, teraz czułem się winny. Winny tego, że jej nie obroniłem. Mała, przestraszona dziewczynka rzucona brutalnie w zły świat dorosłych. Tak mniej więcej widziałem prawdziwą Alice. Tę Alice, która tak naprawdę bała się ludzi, i tego jak mogą ją skrzywdzić więc ona krzywdziła ich pierwsza.
Wplątałem dłoń w jej włosy. Moje palce natrafiły na podłużne gładkie miejsce w, którym widocznie nie rosły włosy. Kolejna blizna? Od czego? Przez kogo? Sam nie wiem czy chcę wiedzieć...
-Mieliśmy mieć sztamę pamiętasz? Mieliśmy podpisany pakt rozejmu.-Mruknąłem nie przerywając gładzenia jej włosów.
-I co z tego?- Wzruszyła ramionami.
-Jak to "co z tego"?
-Tak to. To miał być rozejm nie przyjaźń.- Podkreśliła to bardzo wyraźnie.
-A czemu nie chcesz przyjaźni?
-A po co mi to od ciebie?-Odsunęłam się ode mnie gwałtownie.- Od kogokolwiek?- Spojrzała na mnie z pogardliwą kpiną.
Wytrzymałem ten wzrok. Kilka razy widziałem jak ludzie wzdrygają się gdy Alice na nich spojrzy po czym odwracają wzrok, ale dla mnie te oczy nie były ani straszne, ani w jakikolwiek sposób złe.
Tak jak myślałem, to ona pierwsza go odwróciła, i zrobiła to co zawsze, oparła się o ścianę.
Kątem oka dojrzałem przypiętą do ściany kartkę, kartkę która była w pudle z prezentami powitalnymi od nas wszystkich. Sprawiło mi jakąś dziwną przyjemność, że mimo wszystko ją zachowała.
Właściwie to dopiero teraz zauważyłem, że pościągała z siebie bandaże. Dużo rzeczy mi chyba umknęło ostatnio.
-Sama je pościągałaś?-Wskazałem na miejsca, gdzie rany zaczynały się zabliźniać.
-Byłam w szpitalu na ściąganiu tego wszystkiego.-Wskazała też na wargę, gdzie zamiast szwów znajdowała się jasna blizna.- Wyglądam jakbym wróciła z wojny.- Wskazała też palcem na prawe oko, przecinała je spora nadal dość mocno czerwona blizna.- Skurwysyny.-Warknęła podkulając nogi.
-Nie jest źle.- Spojrzała na mnie dziwnie.- Blizny, to blizny każdy jakieś ma. Tobie nie odbierają uroku, nawet jeśli masz ich bardzo dużo.- Uśmiechnąłem się delikatnie.
-Da się żyć, nie zwracam jakoś wielce uwagi na wygląd.-Wzruszyła ramionami.
Nagle w głowie zapaliła mi się jeszcze jedna lampa.
-Ej....Kiedy ty ostatnio byłaś w szkole?-Przymrużyłem oczy.
Alice wytrzeszczyła oczy.
-Yyyyyy...- Wszystko jasne.
-Jutro poniedziałek.-Stwierdziłem kiwając głową.- Pójdziesz do niej.
-Nie chce mi się.- Warknęła wręcz.
-Jeśli jutro pójdziesz zorganizuje ci usprawiedliwienie lekarskie na te wszystkie nieobecne dni.- Powiedziałem wprost.
Zamyśliła się na chwilę.
-Dwa.- Odpowiedziała po chwili.- Matt też nie chodził.
Wyciągnąłem do niej rękę.
-Stoi.- Uścisnęła ją.
-Tylko na pewno.- Mruknęła po chwili.- Bo ja mam wyjebane czy mnie wywalą czy nie, ale ty chyba nie.-Wzruszyła ramionami.
Pokiwałem głową wstając.
-Szykuj się. Dam ci na dzisiaj spokój.- Nic na to nie powiedziała.
~~Yuki~~
Szkoła. Zajebiście. ZA-JE-BI-ŚCIE. Zaaaaaajebiścieeeeee.
Walnęłam tyłem głowy w ścianę. Sięgnęłam po telefon, i wybrałam szybko numer do czerwonego.
Odebrał po dwóch sygnałach.
-Co jest?- Brzmiał jakby był mocno zmęczony życiem.
-Jak tam?-Pierwsze co przyszło mi na myśl.
-Właśnie skończyłem sprzątać.- Mruknął ziewając.- A tam? Brzmisz dziwnie.
-Wysyłają mnie do szkoły.- Westchnęłam opierając się wygodniej.
-Co ty dajesz?- Prychnął cicho śmiechem.- Najwyżej się pójdzie, też się mogę przejść.
-Dodatkowo jeśli jutro tam pójdziemy Andy skmini nam lekarskie usprawiedliwienia na tamte dni.
-Serio? Ej zajebiście. Nie będzie pretensji.
-No w sumie ta.- Uśmiechnęłam się lekko.
-Yuki...
-Hm?
-Jesteśmy przyjaciółmi nie?-Miał nieco niepewny głos.
-Czemu o to pytasz?- Aż przypomniało mi się jak gadaliśmy przed domem.
-Tak jakoś...Po prostu...Po prostu...Chciałbym to usłyszeć, ale tak szczerze.
-Pewnie, że tak.- Jakoś ścisnęło mi się gardło.
-Dzięki Yuki.- Mogłabym przysiąc, że teraz się uśmiecha.- Przyjdę po ciebie rano, ok?
-Jasne.- Pokiwałam głową.
-Dobranoc Alice, śpij dobrze.- Nie poczekał na moją odpowiedź, zwyczajnie się rozłączył.
Zmarszczyłam brwi totalnie zbita z tropu takim zachowaniem czerwonego. Coś jest nie tak...
Odsunęłam telefon od ucha, by napisać sms-a.

"Dobranoc. Do jutra."

Wyświetlił, ale odpowiedzi się nie doczekałam. Padłam na poduszki, czując jeden wielki niepokój. Coś ewidentnie wisi od jakiegoś czasu w powietrzu...

Ranek, i znów ten pierdolony budzik. Wyłączyłam go zaspana jak ja pierdole i jeszcze trochę. Podniosłam się do siadu przecierając oczy, wstałam a raczej wywlekłam się z łóżka do łazienki. Umyłam się, ubrałam w jak zwykle czarne ciuchy, rękawiczki bez palców, naciągnęłam trampki na nogi, uczesałam mniej więcej włosy, zmieniłam srebrnego kolczyka w wardze na czarny podziwiając w lustrze swój snake bites, i zastanowiłam po chuj tak wcześnie wstałam jak teraz mam jeszcze trochę czasu.
Usiadłam na łóżku, i zaczęłam się bawić jakimiś nitkami wystającymi z dziur w spodniach. Znudziło mi się to po jakiś 5 minutach, więc wstałam wpakowałam do obszarpanego, i popisanego plecaka jakieś książki, po czym razem z nim zeszłam na dół, łapiąc po drodze telefon, słuchawki, i fajki.
W kuchni o tej godzinie jeszcze nikogo nie było. Rzuciłam plecak na jedno z krzeseł, żeby zrobić sobie chociaż jedną kanapkę na śniadanie. Gdy smarowałam chleb ktoś wszedł do kuchni.
-O cześć mło...znaczy Alice.- Gdy się odwróciłam zobaczyłam...Ash'a.
-Hej.- Mruknęłam wracając do robienia kanapki.
-Co tak wcześnie wstałaś?-Spojrzałam na niego jak na debila.- Aaaa no tak szkoła.- Pokiwał głową nastawiając wodę na kawę.- Sorry zapomniałem.
-Spoko- Pokiwałam mu chowając produkty do lodówki.- A ty? Czemu wstałeś?
-Twoja siostra wypchała mnie z łózka.- Zaśmiał się przecierając oko.- Rozwaliła się na całym łóżku, a gdy próbowałem na nie wrócić. Pffffff zapomnij, że da rade. Śpi twardo i ani rusz z mojej połowy.
Mruknęłam coś w stylu "aha" przeżuwając kawałek kanapki.
W między czasie do kuchni zszedł jeszcze Jinxx i Jake. Gadali sobie we trójkę gdy ja co chwila patrzałam na telefon. 
-Siadaj.- Koleś zwany Jinxx'em odsunął jedno z krzeseł.-Stoisz tak ciągle przy tym blacie, niedługo nogi wrosną ci w ziemię.
Wzruszyłam ramionami siadając z nimi przy stole.
-Uśmiechnij się choć raz, jeszcze ani razu nie widziałem żebyś to zrobiła.- Jake uniósł brwi do góry.
-A ty byś się cieszył wiedząc, że zaraz pójdziesz do szkoły?- Ash trafił go skórką chleba prosto w czoło.
-Czy ty mi wypowiadasz wojnę Purdy?- Spojrzał na niego z przymrużonymi oczyma.
W odpowiedzi dostał w oko plastrem pomidora...zaczęło się...
Patrząc z bezpiecznej odległości na tę istną wojnę w , której Jinxx pełnił rolę niewinnej ofiary obrzuconej serem, miałam wrażenie, że jestem na polu walki...albo w przedszkolu. Mimo wszystko uśmiechnęłam się lekko na widok dwóch dorosłych kolesi bawiących się w wojnę na jedzenie.
-Co tu się kurwa dzieje...-Andy jakby znikąd pojawił się za mną razem z CC'im.
-Wygląda mi to na walkę na jedzenie.- Spostrzegawczość drugiego w tej chwili mnie rozwaliła.
-Przecież widzę co robią.- Biersack po krótkim zastanowieniu wszedł razem z Chris'em do kuchni.- Ej ogarnijcie się bo...-I był to ich błąd...
W chwili gdy Andy zaczął cokolwiek mówić Ashley rzucił w Jake'a naprawdę sporym workiem mąki. Biała eksplozja pochłonęła całą kuchnię i nie tylko. Miałam to szczęście, że zdążyłam odskoczyć i mnie nie dosięgło, ale chłopacy....cóż...
Stałam tam z uniesionymi brwiami patrząc na białą powoli opadającą chmurę mąki. Gdy opadła całkowicie, odsłoniła kolejno pfffhahhahah no nie mogę!
Andy stał wyprostowany jak struna mrugając delikatnie, by mąka nie weszła mu do oczu, Ask stał lekko zgarbiony miał zamknięte oczy i trzymał kawałek worka w dłoni, Jake zastygł za to z rękoma wysuniętymi przed siebie jak w chwili gdy worek do niego leciał, CC przecierał oczy pokasłując od czasu do czasu, za to Jinxx który najmniej z wcześniejszej trójki tu zawinił stał nieco dalej z kubkiem w dłoni kiedyś wypełnionym z kawą teraz białym proszkiem. Dosłownie wszystko pokryte grubą warstwą mąki. 
-O kurwa.- Ash otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu.
Andy patrzał na niego z mordem w oczach.
-Ty idioto.- Otrzepał włosy nadal mordując go oczyma.
-Tooo nie tak miało być...-Przyznał winowajca nieco zgaszony.
-Dziewczyny nas zabiją...-Jake strzepał mąkę z ubrań a przynajmniej próbował.
-Nie nas tylko tego debila.- CC wskazał tu na basistę.
Zaśmiałam się na co wszyscy zwrócili się w moją stronę.
-...ONA SIĘ ŚMIEJE!- Ofiara wojenna uniosła obie ręce do góry.
-Choć jeden dobry aspekt tego wszystkiego...
Po chwili Ash zaczął cicho chichotać.
-Czego ci tak wesoło?- Andy ogarniał wzrokiem bałagan.
-Po-popatrzcie na siebie. Wyglądacie jak bałwanki! 
Wszyscy popatrzeli po sobie nawzajem...i o dziwo po złości nie było śladu a wszyscy zaczęli się śmiać.
-Ej dobra panowie trzeba to posprzątać zanim...
-CO TU SIĘ DO KURWY NĘDZY STAŁO?!- O-ho.
Dziewczyny stały centralnie za mną z szokiem wymalowanym na twarzach.
Przełknęłam głośno ślinę czując w tym samym momencie wibracje w kieszeni. Szybko wyciągnęłam telefon.

"Jestem"

Rozejrzałam się, i korzystając z okazji, że wszyscy stoją jak skamieniali wybiegłam z domu krzycząc jeszcze krótkie "To nie ja!". Po zamknięciu drzwi usłyszałam pierwszy opierdol skierowany w stronę płci męskiej, więc nie kusząc losu w biegu złapałam rękę Matt'a ciągnąc go za sobą.
-Ej co jest??- Spojrzał na mnie niekumato.
-Nie pytaj, biegnij!-Wydyszałam nadal ciągnąc go za sobą.

środa, 2 marca 2016

Osiemnaste kłamstwo: "Nie chcę"

Rano obudziłam się trochę skołowana...Cóż może dlatego, że nie mam ubrań, ledwo ogarniam gdzie jestem a obok mnie leży naga dziewczyna...O chuj...
Zakryłam szybko cycki kołdrą, lecz oczywiście moja nad wyraz rozwinięta koordynacja ruchowa zwaliła mnie z łóżka.
-Kurrrrrwa.- Warknęłam gdy mój tyłek brutalnie przywitał podłogę.
Owinęłam się kołdrą równie białą jak moja skóra, przez co wyglądałam jak kurwa mędrzec w todze.
-Nic ci nie jest?- Kompletnie zaspana turkusowo-włosa wychyliła się zza krawędzi łóżka.
-Em...Będę mieć siniaka na dupie, ale chyba nie.- Szczerze? Nie wiedziałam jak się zachować.
-Biedny tyłek.- Stwierdziła z lekkim uśmiechem i jakby nigdy nic wstała po fajki.
Tak kompletnie naga i miała w to ewidentnie wyjebane.
-Po tym co wczoraj robiłyśmy mam się wstydzić?- Zaśmiała się cicho odpalając papierosa.
Otworzyłam szeroko oczy z mało inteligentną miną.
-Czytasz mi w myślach?- Tak kurwa Yuki i ciska piorunami z oczu.
-Bardziej z twojej miny.- Usiadła z powrotem na łóżku po turecku, gdy ja nadal owinięta kołdrą okupywałam podłogę.
-Więc...- Ja jebie świat się kończy Alice Rain się zacięła!
-Usiądź na łóżku nie gryzę.- Uśmiechnęła się tajemniczo.- Aż tak mocno.
W sumie...wyjebane.
Usiadłam naprzeciw niej nadal trzymając na sobie kołdrę, i sama zapaliłam.
-Nie musisz się zakrywać.- Strzepała popiół do stojącej na stoliku popielniczce. No kurwa nie, znowu popielniczka, jakoś nie mogę teraz nie czuć, że mnie prześladują.
-Jestem goła.- Odpowiedziałam inteligentnie.
-Wiem.- Wzruszyła ramionami.- Ja też.- Wypuściła powoli dym z ust wpatrując się we mnie.- Nie masz się czego wstydzić.
Nagle uderzyła we mnie ta świadomość. Zrobiłam to z dziewczyną. Pijana zrobiłam TO z dziewczyną. Dziewczyną, która teraz po prostu siedzi obok mnie i pali ze mną szluga. O ja cię pierdole...Znaczy nie kurwa nie pierdole! Znaczy...kurwa...
-Spokojnie, mogę cię zapewnić, że w ciąże nie zajdziesz.- Zaśmiała się.
-No nie gadaj.- Uniosłam obie brwi do góry.
Turkus zgasiła już końcówkę fajki co zrobiła również z moim i pocałowała mnie.
-Słuchaj.- Powiedziała gdy się odsunęła.- Nie zrobiłyśmy nic strasznego. Było ci dobrze, mnie też. Całe to pierdolenie...- Przerwałam jej.
-Nie chodzi o to....chodzi o to, że...ja jebie...-Normalnie nie mogłam się wypowiedzieć.
-Że nigdy tego nie robiłaś z dziewczyną?
-Chyba tak...-Nie mogłam uwierzyć ile wstydu teraz poczułam.
Ona za to przytuliła mnie do siebie.
-Zacznijmy od początku.- Odsunęła się ode mnie i wyciągnęła rękę.- Mam na imię Sue, ale mów mi Raven.- Uśmiechała się tak miło...
-Alice, ale mów mi Yuki.- Uścisnęłam jej dłoń.
-Miło mi Yuki.-Delikatnie smagała kciukiem moją skórę.
-Ze wszystkimi tak gadasz po seksie?-Spytałam poprawiając na sobie kołdrę.
-Tylko te, które naprawdę mi się podobają tak mają.- Ubrała powoli swoją bieliznę.
-Czyli jesteś...
-Tak lesbiją.- Wyprzedziła mnie.
Kiwnęłam głową wpatrując się w nią.
-Jeśli chcesz się ubrać mogę odwrócić się tyłem. Mimo, że jak ci już mówiłam nie masz się czego wstydzić.
-To mamy odmienne zdanie.- Sięgnęłam po stanik i majtki.
Raven odwróciła się tyłem. Ubrałam się szybko, na prawdę szybko. Sięgnęłam nawet po telefon, w końcu fajnie by było się dowiedzieć, która godzina.
Odblokowałam go...o kurwa 62 nieodebrane połączenia. Witaj przesłuchanie, które będę miała po powrocie!
-Już?
-Tak, tak.- Kompletnie o niej zapomniałam.
-Problemy?- Kiwnęła głową na telefon.
-62 nieodebrane, będę miała wykład.- Odparłam bezsilnie.
-UUuUuUUu to nieźle piękna.-Zignorowałam to mimo uszu.
-To ja zawijam i to na gazie.- Schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam do drzwi.
-Czekaj.- Chwyciła mnie za rękę i dała buziaka w polik.- Do następnego.- Puściła mi oczko i wsunęła coś do kieszeni.
Kiwnęłam jej, nie wiem czemu i szybko wybiegłam z pokoju.
Istne pobojowisko właśnie to zobaczyłam. Smile tego nigdy nie uprzątnie.
Ludzie spali tam gdzie pewnie stali wcześniej, pełno śmieci...szkoda nawet opisywać armagedon po prostu, a czerwonego łba jak okiem sięgnąć nigdzie nie było.
Pokręciłam jedynie głową i wybiegłam na maksymalnym spidzie do domu. Gdy wbiegłam na podwórko, z przerażeniem spojrzałam na drzwi. Nie żebym bała się kary czy coś, ale wizja tego jak mi będą truć zniechęcała mnie do powrotu. Wzięłam jednak głęboki wdech i z odważnie zaciśniętymi pięściami otworzyłam drzwi....i szybko tego pożałowałam.
Od progu powitał mnie Andy. Jego mina mówiła "Jestem wściekły w chuj. Nie spałem całą noc. Masz przejebane.". Wyszczerzyłam zęby w niezręcznym uśmiechu widząc jego założone ręce i karcące spojrzenie.
-Heeeeej staryyy.- Pomachałam mu szukając kątem oka drogi ucieczki.
-Nie spałem całą noc.- Powiedział niskim zdenerwowanym głosem.- Nie spałem całą pierdoloną noc, bo ty zniknęłaś. A teraz przychodzisz do domu i jedyne co masz mi do powiedzenia to "Hej stary"?
Przełknęłam cicho ślinę.
-Mogę to wyjaśnić!- Krzyknęłam odruchowo.
Co ja do cholery gadam...Nie mam nawet wymówki...A przecież prawdy mu nie powiem...
-No słucham.- Wbijał we mnie to wyczekujące spojrzenie.
No dalej mózgu aktywacja, myśl kurwa jakaś dobra wymówka na szybko. Eeeee niech no pokminię, Porwać mnie nikt nie porwał, w kosmitów raczej nie wieży....fuuuuck.
-No podobno możesz się wytłumaczyć.- Nadal to spojrzenie, gościu odpuść mi!
Westchnęłam ciężko jednoznacznie się poddając, na co on pokręcił głową.
-Niech zgadnę piłaś.- Teraz wyglądał bardziej na załamanego niż wściekłego.
-Po czym wnosisz?- Tak udawanie debila jest moją mocną stroną...chyba.
-Wali od ciebie alkoholem.- Ten gościu serio potrafi dogadać.
-Punkt dla ciebie.- Przyznałam kiwając z uznaniem głową.
Jeśli myślicie (bo ja tak myślałam), że to będzie koniec katorgi to grubo się myliliście. Opowiem w skrócie. Andy zaprowadził mnie do salonu gdzie o zgrozo była też Alex. Oboje stali nade mną i dali taki opierdol, że poczułam się jakbym miała 5 lat. Jednak! To nie koniec! Gdy już myślałam, że mogę iść, do domu przyszedł Ash, który o dziwo wstawił się za mną tłumacząc, że każdy kiedyś odpierdalał takie rzeczy. Oczywiście doszło nie do kłótni, a do dyskusji na ten temat. Ludzie miałam jakieś koło dyskusyjne w salonie! Ja za to korzystając z okazji spierdoliłam na górę. Kooooniec.
Nieźle. Jak dla mnie wspaniale. Przespałam się z laską, dostałam opierdol, mój przyjaciel jest dilerem, a na koniec wszystkiego jestem chora. Dziękuję, dobranoc, chuj. Tyle mam do powiedzenia w tym temacie.
Usiadłam ciężko na parapecie, otwierając po chwili okno. Muszę zapalić, bo inaczej nie wyrobię...
Jakoś w połowie fajki ktoś zapukał do drzwi.
-Nosz kurwa mało wam?!- No i nerwy puściły.
-Chciałem tylko pogadać.- Usłyszałam głos wokalisty, o dziwo już spokojny.
Po chwili ciszy wypuściłam ciężko dym z płuc, i nie patrząc nawet na drzwi pozwoliłam mu wejść.
-Właź.
Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a do pokoju wszedł kat od siedmiu boleści. Zamknął je nogą i wkładając fajkę do ust usiadł obok mnie.
-Czemu koniecznie chcesz nam robić na złość?- Walnął prosto z mostu, odpalając ją.
-Co masz przez to na myśli?- Nie chciałam nawet na niego patrzeć, wgapiałam się w widok za oknem.
-To, że my chcemy żeby było ok.- Wziął głęboki wdech.- Ale ty tego nie chcesz. Mam przynajmniej takie wrażenie.
-Żeby było ok.- Prychnęłam śmiechem.- Gdzie jestem ja tam nigdy nie będzie ok, ze mną też nigdy kurwa nie będzie ok!- Zgasiłam peta w jakiś kubku z niedopitą kawą i wstałam z parapetu.
-Ale czemu? Wyjaśnij mi to bo nie rozumiem, a chcę cię zrozumieć, chcę jakoś dotrzeć do ciebie.-Również wrzucił końcówkę do kubka.
Obróciłam się tyłem do niego i bez słowa uwaliłam na łóżko.
-Na chuj ci to rozumieć?- Mruknęłam siadając tak, że mogłam się oprzeć o ścianę.- Za niecałe dwa lata będę pełnoletnia, w tedy już nikt z was nie będzie się musiał ze mną użerać. Wybędę stąd gdzieś w pizdu.
-Przestań tak mówić!.- Uniósł się stając obok łóżka.- To jest twój dom! Nie chcemy żebyś wybywała w pizdu! Chcemy spokojnie żyć w zgodzie! Czemu ty tego nie chcesz?!
-BO NIE JESTEM CZĘŚCIĄ WASZEJ PSEUDORODZINY!- Wykrzyczałam to prosto w jego twarz.- NIE POTRZEBUJE RODZINY! TAK SAMO JAK WSPARCIA, CZY WASZYCH PIEPRZONYCH GADANIN O TYM JAK TO BARDZO WAM NA MNIE ZALEŻY! CHUJA PRAWDA!
Nagle wyraz jego twarzy zmienił się ze zdenerwowanego w...sama nie wiem. Wyglądał jakby serio go to dotknęło, jakbym tymi słowami go zraniła.
-Mówisz że sama dasz sobie radę tak?- Nagle się uspokoił.
-Tak i to o wiele lepiej.- Wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
Pokiwał głową zagryzając lekko wargę.
-Jak? Pijąc? Tnąc się? To jest twój sposób? Tak chcesz żyć?- Cały czas wlepiał we mnie wzrok.
-To nie jest twój interes.
-To jest mój interes Alice. To jest mój pierdolony interes bo się o ciebie martwię tak samo jak inni w tym domu.- Wziął głęboki wdech i usiadł obok mnie.- Wiem, że ciężko ci komukolwiek zaufać. Nie dziwie ci się.
Odwróciłam od niego wzrok.
-Ale proszę chociaż spróbuj nas zrozumieć. Nie chcemy dla ciebie źle...
-Nie chcę nikogo rozumieć.- Zagryzłam wargę.- Cały czas muszę kurwa kogoś rozumieć, z czymś się godzić, i na coś pozwalać. Mam w chuj dość.-Głos mi się lekko złamał.
-Możemy przestać ze sobą walczyć? Ja też mam dość ciągłego krzyczenia, ciągłego denerwowania się i innego gówna.
Pociągnęłam cicho nosem.
-Więc mnie zostaw wreszcie w spokoju.- Westchnęłam.- Żyjcie swoim pieprzonym życiem a moje zostawcie, przestańcie na siłę mnie ugłaskiwać.
-Wypierdol go po prostu z pokoju.
Głos odbił się echem w mojej głowie.
-Zamknij się.- Syknęłam zamykając oczy.
-Nic nie powiedziałem.-Po głosie dało się wyczuć, że jest nieco zbity z tropu.
-Ten raz rusz łbem. Wywal go i będzie z bani, ta wasza gadka to jedno wielkie masło maślane. Słuchać się tego nie da.
-Powiedziałam zamknij się!- Złapałam się za włosy jakby to miało ją wywalić z mojej głowy.
Poczułam dłoń na ramieniu.
-Alice...co się dzieje?
Poczułam się jakby wylał na mnie kubeł zimnej wody. Brawo Yuki teraz ma cię jeszcze za wariatkę.
-Nic...nic się nie dzieje.- Pokręciłam nieco skołowana głową.
Teraz to już w ogóle musi mieć zajebiście wykreowany obraz mnie w głowie.
Moja cicha nadzieja na to, że się przestraszy moich schiz i spierdoli pękła niczym bańka gdy delikatnie mnie objął.
-Co...-Przerwał mi.
-Teraz to ty się zamknij.- Zacisnął oplatające mnie ramiona nieco mocniej.- Jeśli chcesz płakać, płacz. Jeśli chcesz krzyczeć, krzycz. Jeśli chcesz mnie uderzyć, uderz. Jeśli jednak chcesz żebym teraz zostawił cię samą, to nie ma mowy.-Zamrugałam parę razy desperacko chcąc zatrzymać łzy cisnące się do oczu.- Nie udawaj,że nic nie może cię zranić. Jesteś człowiekiem jak każdy, a ludzie mają uczucia.
-Alice on kłamie.
-Wiem.-Odpowiedziałam, sama nie wiem już komu.