czwartek, 29 grudnia 2016

Dwudzieste piąte kłamstwo: "Dajcie mi spokój..."

Jeśli istnieje coś z rangą Bóg co rządzi tym światem, to jest skończonym chujem.
Właśnie takie myśli chodziły mi po głowie, gdy policyjnym wozem jechałam na komendę. Błagam niech ktoś powie, że to tylko jeden z koszmarów, że tak naprawdę wcale tam nie wracam. Nienawidzę tego pierdolonego miasta!
-Twoja siostra jest już powiadomiona. Strasznie się o ciebie martwiła.- I chuj mnie to obchodzi.-Odbierze cię z komendy.- No dawaj, dopierdalaj mi dalej szmaciarzu.
Gapiłam się tylko w okno, nawet mu nie odpyskowałam. Chciałam się tylko obudzić...
~~Andy~~
Alex w środku nocy niesamowitym krzykiem euforii oznajmiła całemu domu, że znaleźli Alice. Kamień, który spadł mi w tym momencie z serca mógłby przebić się przez podłogę, aż do piwnicy. Jako, że nigdy bym tego nie przepuścił, wsiadłem w auto i pojechałem razem z nią i Ashley'em.
Wróci z nami do domu, jest cała i zdrowa. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Gdy tylko zatrzymaliśmy się przed budynkiem Alex wyleciała jak petarda z samochodu w stronę drzwi. Ja z Ash'em lekkim truchtem pobiegliśmy za nią.
-ALICE!- Jej krzyk rozszedł się po całej komendzie.
Spojrzałem w tamtą stronę. Była tam, siedziała na jednym z krzeseł przytulając psa. Odtrąciła od siebie ramiona Alex. Jest wściekła i nawet nie stara się tego ukryć.
-Nawet się do mnie nie zbliżajcie.- Warknęła wrogo, na co Demon obnażył kły.
-Martwiłam się o ciebie, dziewczyno ja przez ten tydzień oka nie zmrużyłam.- Alex łkała w trzymaną w dłoni chusteczkę.
-Ja też nie.- Dodałem ponuro.
Spojrzała na mnie. Chyba dopiero teraz zorientowała się, że w ogóle tu jestem. Przez chwilę miałem wrażenie, że jej wzrok wyrażał radość, ale szybko mi to minęło. Schowała twarz w futro na szyi demona.
-Dajcie mi spokój.- Jej głos był wyraźnie zmęczony.
-Pani Alex Rain.- Dziewczyna spojrzała na policjanta za nią.- Musi pani na chwilę z nami pójść, formalności.- Oznajmił beznamiętnie.
Alex spojrzała jeszcze na siostrę i smutna poszła za facetem w mundurze.
Ja za to uklęknąłem przed Alice, która nadal tuliła się do psa.
-Gdzie Anna i Matt?- Spytała nie ruszając się nawet trochę.
-Nie wiem.- Powiedziałem zgodnie z prawdą.- Brakowało nam cię.- Zero reakcji.- Błagam nie rób tego nigdy więcej, myślałem, że oszaleje...my.- Głos mi się lekko zawiesił.
Yuki nawet nie drgnęła.
Położyłem delikatnie dłoń na jej kolanie, i powoli przesuwałem po nim kciukiem. Jest tutaj, bezpieczna. 
-Andy.- Spojrzałem na Rain, która zdenerwowana wyszła z pokoju.- Ja muszę tu zostać i załatwiać jakieś popieprzone formalności.- Zaczęła nerwowo tupiąc nogą.- Ash zostanie ze mną, więc mógłbyś zabrać Alice do domu? Niech zje, wyśpi się.- Co chwile wycierała nos w chusteczkę.- Ok?
-Jasne nie ma sprawy.- Wstałem od razu, co po chwili zrobiła też czarna.
-Alice, widzimy się w domu.- Alex przytuliła ją, na chwilę. Tej było chyba wszystko jedno bo nic nie zrobiła.
~~Alice~~
Wsiadłam z Demonem na tylne siedzenia. Nie mogę uwierzyć, że znów muszę tu być. Po prostu kurwa nie wierzę.
-Tęskniliśmy za tobą.- Andy odpalił samochód.
Ta, spoko. Cieszę się z tego powodu niezmiernie.
Jesteś taką idiotką.
No i proszę. Wrócił najgorszy potwór mojej świadomości.
Poważnie, nie mam słów do ciebie. Jednak jedyną nadzieją dla ciebie jest się zabić, bo do niczego innego się widocznie nie nadajesz.
Widocznie tak jest. Odkrycie roku normalnie.

Po powrocie do domu, od razu poszłam się wykąpać, i przebrać w czyste ciuchy. Jak pies z podkulonym ogonem. Głodny, brudny, wymęczony pies.
Zeszłam z demonem do kuchni, gdzie koleś robił jajecznicę.
-Wiem, że jest późno, ale jajecznica jest zawsze dobra.- Uśmiechnął się nakładając żarcie na talerz.
Usiadłam przy stole, biorąc widelec do ręki, a Demon podreptał do swojej pełnej miski. Jadłam w ciszy, powoli przeżuwając każdy kęs.
-Smacznego.- Andy usiadł naprzeciw mnie z kubkiem kawy.
Pokiwałam tylko głową.
-Mam coś dla ciebie.- Spojrzałam na niego pytająco gdy odszedł od stołu.
Wrócił z średniej wielkości pakunkiem.
-Wziąłem go po tym jak znaleźli twój telefon w jeziorze.- Usiadł znów naprzeciw mnie.
Dokończyłam jedzenie, i niespiesznie odpakowałam nowy telefon.
-Nie musiałeś.- Powiedziałam cicho oglądając prezent.
-Musiałem, i chciałem. Bez telefonu jak bez ręki.- Uśmiechnął się lekko.
-Dzięki.- Wstałam od stołu.
Nawet na niego nie patrząc powlokłam się do pokoju, znów mojego pokoju. Uwaliłam się ciężko na łóżku, a zaraz obok mnie położyła się masa czarnego futra.
-Demon, zjebałam.- Pies zapiszczał w odpowiedzi i polizał mnie po twarzy.
Podrapałam go po głowie, wzrok skupiając na suficie.
-Mogę?- Andy stanął w progu. Brawo ja, nawet drzwi nie zamknęłam.
-Rób co chcesz.- Walnęłam obojętnie.
Wokalista usiadł obok mnie.
-Nawet nie wiesz jak Alex się martwiła, jak my wszyscy się martwiliśmy.- I zaczął od nowa,..
-Skończ już, nie chcę mi się tego słuchać.- Zamknęłam oczy, mając nadzieje, że gdy znów je otworzę on zniknie.
Zamiast tego usłyszałam jak śpiewa, gładząc mnie jednocześnie po nadal wilgotnych włosach. Śpiewał cicho, i spokojnie. Nie miałam siły krzyknąć, nie miałam siły wywalić go z pokoju, nie miałam siły otworzyć oczu. Jedyne co mogłam zrobić to leżeć, a raczej powoli zasypiać. 
Nie wiem co się ze mną dzieje, nie wiem nawet czy ja to jeszcze ja, czy ktoś inny...
~~Andy~~
Po chwili zaczęła oddychać miarowo i spokojnie. Mimo to nie przestałem śpiewać, nie chciałem stąd jeszcze wychodzić. Chciałem z nią tu zostać i czuwać z dziwnym strachem, że jeśli wyjdę ona zniknie. Nigdy już nie miałem zamiaru przeżywać na nowo tego tygodnia. NIGDY. 
Chcąc nie chcąc jednak, gdy usłyszałem na dole dźwięk otwieranych drzwi wstałem. Nim jednak wyszedłem pod wpływem dziwnego impulsu pocałowałem ją w czoło.

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Dwudzieste czwarte kłamstwo: "Nie chcę wracać..."

-Czemu? Co jest?- Nadal zaspana Angel wstała z trawy, przeciągając się.
I na co ja liczyłam? Nim zdążyłam chociażby zarzucić plecak na ramię Demon powalił mnie na ziemię. Na wszystkie podłości tego świata jak ja tęskniłam za tą kulą czarnego futra! Przytuliłam przyjaciela, który machając ogonem jak szalony, lizał mnie po twarzy piszcząc ze szczęścia.
-ALICE KURWA MAĆ ZAJEBIĘ CIĘ!- No...przynajmniej on się cieszył...
Czerwony, i tym razem nie chodzi mi tylko o włosy, wkurwiony niczym kukła na mój widok podbiegł do naszej trójki.
Mam przejebane....
-ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ CO JA PRZEŻYWAŁEM?! TY SIĘ ZE ZŁOTA RYBKĄ NA ROZUMY POZAMIENIAŁAŚ?! UMIEJĘTNOŚĆ PISANIA I ODBIERANIA TELEFONÓW STRACIŁAŚ?! JA PIERDOLE! JA ZAPIERDALAM, SZUKAM CIĘ JAK OSTATNI POJEB DOSŁOWNIE WSZĘDZIE!- Tak wkurwionego to ja go chyba nigdy nie widziałam...zatkało mnie.
-Ty gościu hamuj się co?!- I do akcji wkroczyła blondyna.
-TY SIĘ KURWA NIE WTRĄCAJ! KIM TY W OGÓLE JESTEŚ CO?! BO JA JEJ PRZYJACIELEM, KTÓRY SIWIAŁ KURWA ZE STRESU, BO TEN SPIERDOLONY DEBIL POSTANOWIŁ SOBIE PÓJŚĆ W PIZDU BEZ CHOĆBY "NARA JA SPIERDALAM"!- Tu wskazał na mnie...
-Matt skończ się wydzierać.- Drapiąc psa za uchem, starałam się jakoś uspokoić sytuację.
-SKOŃCZ SIĘ WYDZIERAĆ? SKOŃCZ SIĘ WYDZIERAĆ?! JA DOPIERO MOGĘ ZACZĄĆ SIĘ WYDZIERAĆ! DZIEWCZYNO ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ CO SIĘ DZIEJE U CIEBIE W DOMU?! PSIARNIA CIĘ SZUKA!- O chuj...
-Powiedz, że żartujesz.- Wywaliłam oczy na wierzch.
No zajekurwafajnie tego się nie spodziewałam. W sumie tego, że Matt z Demonem wyruszą na akcję poszukiwawczą za mną też.
Smile zaśmiał się kpiąco.
-oOOoooooOoo ja chciałbym żeby to był żart.- Nieco się uspokoił.- Nie wiem co ci nagle odjebało, ale kurwa bez jakiegokolwiek info?- Przetarł twarz dłońmi.
Zapadła cisza. Głucha, wkurzająca cisza. Co miałam mu powiedzieć? Że tak mi głosy powiedziały? Nie wybieram się jeszcze do psychiatryka, co to to nie.
-Matt ja nie chcę wracać...-W końcu na mnie spojrzał.
Pokiwał głową chodząc w te i we wte.
-To co teraz?- Angel usiadła obok mnie na trawie z wyraźnie smutnym wyrazem twarzy.
Ona też nie chciała wracać.
Co teraz? Kurwa nie wiem. Demon leżał wygodnie na moich kolanach, i wyglądał jakby się uśmiechał. Ciekawe czy psy tylko wyglądają jakby się uśmiechały czy bez kitu to robią...
-Yuki...- Dziewczyna położyła dłoń na moim ramieniu.
Czułam, że się w pewien sposób boi. Czerwony za to z niepokojem przystępował z nogi na nogę.
Wzięłam głęboki oddech i rozejrzałam się wokół. Gdzieś niedaleko przed nami jechał samochód. Powiedziałam, że nie wracam, i nie mam zamiaru tego cofać. Wstałam szybko ziemi. Wiem, że prędzej czy później będę tego żałować, ale teraz chciałam po prostu iść dalej. Stanęłam na poboczu i pomachałam.
Demon stał wiernie przy mojej nodze, podczas gdy Angel ze Smile'm stali z tyłu kompletnie nie ogarniając co ja właściwie odpierdalam. Może kogoś zaskoczę, ale ja też nie wiem. Yolo kurwa. Samochód minął mnie i zatrzymał kilkanaście metrów dalej.
Wzruszyłam ramionami odwracając się w stronę reszty zbiegów.
-No idziecie?- Uśmiechnęłam się jakby nigdy nic.
-To już teraz brzmi jak chujowy pomysł. Będziemy tego żałować. Coś się stanie na bank.- Matt uniósł lewą brew do góry.
Utrzymując mój wyraz twarzy pt.: "No i chuj." pokiwałam głową.
-Ja się piszę.- Blondyna zebrała swoje rzeczy i już stała koło mnie.
Obie teraz patrzyłyśmy na Matt'a, który po chwili westchnął ciężko.
-Ja pierdole, kurwa mać, czemu ja się z tobą zadaje?- Jęknął boleśnie idąc za nami do auta.
To będzie ciekawa "wycieczka".
~~Andy~~
Pierdolony tydzień. Nie ma jej pierdolony tydzień. Z Alex nie ma praktycznie kontaktu. Normalnie nie ma dziewczyny, jest w innym świecie. Cholernie się tym przejmuje, po tych siedmiu dniach zachowuje się jakby zaginęła na rok. 
Wracaliśmy z chłopakami ze studia. Mimo wszystko trzeba było pracować, nie mogliśmy sobie pozwolić na opóźnienia. Dziewczyny z tego co mówił Ash poszły do kina, a może na zakupy? Nie pamiętam. Dużo rzeczy mi ostatnio umyka, niby mało ważnych, ale to jednak znak, że dobrze nie jest.
Policja przez ten tydzień znalazła jednego świadka, który widział ją i jej kumpla, jej telefon w rzece, i ustalają którą trasą poszła dalej. 
Cieszyłem się jak debil słysząc, że są jakiekolwiek szanse na znalezienie jej. Przyznam to chociaż przed samym sobą. Boję się, boję się cholernie, ale jednocześnie mam ją ochotę palnąć jak tylko będzie w domu. Pytanie czy to "ojcowski" niepokój, czy coś gorszego czego nie chciałem do siebie dopuścić...Wiem na pewno, że mi jej brakuje...
~~Alice~~
-Kurwa Matt spójrz mi w oczy i powiedz, że żałujesz. Nie ma bata, że ci uwierzę!- Śmiejąc się ległam na trawę w parku.
Pozostała dwójka położyła się tak, że nasze głowy się stykały.
-Skłamałbym.- Przyznał z uśmiechem.
Stopem dotarliśmy do większego miasta naprawdę ładny kawałek od rodzinnych stron. Nie pamiętam jak się nazywa, przyjechaliśmy tu nie wiedząc nawet gdzie wysiadamy, a teraz wyleciało mi to z głowy.
-Najlepsza decyzja ever.- Angel odpalając blanta tak jak my wpatrywała się w rozgwieżdżone niebo.
Park w, którym leżeliśmy był naprawdę spory, i prawie pusty. Praktycznie tylko nasza czwórka. Gładziłam Demona delikatnie po głowie. Czułam się jakbym była ponad całym światem. Serio, jakby pokazała środkowy palec całemu globowi. 
Matt podał mi blanta, wypuszczając dym z ust.
-Tak notabene wszystkiego naj Alice.- Uśmiechnął się głupio i uszczypnął mnie w polik.
-To dzisiaj?- Aż mnie lekko zdziwił.
-Masz urodziny?- Anna, bo jak się okazało tak ma na imię blondyna podniosła się lekko, i przekręciła na brzuch.
-Tak.- Czerwony pokiwał głową.
-No to wszystkiego co najlepsze.- Uśmiechnęła się szeroko.- Czyli dalszej podróży z nami.
Zaśmiałam się wypuszczając dym z płuc.
-Ta, oby.- Z rozmarzeniem patrzałam w gwiazdy.
Nie słyszałam tej małej suki w głowie od dłuższego czasu, i ani trochę za nią nie tęskniłam. Coś jednak mnie męczyło, sama nie wiem co. Jakby mi czegoś brakowało, jakbym coś straciła. Przecież mam teraz wszystko, o chuj mi chodzi?
Przełknęłam ślinę. Ostatnio gdy zasypiałam przypomniał mi się Andy. Jak śpiewał mi do snu...
Podniosłam się do siadu, i przetarłam dłońmi twarz. Nie to nie o to chodzi, przecież to bez sensu. Czemu ja o nim w ogóle myślę? Typ działał mi na nerwy...Nie lubiłam go...
-Yuki wszystko spoko?- Blondyna przytuliła się do moich pleców.
-Tak, jestem tylko trochę zmęczona.- Skłamałam...
Demon zaczął tarzać się w trawie. Patrzałam na to z uśmiechem. Nie skłamałam, przecież jest ok, przecież jestem wolna. Nareszcie wyrwałam się z tego pieprzonego miasta. Nie miałam na co narzekać.
Znów spojrzałam w niebo. Tym razem poczułam ukłucie w klatce piersiowej. Co jest? Alice ogarnij się! Westchnęłam wstając na równe nogi.
-Park duży, chodźmy się przejść.- Spojrzałam na resztę.
-Alice na pewno jest w porządku?-Czerwony patrzał na mnie z troską.
-Tak.- Pokiwałam głową.- Dawajcie idziemy.- Nie oglądając się już poszłam na przód.
-No to idziemy.- Usłyszałam Angel, wstającą z ziemi.
Otarłam szybko łzę, która w sekundę spłynęła mi po poliku. No bez jaj, ja płaczę? Mi już do końca odpierdala....
~~Andy~~
Dziś jej urodziny co? 
Siedziałem na balkonie, z petem w dłoni. Patrzałem w gwiazdy. 
-Wszystkiego najlepszego Alice.- Wyszeptałem przez ściśnięte gardło.
Miałem ochotę krzyczeć. Gdzie teraz jest? Co z nią? Z kim jest? Te pytania krążyły po mojej głowie, i nikt nie potrafił na nie odpowiedzieć. Poczucie winy wyżerało mnie po części, z każdą chwilą boleśniej. Czemu? Bo jej nie zatrzymałem. Może i nie wiedziałem, ale gdybym bardziej się przyłożył to może by została. Może nie czułaby potrzeby ucieczki. Kurwa, jak ja mam do niej dotrzeć?! Czy ona serio nie widzi jak się staram...y? No bo oczywiście reszta też...Przecież nie tylko mnie na niej zależy... Alex dosłownie szaleje ze zmartwienia. Pogania policję i sama doszukuję się jakiś błędów. To nie jej wina, Alice ma swój charakter. Bardzo mocny, i ciężko go zrozumieć. Gdy już się myśli, że wiadomo o co chodzi BUM i wracamy do punktu wyjścia. Może to ze mną coś jest nie tak...Może nie jestem w stanie jej zrozumieć...
-Co ja zrobiłem nie tak Alice, błagam powiedz mi.- Szeptałem do siebie.
Jej imię obijało się o wszystkie zakamarki mojej świadomości. 
Czemu to musi być takie popieprzone? Czemu to musi być tak cholernie trudne? 
Ukryłem twarz w dłoniach. 
~~Alice~~
Szlajaliśmy się po mieście. Tak, łaziliśmy bez celu. Nie wiedzieliśmy co dalej.
Matt i Anna dobrze się dogadywali. Mimo spin na początku wszyscy odnaleźliśmy wspólny język. Jak w bajce co? No nie do końca...
Cały czas łaziłam z głową w chmurach, cały czas zamyślona.
-Ej idziemy coś zjeść?- Czerwony wskazał na pizzerie obok, której przechodziliśmy.
Zaburczało mi w brzuchu.
-Czyli idziemy.- Zaśmiał się idąc w kierunku stolików.
Był z nami Demon więc do środka wejść nie mogliśmy. Posadziliśmy więc tyłki przy stoliku, i wyciągnęliśmy jakiś hajs który nam został.
-To ja idę zamówić pizzę.- Anna uśmiechnęła się do nas i weszła do środka.
Oparłam brodę na stoliku.
-Cały czas o czymś myślisz.- Matt stuknął mnie w czoło.
-Wydaję ci się stary.- Zaśmiałam się kopiąc go pod stolikiem.
-Ał.- Zawtórował mi śmiechem, oddając kopniaka.
Wygłupialiśmy się tak, aż Smile nie skończył nagle gapiąc się ukradkiem na coś za mną.
-Co jest?- Zaniepokojona przyglądałam się kumplowi, i już miałam się odwrócić...
-Nie odwracaj się.- Szepnął szybko.- Za tobą siedzą gliniarze.- O kurwa...
-Patrzą się?- Pokiwał głową.- Co robimy?
Unikaliśmy policji, w końcu mnie szukali...Matt wyglądał na mocno zestresowanego.
-Idą tu...- Powiedział tylko przełykając ślinę.
Spojrzałam w stronę wejścia w, którym właśnie stanęła Anna. Od razu zobaczyła co się dzieję bo podbiegła do nas.
-Spierdalamy.- Rzuciłam szybko wstając z miejsca.
Reszta pobiegła za mną. Słyszałam tylko jak oni biegną za nami krzycząc coś, że mamy się natychmiast zatrzymać. Nigdy bez walki mnie nie dorwiecie frajerzy...

środa, 21 grudnia 2016

Dwudzieste trzecie kłamstwo: "Oni mnie nie potrzebują"

Przepraszam. Po prostu przepraszam za nieobecność. Postaram się to naprawić. I myślę nad nowym opo po zakończeniu tego, ale z innym zespołem.Co o tym myślicie? Miłego czytania o ile ktoś tu jeszcze jest.
~~~~
Niebo zmieniło barwę na pomarańczowy, a my szłyśmy jakąś ulicą otoczoną z obu stron polami i lasami.
-Pięknie jest.- Angel westchnęła cicho wpatrując się w horyzont.
Zrobiło się trochę chłodniej, po całym dniu upału była to miła odmiana.
Rozejrzałam się po otoczeniu. Racja, pięknie jest. Wszystko nabrało ciepłych kolorów zachodu słońca.
-Yap.- Odpowiedziałam w końcu idąc dalej.
Blondyna dogoniła mnie po chwili. Zauważyłam, że odkąd tak idziemy a trochę już przeszłyśmy ona ciągle się uśmiechała. Serio, cały czas ma uśmiech na twarzy.
-Nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak teraz.- Powiedziała z dupy jakby czytała mi w myślach.
-Nie dziwię ci się.- Wzruszyłam ramionami.
-Też się tak czułaś gdy uciekłaś?- Kątem oka widziałam, że na mnie patrzy.
W sumie to dobre pytanie. Nie wiem... czułam po prostu, że robię to co zrobić powinnam już dawno. Miałam wrażenie jakby coś ze mnie ulatywało, a im dalej byłam tym bardziej lekko się czułam, aż w końcu już pusta byłam po prostu jak piórko a jednak gdzieś w krtani coś mnie uciskało...trudno to opisać, chciało mi się śmiać ale gdy to robiłam miałam wrażenie, że się zapowietrzam, duszę, jakby płuca miały mi wybuchnąć...
-Heeeej wszystko ok?- Dotknęła mojego ramienia, a ja momentalnie się ocknęłam.
Spojrzałam na nią od razu.
-Sorka zamyśliłam się. Tak to było świetne uczucie.- Uśmiechnęłam się lekko kącikiem ust.
Odwzajemniła uśmiech jakoś niepewnie.
-Niedługo się ściemni.-Spojrzała na chowające się za horyzontem słońce.
-Przydałoby się przespać.-Pokiwałam głową, i mrużąc oczy rozejrzałam za jakimś postojem na noc.
-Tam.- Angel chwyciła mnie za łokieć i ze wzrokiem wbitym w jakiś punkt pokierowała palec w jego stronę. Poszłam w jej ślady. Mała zielona polanka przy polu pszenicy czy czegoś w tym stylu.
-Postój.-Oznajmiłam z wyraźnie wymuszonym entuzjazmem.
Pokierowałyśmy kroki w tamto miejsce, i w końcu posadziłyśmy tyłki na świeżej trawie.
Przyznam, że nogi napierdalały mnie niemiłosiernie, i czułam każdy mięsień z osobna. Dobra dużo spacerowałam w życiu, ale tyle kilometrów w tak krótkim czasie to chyba mój rekord.
Położyłam się wygodnie na trawie wykorzystując plecak jako prowizoryczną poduszkę, a zmęczony wzrok wlepiłam w niebo.
-Nadal nie mogę uwierzyć, że tu jestem.- Usłyszałam błogie westchnienie obok siebie.
-Ja też.- Pokiwałam głową opuszczając wyjątkowo ciężkie powieki.
Leżałyśmy w ciszy, do momentu gdy Angel zasnęła i zaczęła cicho pochrapywać. Heh, Demon podobnie chrapał...Demon...tęsknie za moim psiakiem...w sumie za czerwonym i jego tępym uśmiechem też...Alex i jej panikowanie...reszta ludu z domu i ich dziecinne zachowanie...Andy i jego ojcowanie....
-Ogarnij się, oni cię nie potrzebują.
-Tak, wiem.- Otarłam szybko samotną łzę spływającą po skroni.-Oni mnie nie potrzebują.- Powtórzyłam jakbym chciała wbić to sobie do głowy.
Na przestrzeni lat które zdążyłam przeżyć często zadawałam sobie pytanie "A co jeśli umrę jutro?" i odpowiedź przychodziła szybko. Nic. Kto przejąłby się gdyby umarł jeden zardzewiały trybik. Świat kręciłby się dalej ze mną kilka metrów pod ziemią. Ze mną, zapomnianą. Bo komu niby mam być potrzebna? Z tą myślą zamknęłam oczy.
~~Andy~~
W skali od jednego do dziesięciu jak żałosne jest siedzenie w jej pokoju? Niech zgadnę. Poza skalą. Cholera zamiast siedzieć nad nową płytą, siedzę na jej łóżku z dziwną nadzieją, że zaraz wejdzie przez te drzwi jakby nigdy nie uciekła, i zacznie się na mnie drzeć bo wszedłem tu bez pytania. Co się ze mną dzieje? Czemu? Nawet Alex nie robi czegoś takiego. Właśnie Alex, może zobaczę co u niej? W sumie wypadałoby.
Jakoś ociężale wstałem i podszedłem do drzwi, przeleciałem jeszcze raz wzrokiem po pokoju, i nadusiłem klamkę. 
Alex siedziała na kanapie wgapiając się w telefon jakby siłą woli chciała sprawić, by zadzwonił.
-Coś nowego?- Usiadłem znów naprzeciw niej.
Dziewczyna pokręciłam tylko przecząco głową.
-A gdzie Ash?- Rozejrzałam się za kumplem.
-Pojechał po tabletki na uspokojenie.- Jej głos był zachrypnięty i wyraźnie zmęczony.
Nie dziwie się, całe noce przepłakuje. Oczy Rain były pozbawione makijażu, opuchnięte, i przekrwione.
-A jak oni jej nie znajdą? A jak coś jej się stało? Ja tego nie przeżyję.- Alex zaczęła łkać. Nie płakać, ona rozpaczała.
Już miałem wstać do niej, ale w tym samym momencie w salonie pojawił się Ashley z całą siatką leków uspakajających.
-Kochanie.- Westchnął smutno klękając przed nią.- Nie płacz błagam, już wystarczająco wymęczyłaś swoje piękne oczka.-Przytulił ją do siebie, szepcząc na ucho coś co chyba miało ją pocieszyć.
Widząc to uznałem, że lepiej zostawić ich teraz samych, i się ulotnić. Kiwnąłem tylko przyjacielowi na co on wymusił lekki uśmiech i wspiąłem się po schodach na górę.
Kurwa czemu ta policja nie może się ruszyć! Pod wpływem nagłego przypływu gniewu przywaliłem z całej siły pięścią w ścianę. Nie poczułem nawet bólu.
~~Matt~~
-Demon ziomek gdzie ta twoja przyjebana pani?- Pies tylko zapiszczał w odpowiedzi idąc dalej za tropem.
Jestem tak kurewsko zmęczony...Ale nie ma czasu... Dawaj Matt ogar, nie śpimy, zwiedzamy, zapierdalamy. 
Strzeliłem sobie lekkiego liścia na rozbudzenie. Ja nie dam rady? Trzym mnie ktoś piwo...kurwa napiłbym się teraz. True Story takiego schłodzonego...MATT SKUP SIĘ!
Słońce powoli chowało się za horyzontem, a ja nadal człapałem za psiakiem. Od kilku kurwa kilometrów, w pełnym słońcu. Alleluja, że robi się chłodniej, bo bym sobie umarł od udaru.
-Alice wisi mi taaaaaaaaką flaszkę.- Zrobiłem rękoma wielkie kółko.- Niech ja ją tylko dorwę Demon. Przysięgam, że jej nogi z dupy powyrywam.
Czarna kula zaszczekała i wywaliła jęzor na wierzch. Biedak też zdycha od tego wszystkiego.
I w tem nagle....Kurwa cywilizacja!...No prawie bo jakaś wiocha zabita dechami...Ale zawsze coś!
Westchnąłem z ulgą widząc mały sklepik. Od razu poczłapałem do niego i chwyciłem dwie butelki wody. Kusiło mnie to piwo, ale nie. Najpierw obowiązki potem przyjemności. Podszedłem do kasy, za którą stała dość stara kobieta z nawet miłym uśmiechem.
-To wszystko?- Dopytała wstukując coś na kasie.
-Jeszcze paczka papierosów, i dwie bułki.- Odwzajemniłem uśmiech.
-Mogę zdobić od razu kanapki jeśli pan chcę.- Łoho PAN.
-O to spoko, poproszę.-Pokiwałem głową.
Gdy kobieta wszystko podliczyła a ja zapłaciłem i już miałem wychodzić, ona jeszcze zagadała.
-To jakiś cud. W tak krótkim czasie dwóch przyjezdnych i jeszcze tak młodych.- Zaśmiała się ja zastygłem.
-Dwóch?
-No tak. Niedawno widziałam tu na przystanku jedną taką dziewczynę.- Pokazała palcem ławkę naprzeciwko sklepiku.
-Czarne długie włosy? Kolczyki?- Dopytałem gorączkowo.
-O dokładnie.- Uśmiechnęła się znów.- Długo jakoś nie zabawiła, bo jak zamykałam już jej nie było. Chyba wzięła ze sobą młodą Sunday bo ta dziewczyna też zniknęła. Tu wieści szybko się rozchodzą.
-Dawno to było?- No jak to prawda to ja ją zastrzelę.
-Jakoś wczoraj.- Odpowiedziała po chwili zastanowienia.
Oczy wyszły mi z orbit. Szybko podziękowałem za wszystko, i wybiegając krzyknąłem "Do widzenia".
-Demon mamy dużą szansę na dorwanie jej, jesteśmy na dobrym tropie.- Podrapałem szczęśliwego psiaka za uszami.- Ja wiedziałem, że jesteś najlepszym psem EVER! Świetnie się spisujesz.- Czarnuch zaszczekał kilka razy machając ogonem.
Przysiadłem z nim na ławce. Najpierw dałem mu wody, potem jeść. Mądre psisko. Najedzeni i napojeni podnieśliśmy cztery litery.
-No stary komu w drogę temu trampki zajebali. Idziemy!
Odpaliłem fajkę i z nową energią, w pełni zdeterminowani ruszyliśmy na przód.
~~Alice~~
Obudziło mnie paskudnie głośne ujadanie psa. No ja pierdole, serio? Jeszcze pięć minuuuuut!...Chwila...Szczekanie psa?
-Demon?- Podniosłam gwałtownie łeb.
O kurwa...nie chwila. O KURWA! Niech ktoś mi powie, że to tylko omamy i właśnie nie widzę mojego psa, w duecie  czerwonym, i oni wcale się tu nie zbliżają...Co noni tu kurwa robią?
-Co jest?- Angel dopiero się przebudzała.
-Musimy wiać.- Wypaliłam nerwowo,