niedziela, 23 listopada 2014

Piętnaste kłamstwo: "Nie boję się ciebie"

-Czekaj....-Smile pierwszy raz od paru godzin się odezwał.- Śmiecie z zaułka cię prawie zgwałcili i pobili...
Kiwnęłam głową.
- Zabije ich.- Warknął.-Ta dziwka kukła otruła demona, ale jak to ty wpierdoliłaś jej, a Andy wypierdolił ją z domu. I z demonem na szczęście wszystko ok.
Kiwnęłam.
-Zabije ją i szacunek dla kolesia. A jako wisienka na torcie okazało się, że twój stary zdradził twoją matkę i masz siostrę, która znalazła cię, bo dwa miesiące temu twój ojciec i jej matka zginęli w wypadku.
-Tak jestem oficjalnie sierotą.- Pokiwałam głową, na co on totalnie zgłupiał.
-Yuki kotek.- Odetchnął głęboko.- Już nigdy nie zostawię cię tu na chociażby tydzień.- Pokręcił głową przytulając mnie do siebie.
-Panie, złoty ja pierdolę taką robotę.- Zaśmiałam się sama nie wiem z czego.
Odpalił fajkę, więc wzięłam jedną od niego. Gdy głęboko zaciągnęłam się dymem trochę mi nerwy przeszły, więc wygodnie ułożyłam głowę na kolanach Matt'a dzięki czemu mogłam pokampić na gwiazdy.
-Yuki...wszystko ok ?
-Matt.- Spojrzałam na niego.-jesteśmy przyjaciółmi nie ?
-No pewnie, że tak. Po chuj w ogóle pytasz o takie oczywiste rzeczy ?- Puknął mnie lekko w czoło, a ja uśmiechnęłam się delikatnie.
-Tak jakoś.-Wstałam gasząc peta w pamiętnej popielniczce, leżącej...stojącej....kurwa siedzącej na werandzie i chuj !
Czerwony wstał za mną i gasząc swojego papierosa. Rozejrzał się po ogrodzie.
-Śpisz dzisiaj u mnie ?- Spojrzałam na niego pytająco.
-Chciałbym, ale starsi chcą żebym pomógł cioci w noszeniu jej rzeczy i potem pomógł u niej w domu.- Uśmiechnęłam się blado otwierając drzwi.
-Spoko. Toooo pojutrze?- Uśmiechnął się.
-Pewnie.- Podszedł do mnie i przytulił mocno.
Zamknęłam na chwilę oczy owijając białe ręce wokół jego klatki piersiowej.
-Nie powiem tego.- Mruknęłam na co on zaśmiał się cicho.
-Wiem. -Odsunął się trochę i zmierzwił mi włosy.
Uśmiechnęłam się znów delikatnie patrząc jak powoli się odwraca i podskakując oddala się do bramki.
Oboje wiedzieliśmy że nigdy nie powiem na głos, że za nim tęskniłam. Nie musiałam nawet. On to wiedział.
Gdy jego biała bluza zniknęła mi z pola widzenia weszłam w końcu do domu, i skierowałam się do kuchni. W salonie (przez który trzeba przejść by dojść do kuchni) tradycyjnie siedzieli wszyscy i oglądali telewizję. Poszłam więc zrobić sobie kanapki
-Ej !- Alex krzyknęła a ja zastygłam z nożem w łapie patrząc na nią pytająco.- Kolacja jest zrobiona.
Spojrzałam na garnek z zaciekawieniem. Podeszłam do kuchenki.
-Co to ?- Fajnie pachnie.
-Makaron jakiś tam z sosem mięsno-jakimś tam z takim zielony czymś.- Uniosłam prawą brew do góry.
Dzięki siostrzyczko za olśnienie...A to co ? Księga kucharzyn, no co my tu mamy ?
"Makaron....jakiś tam...nie wiem co to za język nawet. Z sosem mięsno- warzywnym z....
Spojrzałam na garnek....czymś zielonym."
Wzruszyłam ramionami i nabrałam na widelec trochę. Hmmm nie takie złe...
Nałożyłam trochę na talerz i nie spiesznie zaczęłam pochłaniać "to coś". Widelec zastygł mi w połowie drogi do ust gdy mój wzrok jakoś powędrował na miskę demona...pustą miskę, choć o tej godzinie powinna już być wypełniona żarciem, i powinien z niej jeść mieszaniec z sama nie wiem czego, rozsypując wszystko dookoła siebie. Westchnęłam tylko i odłożyłam na wpół pusty talerz na blat.
-Gula w gardle ?- Uniosłam wzrok na Andy'ego, który stał przede mną z papierosem w dłoni.
Kiwnęłam nieznacznie głową wbijając ponownie wzrok w białe kafelki. Wiedziałam jednak, że podszedł bliżej i oparł się o szafkę zaraz obok mnie. Nagle poczułam się osłabiona, dreszcz przeszedł moje ciało, które na przemian wypełniało się gorącem i zimnem. Zacisnęłam mocniej dłonie na blacie.
-Wszystko ok ?- Zmartwiony przyłożył mi dłoń do czoła.- Ty masz ze 40 stopni !
Poczułam że tracę grunt pod cholernymi nogami. Próbowałam złapać się mocniej blatu , ale cała zdrętwiałam i nim upadłam straciłam przytomność.

-Powinna zaraz się obudzić. Nie wygląda to na nic poważniejszego, zwyczajne przeciążenie organizmu . Za mało snu , za dużo wrażeń. Po za tym jest przeziębiona, stąd gorączka.- Pan Lucek ?
-Ale nic jej nie będzie tak ?-Usłyszałam jak zwykle spanikowany głos Alex.
-Spokojnie, musi tylko dużo wypoczywać. Juto proszę się tylko stawić na zdjęciu szwów z wargi.- Tak to pan Lucek !
Pan Lucek to mój ulubiony lekarz. Nie tylko dla tego, że ma zajebiste nazwisko (Doktor Georg Hell) ale i koleś pozwalał mi palić od czasu do czasu gdy byłam u niego na oddziale.
-Dobrze, dziękuję panu za szybkie przybycie tu.
-Alice znam prawie od dziecka, nie mógłbym zwlekać.- Usłyszałam jego śmiech.
Alex poszła go odprowadzić do drzwi.
-Aleeee mnie zmiotło.- Jęknęłam próbując otworzyć oczy.- Kuuurwa pić.- Sięgnęłam ręką koło łóżka, by znaleźć zwykle tam stojącą butelkę wody.
-Trzymaj.- Momentalnie otworzyłam oczy i spojrzałam na Andy'ego, który podsuwał mi moją butelkę.
-Dzięki...-Napiłam się i zakręcając butelkę spojrzałam na niego nie kumato.- Co się stało ?
-Zemdlałaś w kuchni.- Aha.- Jak się czujesz ?
-A wiesz, że nie jest źle ?-Wzruszyłam ramionami obojętnie, i podniosłam się do siadu.
Akurat w tym momencie weszła Alex, która z ulgą westchnęła gdy tylko zobaczyła mnie przytomną.
Tak, żyję. Macie wała.
Podeszła do mnie, i przyłożyła dłoń do czoła.
-Nadal masz gorączkę.- Przymrużyła oczy.- Zaopiekuję się tobą, nie bój nic.- Momentalnie się rozpromieniła.
-Oooooo nie. Żadnej zabawy w pielęgniarkę !Sama sobie poradzę !- Wstałam....i musiałam usiąść. Pierdolone zawroty głowy !
-Tym razem musisz dać sobie pomóc.- Andy położył mi dłoń na ramieniu.
Strąciłam ją szybko wstając stanowczo.
-Nie ! Ja dam radę !- Lekko się chwiejąc poczłapałam do łazienki.
Zdjęłam z siebie ciuchy zostawiając bieliznę i nalałam wody do wanny. Spojrzałam na siebie w lustrze, by po chwili dojrzeć, JĄ.
-Ktoś się rozchorował.- Zaśmiała się wrednie.
-Nic ci do tego.- Warknęłam odpinając stanik.
-Masz rację, ale lubię się z ciebie nabijać.
Zignorowałam ją, by zdjąć ostatnią część bielizny i co ? Znowu mi się zakręciło w głowie.
-Sierota, ja pierdole.- Strzeliła facepalm.- Ze wszystkich osób chorujących na schizofrenię musiałam trafić akurat na ciebie.-Spojrzała na mnie z politowaniem, gdy starałam się zebrać z podłogi.
Prychnęłam wrogo w jej stronę i obejrzałam stłuczone kolano z, którego leciała krew.
-Jebać to.- Weszłam w końcu do wanny chcąc zwyczajnie odpocząć.

~~Alex~~
-Jakbyś czegoś potrzebowała albo co to wołaj !- Krzyknęłam, starając się przekrzyczeń lecącą wodę.
-Tak, tak !- Przynajmniej odpowiedziała...
Zeszłam na dół razem z Andy'm, do reszty.
-I jak z nią ?- Sammi spojrzałam na mnie zatroskana, gdy tylko zobaczyła mnie na schodach.
-Lepiej, już jest w łazience, kompie się, i ewidentnie mnie spławiła.- Spojrzałam na wokalistę.- Nas.- Poprawiłam, momentalnie.
-Ona chyba naprawdę nas nie znosi.- Jake spojrzał na mnie.
-To nie to.- Westchnęłam siadając obok mojego Ash'a.- Ona jest typową samosią. Wychowywała się sama więc jej duma nie przyjmie żadnej pomocy.
-Kobieca duma.- Mruknął prawie niesłyszalnie Jinxx za co dostał naprawdę mocno, zrolowaną gazetą w łeb od Sammi.- Ała !
-Jeszcze słowo.- Zagroziła machając mu czasopismem przed nosem. Jinxx najwidoczniej przyjął konsekwencje do wiadomości, bo przełknął ślinę kiwając nerwowo głową.
-I już wiadomo kto u was nosi spodnie.- Ledwie powstrzymałam śmiech.
-Solidarność jajników.- Tym razem równie cicho mruknął Ash.
Spojrzałam na niego groźnie, biorąc od Sammi czasopismo, które mi podała i równie mocno a może nawet mocniej palnęłam go w łeb.
Chwycił się na obolałe miejsce wyjąc.
Zaśmiałam się razem z Sammi gdy oboje spojrzeli na siebie jak pobite szczeniaki.
-Solidarność plemników stary, idziemy sobie !- Ash wstał "obrażony".
Jinxx mu kiwnął i z uniesionymi głowami wyszli z pokoju dumnym krokiem, przez co żadne z nas nie mogło już wyrobić ze śmiechu.
-Wychodzimy !- Ash poniósł rękę do góry.- I my nie wiemy kiedy wrócimy !- Zarzucili grzywami i z nosami uniesionym w stronę sufitu wyszli kręcąc tyłkami.
-Phiiii.- Sammi machnęła na to ręką odkładając czasopismo na stolik.- Zgłodnieją to wrócą.
-Z podkulonymi ogonami, i położonymi uszami.-Wybuchłyśmy ponowną salwą śmiechu.

~~Yuki~~
Leżeć i gapić się w pierdolony sufit. Jedyne co teraz mogę zrobić. Leżeć i kampić na sufit !
Pierdole, niech mnie strzeli chuj !.....Nienawidzę być choraaa ! Walnęłam pięścią w poduszkę, zaciskając zęby.
-Leki.- Spojrzałam na Andy'ego który przyniósł mi jakieś pigułki.
-Dzięki...-Spojrzałam na okno.
Zamknął drzwi za sobą, położył pudełka na moim biurku, i kątem oka przyuważyłam, że na mnie patrzy.
Wyglądał jakby chciał się mnie o coś zapytać, ale jednak się bał. Błądził wzrokiem po pokoju, od syfu na podłodze, po sufit co jakiś czas zahaczając o mnie.
-Wykrztuś to z siebie.- Mruknęłam w końcu nie patrząc bezpośrednio na niego.
Uniósł obie brwi do góry patrząc na mnie z deka zaskoczony.
-Aż tak widać ?- Usiadł na moim krześle biurowym, pochylając się tak by móc oprzeć łokcie na kolanach.
-Ktoś kto nic nie chce zostawiłby leki i poszedł.-  Spojrzałam w końcu na niego.
 Pokiwał głową z podziwem.
-Prawda.- Wzruszył ramionami.- Więc chciałem spytać...jak mam cię w końcu przekonać, że nie musisz polegać wyłącznie na sobie...?-Położył dłoń na moim ramieniu, ciągle patrząc mi w oczy.
Nie odpowiedziałam. Podniosłam się do siadu, strącając tym samym jego rękę i sięgnęłam po paczkę fajek do szuflady....która jak na kutasiarstwo losu była pusta.
Westchnęłam zirytowana, uderzając łbem o ścianę puki kątem oka nie zobaczyłam, że wyciąga do mnie paczkę. Oderwałam łeb od ściany biorąc jednego.
-Ratujesz mnie...- Mruknęłam odpalając go.
-Raczej pozwalam ci się truć.- Też odpalił jednego.
Wzruszyłam ramionami, opierając się o ścianę naprzeciw niego.
Z ciekawości rzuciłam okiem na jego tatuaże. Uwielbiam tatuaże, i gdyby nie były one takie drogie już dawno byłabym obdziarana. Przyznam, że jego są cholernie dobre. Ktoś kto mu je robił miał do tego rękę. Wolno sunęła wzrokiem po tych dziełach sztuki, aż natknęłam się na serce przebite strzałą, przewiązane wstęgą z napisem "Juliet". Była dla niego ważna co ? Nigdy tego nie zrozumiem...
-Tęsknisz za nią ?- Rzuciłam patrząc na jego tatuaż.
Podążył za mną wzorkiem, i gdy spostrzegł na czy jest on skupiony lekko posmutniał.
-Trochę...-Przyznał opierając się ciężko na moim fotelu.
Jego wzrok nieobecnie obserwował widok za oknem, jakby intensywnie o czymś myślał. O matko człowieczeństwo nie teraz, odejdź, nie chcę cię tu !...Wzięłam głęboki oddech, czując zęby poczucia winy na tyłku, a zaraz potem porządne ugryzienie. Niech to chuj...
Odlepiła się od ściany i usiadłam po turecku na krawędzi łóżka, by mogła dosięgnąć jego ramienia. Położyłam na niej dłoń dla dodania otuchy.
Ocknął się jakby, i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. Zamknął powoli oczy i jakby niepewnie położył swoją dłoń na mojej.
Ścisnął ją delikatnie, a ja przez wyrzuty sumienia, które o dziwo mam nie mogłam mu przywalić...

~~Andy~~
Czując jej dłoń na ramieniu, uspokoiłem się. Wbrew pozorom wyrzucenie Juliet z mojego życia nie było takie łatwe, i często łapałem się na myśleniu o niej. Nie jest w cale łatwo przestać kochać...
-Wiesz...-Otworzyłem oczy gdy się odezwała. 
Wstała i podeszła do okna, kładąc dłonie na parapecie. Spojrzała gdzieś daleko przed siebie, starając się jakby wypatrzeć coś w ciemnościach za oknem.
-Nie rozumiem tego co zapewne do niej czujesz, ale...wiem jak to jest stracić kogoś ważnego.- Zacisnęła dłonie w pięści.-Jednak ludzie przychodzą, odchodzą i taka jest kolej rzeczy. Nie ma czegoś takiego jak "na zawsze" i ludzie, którzy naiwnie w to wierzą powinni się ogarnąć.- Spojrzała na mnie.- Bez obrazy.
Czasem szokował mnie jej sposób mówienia. Prócz przekleństw, krzyków, i chłodu, potrafiła również, spokojne wyrażać to co myśli pozostając jednak przy swoim zdystansowany do świata toku wypowiedzi.
Prócz tego w przeciwieństwie do Juliet, którą łatwo było rozgryźć nigdy nie umiem odgadnąć o czym myśli, i czy jest w danej chwili skora do rozmowy ze mną tak jak teraz, czy zwyczajnie mnie spławi. 
Stojąc przodem do mnie podskoczyła by wspiąć się na parapet. Gdy to zrobiła dojrzałem coś na jej nodze, a raczej wysoko na udzie co jeszcze chwile temu było zakryte przez spodenki. Wstałem od razu i podszedłem do niej. Szybko naciągnęła spodenki z powrotem.
-Widziałem.- Spojrzała na mnie udając, że nie wie o co chodzi.
-Co widziałeś ?
-Nie udawaj.- Wyciągnąłem dłonie w kierunku jej ud.
-Co ty kminisz ?- Odepchnęła je, patrząc na mnie tym samym wrogim wzrokiem jaki miała gdy zwyczajnie się bała i chciała to zakryć agresją.
-Nie boję się ciebie, i ty też nie musisz.- Gdy to powiedziałem spojrzała na mnie jakby zaskoczona. Ponownie wyciągnąłem do niej ręce, nie tracąc jednak kontaktu wzrokowego.- Nie zrobię ci krzywdy, nie bój się mnie. 
Zmarszczyła brwi.
-Nie boję się ciebie.- W jej oczach jednak zobaczyłem cień wątpliwości.
Gdy jednak dotknąłem jej bladej skóry poczułem, że przeszedł ją dreszcz. Wahała się przez krótką chwilę podczas, której nieustannie patrzyłem jej w oczy a ona uparcie robiła to samo, aż w końcu zamknęła je. Spojrzałem w tedy na jej nogę, i delikatnie dotykając ją opuszkami palców odsłoniłem kawał skóry pokryty dość grubymi bliznami. Niektóre były po cięciach, inne oparzeniowe, jednak wszystkie były skutkiem samookaleczenia.
Stałem tak przed nią, podczas gdy ona nie ruszyła się z parapetu jakby nie wiedziała czy zostać czy uciekać.
-To nie jest rozwiązanie.- Otworzyła oczy.
-A co ty o tym niby...- Nim skończyła pokazałem jej moje nadgarstki.
-Przyjrzyj się uważnie.- Zrobiła to.
Z początku nic nie widziała, lecz gdy zmrużyła oczy dojrzała co ukrywają niektóre moje tatuaże. "Pamiątki po nastoletnim życiu".
Spojrzała znów na mnie jakby było jej głupio, a ja nie widząc oporów z jej strony zamknąłem ją w swoich ramionach.
Po chwili poczułem jej ręce na barkach i wygodnie układającą się głowę w okolicach szyi. I przyznam, że w tej chwili potrzebowałem tego chyba bardziej niż ona...
~~~~
Przepraszam za  zwłokę ^^
Jak myślicie wparuje im ktoś do pokoju ?XD

czwartek, 25 września 2014

Czternaste kłamstwo: "Nie mój problem"

-Powtórz nazwisko...
-Rain.- Powiedziała znów.
Oniemiałam. Kurwa wbiłam się w chodnik.
-Jak...
-Wszystko ci wyjaśnię.- Powiedziała szybko widząc, że wstaję.- Naprawdę ! Jestem córką  Billa Rain'a.- Zmarszczyłam brwi.
-Ojca ? Czyli że...
-Jesteśmy siostrami przyrodnimi.- Uśmiechnęła się.
Spojrzałam na nią jak na idiotkę.
-Pojebało ?- Odwróciła się do niej tyłem z zamiarem pójścia do domu.
-Czekaj ! Mówię prawdę !
-Odejdź.- Warknęłam nie odwracając się.
-Udowodnię to !- Stanęła przede mną.
Sięgnęła do kieszeni skąd wyciągnęła zdjęcie.
-To nasze zdjęcie rodzinne.- Spojrzałam na kawałek papieru w jej dłoni. Na fotografii była ona z jakąś blondynką i....moim ojcem....
Zmarszczyłam brwi kojarząc fakty.
-Ile masz lat ?- Warknęłam patrząc na nią.
-16...
Wszystko ułożyło się w całość....
-I czego teraz ode mnie oczekujesz ?
-Ja...to znaczy oni...zginęli oboje w wypadku samochodowym dwa miesiące temu...
Uniosłam brwi do góry.
-No nieźle i co z tego ?- Widać było, że nie dowierzała w moją obojętność.
~~Andy~~
Gdy Yuki wyszła poczułem niepokój. Było już praktycznie ciemno, a po tym co mi powiedziała zacząłem się bać o jej bezpieczeństwo. Westchnąłem bezsilnie i w przeciwieństwie do reszty, która świętowała odejście Juliet nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Właściwie nic prócz Yuki nie chodziło mi po głowie
"We własnym domu byłam intruzem"
Zmarszczyłem brwi przypominając sobie te słowa. Nie chciała mi nic więcej powiedzieć, więc jedyną opcją do rozeznania się w temacie było wyciągnięcie informacji od Alex. Wyszedłem z kuchni na korytarz gdzie dojrzałem Alex.
-Alex.- Spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Co tam ? 
-Mogę z tobą pogadać ?-Widząc moją powagę przestała się uśmiechać.
-O czym ?
-Alice powiedziała mi, że....była intruzem we własnym domu.- Zacząłem a ona zagryzła wargę.
-Nie tutaj.- Chwyciła mnie za ramię i zaprowadziła na taras.
Usiadła na jednym z foteli z miną identyczną jaką miała Alice gdy opowiadała mi o bliźnie. Usiadłem na fotelu naprzeciw niej.
-Wiesz Andy.- Westchnęła ciężko i spojrzała na mnie szklanymi oczami.- Nasz dom nie był do końca normalny. Matka mnie faworyzowała nawet nie wiem czemu.- Pokręciła głową.- Nie nadawała się na matkę. W naszym domu nie było miłości, a przestrzeń dzień w dzień wypełniał krzyk i kłótnie. Jedynie ja i ojciec opiekowaliśmy się Alice. Gdy się urodziła miałam 7 lat, i gdy lekarze chcieli dać ją na ręce matki, ona nie chciała tego zrobić. Ojciec wziął ją na ręce, a ja nie rozumiałam czemu mama nie chcę patrzeć na moją siostrzyczkę. Ale gdy Alice miała 6 lat ojciec od nas odszedł bo nie chciał już patrzeć na matkę, Alice była załamana i przez kilka dni płakała w nocy. Gdy ojciec chciał wejść do auta chwyciła go za marynarkę i błagała by jej tam nie zostawiał, obiecywała że będzie najlepszą córką na świecie jeśli tylko zostanie, ale on jedynie obiecał jej, że po nią wróci.
-Nie wrócił.- Powiedziałem patrząc jak ociera pojedynczą łzę.
Pokręciła głową.
-Nigdy go już więcej nie widziałyśmy.-Przełknęła ślinę.- Matka się tym nie przejęła. Ale pewnej nocy wróciła całkowicie pijana do domu. Ledwie trzymała się na nogach więc ja musiałam pomóc jej wejść do domu, Alice zeszła na dół żeby zobaczyć co się dzieje, miała w tedy 8 lat, a ja 15. Matka spojrzała na nią i powiedziała "Czego tu chcesz szczeniaku ?" powiedziałam żeby tak do niej nie mówiła a ona w tedy..-Nabrała powietrza w płuca.- Spojrzała na mnie i powiedziała " Czemu nie ? To jest mały, wstrętny bachor...
~~Alex~~
Cała sytuacja stanęła mi przed oczami...
-Mamo przestań !
-Co przestań ?!- Ledwo co trafiła na kanapę. Spojrzała na stojącą na schodach Alice.- Jak miałam ją w brzuchu czułam się jakbym nosiła pasożyta a nie dziecko !
-Jak możesz ?-Pokręciłam głową nie mogąc uwierzyć.
-Mówię jak jest !- Mówiąc te paskudne słowa miała celność patrzeć mi w oczy.
Spojrzałam na Alice.Stała na szczycie schodów. Zaciskała rączkę na poręczy ledwie powstrzymując łzy. Dolna warga zadrżała jej gwałtownie. 
-Alice...-Nim zdążyłam coś zrobić pobiegła do pokoju trzaskając drzwiami.
-Nie trzaskaj drzwiami defekcie !- Zacisnęłam zęby.
-Nie jest żadnym defektem !
-Jest ! Nikt normalny nie ma dwóch innych kolorów oczu !
-To ty ją taką urodziłaś ! To nie jest żaden defekt !
-Nie podnoś na mnie głosu ! I przynieś mi piwo !- Coraz bardziej bełkotała.
Zacisnęłam dłonie w pięść.
-Sama sobie przynieś.- Wysyczałam przez zęby i poszłam na górę do małej.
~~Andy~~
-Ciągle powtarzała Yuki że, jest pomyłką, pasożytem, śmieciem... a ja nie wiedziałam co zrobić...
Zatkało mnie.
-Jak matka...
-To nie była matka...To był potwór.- Powiedziała patrząc mi w oczy.- Potwór, który zabił moją siostrę i stworzył to czym teraz jest Alice. Kiedyś była taka kochana, słodka, miła mimo tego piekła co miała w domu...
-Już spokojnie.- Położyłem dłoń na jej kolanie.
Sam miałem...ochotę zwyczajnie zapłakać...Obie przeżyły coś strasznego, coś czego nikt nie powinien przeżyć....
~~Yuki~~
-Nie obchodzi cię to ?- Patrzała na mnie z niedowierzaniem.
-Nie, zwisa mi to. Ojciec miał nie gdzieś bo moja matka była kupą złomu, a twoja niezłą laską do poruchania z tego co wiedzę. Nie myślę o nim jak o ojcu bardziej jak oooo...- Udałam zamyślenie.- Dawcy spermy. Więc bierz ten papierek, zejdź mi z oczu, i nie wtrącaj się w moje życie.- Uśmiechnęłam się wrednie omijając ją.
-To był twój tata....- Jezu ona prawie ryczy.
-Ta, zapłodnił moją matkę. Wykonał swoje zadanie.- Spojrzałam na nią ostatni raz.- Tylko do tego się nadawał.
-Ja...myślałam, że....jesteś inna....on tyle o tobie mówił....- Nosz kurrrr....!
-Jest mi w chuj przykro, że się rozczarowałaś...nie jednak gówno mnie to obchodzi. A teraz idź i ciesz się, że w ogóle uratowałam twój tchórzliwy tyłek z łap tamtych śmieci, więcej się to nie powtórzy więc radzę ci się tam nie pokazywać.- Westchnęłam.- Tam każdy dba o siebie.
Zostawiłam ją samej sobie mając dosłownie dość wszystkiego. Weszłam na podwórko, a gdy podniosłam głowę...zobaczyłam czerwony łeb na schodkach.
-SMILE !!- Podbiegłam do niego, i rzuciłam na szyję.
-Łooo jakie miłe przywitanie. Ćpałaś ?- Zaśmiał się przytulając mnie.
-Nie, ale przydałoby mi się...
-Co jest ?- Spoważniał nagle.
Odetchnęłam głęboko.
-Wyjechałeś i wszystko zaczęło się pierdolić stary...nigdy więcej tego nie rób...

piątek, 22 sierpnia 2014

Trzynaste kłamstwo: "Nie rusza mnie to"

Andy ponownie spojrzał na kukłę i na mnie. Nie wiem czemu ale coś w środku skręcało mi żołądek i podwyższało temperaturę w klatce piersiowej.
On za to spokojnie odetchnął głęboko.
-Juliet.- Zaczął łapiąc ją za ramiona.
-Słucham skarbie ?- Spytała kurewsko przesłodzonym głosikiem.
-Pakuj się.- Aż mi szczęka opadła i przywitała się z podłogą.- Masz godzinę na zabranie się z tego domu.- Odsunął ją od siebie.
Kukła wyglądała jakby próbowała połknąć piłkę do tenisa, albo jakby występowała w porno z dorosłym czarnoskórym aktorem tego gatunku.  No nie mogę.
-J-jak to...nie...nie mów mi, że..... że ty też...nie....JAK MOŻESZ TY DURNY DUPKU !!- No i strzeliła mu liścia, po czym pobiegła na górę.
-No mówiłam, że ona jest jakaś pierdolnięta.- Warknęłam wyswobadzając się z rąk chłopaków.
Gdy podniosłam wzrok z moich pomiętych ciuchów na wokalistę, ten się na mnie patrzył.
-Przepraszam, że przez chwilę zwątpiłem w to co mówiłaś.- Widać było, że jest mu przykro.
-Ee....nie no spoko...-Szczerze to zrobiło mi się trochę głupio, że w niego zwątpiłam.
Koleś poświęcił swój związek stając po mojej stronie, zamiast po stronie swojej dziewczyny. Szczery gościu nie ma co. Byłam naprawdę przekonana, że wybierze swoją laskę.
Słychać było na górze jak kukła w nerwach pakuje rzeczy i przy okazji czymś rzuca.
O ! Stłukła coś.
Minęła godzina. Siedzieliśmy wszyscy w kuchni. Było tak spokojnie, tak miło, tak kurwa cicho i co ? Kukła wpadła tam z piorunami w oczach i walizkami pod ręką. Podeszła do Andy'ego z wyciągniętą łapą.
-Kluczyki do auta.- Warknęła patrząc mu w oczy.
-Chyba oszalałaś.- Odpowiedział z lekką kpiną, również patrząc jej w oczy.- Klucze do domu.- Wyciągnął rękę w jej stronę.
Nie no mało co nie prychnęłam śmiechem widząc jego kpiące, oczekujące spojrzenie.
-To jak niby mam się dostać do hotelu ?!
-Taksówką ?- Ooooo rozpieszczona księżniczka nie lubi taksóweczek ?
Tym razem już czerwona rzuciła mu klucz pod nogi. Spojrzała jeszcze na mnie.
-Nie licz, że tak to zostawię ! Jeszcze mnie wspomnisz !
-Noooo już widzę te koszmary z twoim ryjem w roli głównej.- Serio aż mnie dreszcze przeszły, można nią straszyć małe dzieci.
"Dzieci jak będziecie niegrzeczne to przyjdzie ogolona tarką do sera Czubaka z przejechanym ryjem i was zabierze". No sprzedam ten patent w przedszkolach !
 Znów się skrzywiła pokazując uzębienie, i ciągnąc za sobą walizy nareszcie wyszła wyszła trzaskając drzwiami. Właściwie to kiedy oni je wstawili z powrotem ?
-A żeby trafiła na jakiegoś równie wkurwiającego taksówkarza.- Alex syknęła w stronę drzwi.
-Który będzie w kółko gadał.- Dodał Ash.
-Albo będzie opryskliwy.- Sammy uśmiechnęła się wrednie.
-Albo po prostu chamski.- Jake usiadł koło nas.
Uśmiechnęłam się delikatnie jednak kątem oka zauważyłam jakby przygaszonego Andy'ego, który stał w przejściu między salonem a kuchnią. Od razu uśmiech zszedł mi z twarzy. Wstałam tak by nikt nie zwrócił na mnie uwagi, i przeszłam obok niego klepiąc go po ramieniu.
-Dzięki. Jesteś w porządku.- Powiedziałam przechodząc obok niego.
Wyszłam z domu narzucając jedynie czerwoną cienką bluzę w czarną kratę. Muszę się wyżyć, po prostu jak się nie wyładuje to wybuchnę i będą mnie zbierać z ulicy. Już nawet wiem jak się wyżyję.
Uśmiechając się podstępnie ruszyłam w zakazaną część miasta, a przynajmniej była nią po zmroku.
Każdy mnie tu znał. Jedni nienawidzili, drudzy szanowali, inni się bali.
Przechodząc koło jakiegoś gościa wzięłam sobie z jego ręki paczkę fajek.
-Ej !-Krzyknął gdy ja odeszłam parę kroków dalej.
Odpaliłam jednego i wciągając dym odwróciłam się w jego stronę.
-Jakiś problem ?- Wypuściłam dym z płuc patrząc prosto w jego oczy.
On tylko wbił wzrok w ziemię.
-Pytam czy masz jakiś problem !
-Nie...- Odpowiedział od razu.
Pokiwałam głową i paląc poszłam dalej.
Znalazłam swój murek. Tak kurwa mój murek, bo każdy wie, że jak na czymś piszę "Yuki" to tego się nie tyka. Usiadłam wygodnie odpalając drugą fajkę.
-Co on za szajstwo pali ?- Już moja babcia paliła mocniejsze.
Poprawiłam swoje czarne skórzane rękawiczki bez palców, czekając na coś ciekawego.
Nagle usłyszałam pisk jakiejś dziewczyny. Odwróciłam się w tamtą stronę.
Trzy dziewczyny otaczały jakąś przestraszoną laskę w fioletowych włosach. Oooo ktoś się wjebał nie patrząc na konsekwencje.
Poprawiłam swoje włosy patrząc na całą akcję.
-Czego tu szukasz ?- Jedna z nich popchnęła ją lekko w ramię.
-Ja...-Zawiesiła się.
-Kurwa mów ! Bo bardzo szybo się wnerwiam wiesz ?!
-Ty laski to ta co tu przychodzi co wieczór.- Druga zaśmiała się obchodząc przerażoną dookoła.
Zmarszczyłam brwi. O chuj chodzi ? Ta dziewczyna chce ze sobą skończyć czy co ?
-Po co się tu kręcisz ?!-Złapała ją za włosy i szarpnęła by patrzała na nią.
-Ja tylko kogoś szukam...- Pisnęła tak, że ledwie słyszałam.
Jej czarny makijaż spłynął wraz ze łzami po policzkach. Oddychała szybko i chaotycznie.
Wszystkie trzy wybuchły śmiechem.
-Kogo ? Kubusia Puchatka ?- Aaaaale śmieszne.
Popchnęły ją z siłą wystarczającą, by ją przewrócić. Dziewczyna podniosła się na łokciach. Nie mój problem, nie rusza mnie to.
-Przyjaciółki...
-Tutaj ? Chyba pomyliłaś nasze dzielnice z przedszkolem !
-Czekaj Sisi, czekaj- Jedna powstrzymując śmiech spojrzała na leżącą.- A jak mówią na tą twoją przyjaciółkę ?
-...Yuki...
Momentalnie wypuściłam dym z płuc. Że ona o mnie mówi ?
Dziewczyny spojrzały na nią dziwnie.
-Że niby Yuki to twoja przyjaciółka ?- Niejaka Sisi prychnęła pogardliwie.- Oczywiścieeeee.- Podeszła do niej i bez żadnego uprzedzenia kopnęła ją w brzuch.
Rzuciłam peta na ziemie i zaciekawiona stanęłam szybko przed leżącą dziewczyną zaciskając pięści.
Wszystkie trzy spojrzały na mnie.
-Na chuj tu przyszłaś ?- Ta cała Sisi to niezły kawał pustej szmaty.
-Wypierdalać mi stąd.- Warknęłam.
Sisi prychnęła śmiechem.
-Bo co ?- Bezczelnie spojrzała mi w oczy.
-Ej Sisi przestań, to Yuki.- Druga złapała ją za ramię.
Fioletowy łeb spojrzał na mnie, co zauważyłam kontem oka.
-I CO KURWA Z TEGO !- Spojrzała znów na mnie.- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy.
-Czy to jest moja sprawa czy nie ja decyduję. Więc ty możesz mi co najwyżej pokiwać pustym łbem.- Odpowiedziałam mierząc ją wzrokiem.
-Zaraz będziesz inaczej śpiewać !
-Sisi nie prowokuj jej. Zapomniałaś co zrobiła z Cloe ?-Mimo że jej to szeptała to i tak usłyszałam.
-Taka jesteś odważna ?-Uniosłam prawą brew do góry i nie chcąc już dłużej czekać aż w końcu przestanie szczekać a zacznie gryźć splunęłam jej na spodnie.
Momentalnie rzuciła się na mnie z pięściami na co ja odsunęłam się kawałek w bok. Ominęłam dzięki temu jej taran i chwyciłam szybko za łeb, gdy jeszcze biegła. Nie zdążyła zahamować dzięki czemu z moją niewielką pomocą przywaliła ryjem w mur.
Wyglebała się trzymając krwawiący nos, i usta. Podniosłam ją za włosy i z całej siły obiłam jej mordę o kolano. Splunęła krwią na chodnik. Znów leżała ty razem na brzuchu, więc ja korzystając z tego usiadłam na jej plecach okrakiem i przybliżyłam usta do jej ucha.
-Nigdy nie mów mi co jest moją sprawą a co nie dziwko.- Szepnęłam jej na ucho i wstając splunęłam jej jeszcze na twarz.
Spojrzałam na jej przyjaciółki.
-Wy też chcecie ?-Patrzałam to na jedną, to na drugą.
-Nie no co ty.- Jedna uniosła ręce do góry- My wiemy, że ty tu rządzisz.
-My cię szanujemy Yuki, mówiłyśmy jej żeby do ciebie nie skakała.- Odezwała się druga.
Podeszłam do jednej i delikatnie poklepałam ją po policzku.
-Mądre jesteście.
Odetchnęły z ulgą, gdy od ich odeszłam.
-Ej zaczekaj !- Ta dziewczyna....
Odwróciłam się w jej stronę.
Ona wstała z ziemi i podbiegła do mnie.
-Ty jesteś Yuki ?
-Zależy dla kogo.- Zmierzyła ją wzrokiem.- Kim ty je...- Przerwał mi krzyk kolesia.
-Psiarnia !- Co ? Psiarnia tutaj ? Oni tu się nie zapuszczają....kurwa pewnie nowi !
Wszyscy zaczęli spieprzać.
Spojrzałam na dziewczynę, i westchnęłam poirytowana. Zauważyłam, że ma takie same rękawiczki jak ja tylko, że zielone. A zwykłe rękawiczki to, to nie są...
-Umiesz skakać po dachach ?- Ona tylko uśmiechnęła się i wskoczyła na śmietnik by po chwili sprawnie przeskoczyć na garaże.
-Nieźle.-Mruknęłam wchodząc w ten sam sposób.
Szybko przemieszczałyśmy się po dachach budynków, sprawnie pokonując przeszkody. Zatrzymałyśmy się dopiero na mojej ulicy.
Zdyszane usiadłyśmy pod płotem. Spojrzałam na nią.
-Kim jesteś i czemu mnie szukałaś ?
Ona otworzyła oczy.
-Jesteś Alice nie ?- Otworzyłam szerzej oczy.- Alice Rose Rain.
-Skąd to kurwa...
-Anabell Raven Rain.- Wysypała patrząc na mnie z uśmiechem.
Moja szczęka przywitała podłogę.
-Powtórz.-Zażądałam chłodno.
-Anabell Raven Rain.- Uśmiechała się delikatnie
Mój świat chuj strzelił....

czwartek, 31 lipca 2014

Dwunaste kłamstwo: "Wiem"

Koło wieczora weszłam do swojego pokoju od razu podchodząc do demona.
-Co jest stary ?- Uklękłam przy nim z uśmiechem widząc, że śpi koło łóżka.
Położyłam dłoń na jego grzbiecie, a on....nie zareagował.
-Demon.- Spanikowana i przerażona zaczęłam nim potrząsać.
Kurwa on nie oddycha !
-DEMON !!
Łzy napłynęły mi do oczu. Nie...nie...on nie może...nie....
Do pokoju wpadł Andy zapewne po usłyszeniu jak się drę. Spojrzał na mnie potem na demona, i najwidoczniej kminiąc o co chodzi wziął go na ręce i wyszedł z pokoju.
Od razu pobiegłam za nim, do samochodu. Spanikowana i zaryczana starałam się uspokoić gdy on nawet nie pytając o co chodzi pędził przed siebie. Cały czas przytulałam do siebie przyjaciela głaszcząc po łebku
Nie rób mi tego....
W końcu zatrzymał się przed kliniką weterynaryjną. Wziął go znów na ręce i szybko podbiegł do sporego budynku gdzie szybko wyjaśniliśmy sytuację, a jacyś ludzie wzięli demona do jakiejś sali. NIE POZWALAJĄC MI KURWA WEJŚĆ !
Nie mogąc usiedzieć w przeciwieństwie do Andy'ego krążyłam po poczekalni jak wariatka, nie mogąc się nawet na sekundę uspokoić. A jak mu się zatrzymało serce albo co ?!
Pod koniec mojego już chyba 50 okrążenia wpadłam prosto na...podniosłam łeb...Biersack'a. 
-Od pół godziny krążysz po tej poczekalni.-Powiedział sadzając mnie na krześle, a samemu siadając obok. Zaczęłam nerwowo tupać nogą, zagryzając wargę po niezaszytej stronie.
-Będzie dobrze.- Wyszeptał przytulając mnie do siebie.
-Jesteś wszechwiedzący ?-Wyłkałam, płytko oddychając.
-Nie, ale wiem, że jeśli w to uwierzysz wiele może się zmienić.- Odpowiedział spokojnie głaszcząc mnie po głowie. Przymknęłam oczy.
-Dlaczego to tyle trwa ?- Gdy to powiedziałam mocniej przycisnął mnie do siebie.
-Najwidoczniej tyle musi trwać.- Jego ręka co chwila wplatała się w moje włosy sunąc po nich powoli, co troszkę mnie uspokajało, i poczułam się jakby...bezpieczna.
Poderwałam się jednak jak oparzona gdy z sali ktoś wyszedł. Podbiegłam do kolesia, szarpiąc go wręcz za ten fartuch.
-On żyje nie ?!- Widząc mnie w takim stanie tylko poprawił okulary.
-Sytuacja opanowana. Ktoś podał mu za dużo leków i jego serce na chwilę się zatrzymało. Zrobiliśmy płukanie żołądka, więc powinno z nim być wszystko w porządku.
-Za dużo leków ?....Ale on nie...
Demon nie wziąłby od nikogo leków chyba, że ode mnie...Chociaż przez jego stan mógł stracić czujność i ktoś mu mógł dać je w jedzeniu...ale kto...KUKŁA !
-Możemy go zabrać ?- Andy gadał z lekarzem gdy ja zaciskałam zęby ze wściekłości.
-Powinien zostać na obserwacji jutro zobaczymy jak będzie.- Odpowiedział .
-Mogę go zobaczyć ?- Spojrzałam na kolesia błagalnie.
-Przykro mi ale nie. Dostał zastrzyk uspokajający, by nie ugryzł nikogo i leżał spokojnie. Jeśli tam wejdziesz może próbować się podnieść co nie jest teraz korzystne dla niego.- Nawet nie patrząc na mnie odszedł
Spojrzałam na Andy'ego z ogniem w oczach.
-Gdzie. Kukła ?- Wy warczałam przez zaciśnięte zęby.
-Pewnie już w domu...Ale- Przerwał widząc moją minę.- Myślisz że to ona ?
-A kto inny by to zrobił ?! No kto ?!- W tej chwili buzowało we mnie tyle wściekłości, że gdyby ktoś postawił mnie na ringu z Mike'm Tyson'em to po paru sekundach leżałby on nieprzytomny na rozpierdolonych krzesłach widowni.
Nie liczyłam, że on mi uwierzy, bo już po tym jak bez słowa wsiadł do auta byłam pewna, że stanie po jej stronie. Nie obchodziło mnie to, jednak nie miałam ochoty jechać z nim więc otworzyłam drzwi samochodu tylko by powiedzieć, że idę na piechotę.
-Czemu ?-Spytał patrząc mi uważnie w oczy.
-Muszę się rozładować.- Nie mówiąc nic więcej zamknęłam drzwi i poszłam ulicą w stronę domu.
Wiem, że chcę jak najszybciej walnąć tej dziwce w krzywy ryj, ale nie mam zamiaru za takiego śmiecia iść do poprawczaka. Mimo, że naprawdę mam ochotę ją zabić kurwa ! Przez taką szmatę mogłam stracić demona ja pierdole, przez kogoś takiego !
Czułam łzy zaschnięte łzy pomieszane z makijażem na moich policzkach, ale naprawdę miałam w tej chwili gdzieś jak wyglądam. Prawie biegłam, ale nie czułam żadnej różnicy i dalej miałam w głowie plan zamordowania tej zdziry !
Wypaliłam całą paczkę papierosów jaką miałam, katując moje płuca dodatkowo szybkim marszem, i nic. Zero spokoju.
W końcu a nawet bardzo szybko dotarłam do domu. Wściekła do granic otworzyłam z kopa drzwi, które przywalając w ścianę utworzyły mały ubytek w niej a same wypadły z zawiasów. Wparowałam do salonu gdzie wszyscy w milczeniu patrzyli na mnie z szokiem na mordach. Od razu szmatę zobaczyłam tego ryja się nie da przeoczyć.
-TY PODSTĘPNA KURWO !- Podbiegłam do niej i od razu przywaliłam pięścią z całych sił w twarz , aż poczułam chrupnięcie.
Po jednym ciosie upadła na podłogę trzymając się za nos, ale ku mojemu zdziwieniu wstała i pchnęła mnie na ścianę. Przejechała pazurami po poliku na, którym poczułam krew. Z łatwością odepchnęłam ją i gdy już miałam kopnąć ją w brzuch poczułam, że ktoś mnie podnosi.
-PUŚĆ MNIE NIE SKOŃCZYŁAM Z TĄ SUKĄ !- Wierzgałam jak opętana i już prawie się wyswobodziłam, ale chwyciła mnie druga, trzecia osoba i czwarta.
Widząc, że nic mi to nie da przestałam się szarpać. Mnie trzymał Ash za prawą rękę, Jinxx za lewą, Jake za brzuch i CC za nogi, ją tylko Andy nawet nie wykorzystując całej siły. Pfff słaba szmata, jeszcze płacze. Oooooo boli zapewne połamany nosek ? Jak mi kurewsko przykro normalnie.
Alex podeszła do mnie zachowując jednak bezpieczną odległość.
-Yuki spokooojnie.
-JAK MAM BYĆ SPOKOJNA !? TA ZDZIROWATA PIERDOLONA DZIWKA Z PAMIĄTKĄ PO WALCU DROGOWYM NA RYJU MAŁO CO NIE ZABIŁA DEMONA !
-Andy mówił co się stało.- Odpowiedziała patrząc krzywo na kukłę.
-To nie ja !- Krzyknęła.- Pewnie sama coś mu dała i oskarża mnie !
-JAK KURWA ŚMIESZ !- Znów zaczęłam wierzgać.
-Juliet tylko ty mogłaś to zrobić.- Dziewczyna która chyba miała na imię Sammi stanęła obok mnie i Alex.
Reszta dziewczyn zrobiła to samo za to chłopacy nawet nie ruszyli się z miejsc.
-Co ?! Stajecie po jej stronie ?! Znowu ?!
-Juliet to ty dawałaś mu dzisiaj jedzenie, widziałem.- Jinxx jak reszta parzył na nią krzywo.
-Przekroczyłaś wszelkie granice.- Ash pokręcił głową z dezaprobatą.
Andy już jej nie trzymał, więc mogła otrzeć delikatnym ruchem nos. Ty bez kitu jej chyba połamałam ten nos.
Spojrzała na mnie wściekle, po czym wtuliła się w Andy'ego.
-Ty mi wierzysz kochanie prawda ? Jesteś po mojej stronie tak ?- Mówiła zapłakanym głosem ściskając w dłoniach jego koszulkę.
Coś mi mówi że po naszym traktacie zostaną spalone skrawki papieru.
Biersack Objął ją delikatnie za ramiona po czym spojrzał na mnie. Nie bałam się spojrzeć mu bezczelnie w oczy.
-Jesteś tylko mój prawda skarbie ?- Spytała znów coraz mocniej gniotąc jego koszulkę.
Wiedziałam co odpowie...

piątek, 25 lipca 2014

Jedenaste kłamstwo: "Sztama"

Gdy się obudziłam była 11:00. Wstałam powoli przecierając twarz dłońmi, i ziewając. Aż miałam ochotę dać sobie w twarz za to co się wczoraj stało. Kurwa przytuliłam się do niego, co mi odpieprzyło ? Westchnęłam głęboko waląc lekko pięściami w łeb. Po chwili podniosłam gwałtownie głowę do góry.
Dobra stało się nie ma co płakać nad potłuczoną szklanką.
Westchnęłam głęboko zaspana jak nie wiem, i czując gastro po paleniu zeszłam na dół chcąc tylko dorwać się do lodówki. Lazłam jak zombie, i na bank wyglądałam podobnie.
Gdy byłam już na dole zobaczyłam akurat jego. Ja nie mogę kurwa ! Nawet lepiej by było gdyby siedziała tu kukła ja jebie !
Po raz kolejny przetarłam twarz dłonią i spojrzałam na niego, nadal nie wchodząc do kuchni. Siedział zaspany nad kubkiem kawy. Nasz gwazdorzyna wygląda jakby nie spał całą noc. Czyżby go koś wywalił z pokoju ? Wahałam się jeszcze...puki znów nie zaburczało mi w brzuchu.
Weszłam w końcu do pomieszczenia od razu podchodząc do lodówki. Wyciągnęłam kilka produktów i zaczęłam robić kanapki...duuużo kanapek bo na gastro wpierdala się jak nie wiem a i tak nie możesz nie najeść. Jak w ciąży normalnie. Z całą górą żarcia usiadłam naprzeciw niego przy stole.
Chyba się nawet nie zorientował, że tu jestem. Wlepiał nieobecny wzrok w kubek i wyjebane. Najlepiej.
Jedząc powoli czułam się jakoś głupio przez jego obecność, szczególnie, że w ogóle nie zwracał na mnie uwagi.
Gdy wgryzłam się w trzecią kanapkę zrobiło mi się go jakoś dziwnie szkoda i dobrze wiedząc, że pewnie nic nie jadł przesunęłam talerz w jego stronę. Podniósł powoli głowę patrząc na talerz a potem na mnie.
Uśmiechnął się delikatnie i wziął jedną z nich.
-Dzięki.- Ugryzł spory kawałek.
-Spoko.- Odpowiedziałam z pełną gębą mając wyjebane na maniery.
Jedliśmy w ciszy, aż w końcu skończyły się kanapki. Mimo to nie odchodziłam od stołu. On za to dopił kawę i wstał, by włożyć kubek do zmywarki. Z kieszeni spodni wyciągnął z niej paczkę fajek, by wziąć jednego a mi podsunąć resztę paczki.
Wzięłam jednego.
-Dzięki.
-Nie ma sprawy.- Zapaliliśmy.
Z papierosem w ręce poszłam do salonu, on poszedł za mną.
-Gdzie wszystkich wywiało ?-Spytałam siadając na kanapie.
-Są w studiu.- Odpowiedział również siadając.
-A ty nie ?- Spojrzałam na niego.
-Nie, jakoś chujowo się czuję.- Wypuścił dym z płuc.
Pokiwałam głową dobrze widząc w jakim jest stanie.
-A jak ty się czujesz ?- Spojrzał znów na mnie.
-Też nie za dobrze.- Skrzywiłam się zgaszając peta w leżącej na stole popielniczce.
Właściwie czemu przedmioty leżą albo stoją ? Przecież taka popielniczka nie ma innej pozycji więc równie dobrze można powiedzieć, że stoi a nie leży kurwa. Z resztą o czym ja pierdole ? Kogo obchodzi czy leży, czy stoi, czy nawet kurwa siedzi ?....Jaka ja jestem dziwna...
-Zrobiła ci coś ta popielniczka ?
Spojrzałam na niego pytająco.
-Gapisz się na nią jakbyś chciała ją stłuc.- Zaśmiał się gasząc w niej papierosa.
-Tak, leży a nie stoi.- Odpowiedziałam patrząc na nią.
Prychnął znów śmiechem.
-Logicznie stoi.- Spojrzał na mnie.
-To czemu nie siedzi ?- Spojrzałam na niego.
-Bo lubi stać.
-To bez sensu tak stać.
-Może lubi.
-A jak lubi siedzieć a nie może ?-Wlepiliśmy wzrok w tej nieszczęsnej popielniczce.
-To niech usiądzie.
-Ale nie może.
-Czemu ?
-Bo to kurwa popielniczka !
-Odbierasz jej wolną wole.
-Popielniczce ?
-No.
Spojrzeliśmy na siebie by po chwili wybuchnąć śmiechem. Nie no chyba mnie to zielsko trzyma a on się zjarał oparami.
Trwało to nie długo bo szybko się uspokoiliśmy. Nagle zrobiło się dziwnie niezręcznie.
-Nie jesteś taka zła, gdy nie ubierasz tej swojej bezczelnej maski.
Zbladłam nagle o ile o możliwe z moją trupią karnacją i spojrzałam na niego. O kij mu chodzi ?
-Nie jesteś taka straszna gdy się ciebie lepiej pozna.-Uśmiechnął się delikatnie.
-Stary.- Zaczęłam.- Nie spoufalaj się tak ok ?- Odchrząknęłam.
Wstał tylko po to, by usiąść koło mnie. Odetchnął głęboko.
-Nie musisz mnie uważać za zagrożenie.- Zaczął nie bojąc się patrzeć mi w oczy.- Wiem, że myślisz "O rany wielki gwiazdor się szarogęsi bo jest taki bogaty, sławny itp. Myśli, że wszystko wie a gówno wie" ja dużo wiem.- Przeczesał włosy dłonią.- Wiesz...gdy byłem nastolatkiem byłem gnębiony w szkole.
-Serio ?- Spojrzałam na niego.
Pokiwał głową z lekkim uśmiechem.
-Wiem jak to jest gdy cały świat zwraca się przeciw tobie, i wiem jak trudno jest to przetrwać...
-Nie jest tak źle.-Przerwałam mu.- Nie jestem już małą dziewczynką i umiem sama się bronić.
-Nie wątpię.- Zaśmiał się krótko.- Ale nie jesteś też kobietą i inni odpowiadają za ciebie, a konkretnie Alex. Musisz zrozumieć, że nie chcemy wojny z tobą.
-A kukła ?- Jakoś nie mogę tego powiedzieć bez złośliwego tonu, no ni chuja.
-Juliet ?-Spytał, choć wiedział że o nią chodzi.- Prawda nie przepada za tobą....
-Przyzwyczaiłam się do tego. We własnym domu byłam intruzem.- Nim coś powiedział dodałam.- Nie, nie chcę o tym gadać.
Pokiwała głową na znak, że rozumie.
-Za tydzień zdejmują ci szwy.- Spojrzał na moją wargę marszcząc brwi.
-Skąd to wiesz ?
-Alex mi mówiła.- Fajnie, mi nie wspomniała słowem.
~~Andy~~
Skoro chcę, by mi zaufała i otworzyła przede mną ja też muszę być z nią szczery.
-Wywaliła cię z pokoju ?-Nagle odezwała się po chwili ciszy.
-Co ?- Spytałem mając nadzieje, że sprecyzuje pytanie.
-Wyglądasz na przeżutego, wyplutego i podpalonego. Nie spałeś całą noc nie ? Wywaliła cię z łóżka.- Jej szczerość mnie powala. Uśmiechnąłem się porozumiewawczo.
-Nie. Sam się wywaliłem.-Uniosła prawą brew do góry.
-Sam się wywaliłeś.- Powtórzyła dziwnie na mnie patrząc.
-Tak. Wstawiłem się za tobą i nie chcąc się kłócić wyszedłem z pokoju.- Nagle zmieniła wyraz twarzy na coś w stylu niedowierzania.
-Za mną ?...Wstawiłeś się za mną ?- Pokiwałem powoli głową.
-Zarobiłem jeszcze policzek.- Odruchowo rozmasowałem go.
-Ten no...dzięki...-W jej głosie ukryty był jakby podziw.- Nikt oprócz Matt'a się za mną nie wstawiał...
-Matt to ten w czerwonych włosach ?-Pokiwała głową.- Twój przyjaciel ?
-Taaa jedyny jakiego mam nie licząc demona. Koleś jest spoko, trzymamy się już jakiś czas razem.
Widać, że się rozchmurzyła. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu widząc jej spokojną twarz. Serio przypominała mi mnie gdy byłem w okresie zamknięcia w sobie.
-Ej.- Spojrzała na mnie pytająco.- Sztama ?-Wyciągnąłem dłoń w jej stronę.
Patrzyła to na mnie, to na wyciągniętą rękę. Aż przypomniał mi się jej pierwszy dzień tutaj. 
Po jakiś 5 minutach wahania uśmiechnęła się delikatnie 
-Sztama.- Uścisnęła moją rękę.- Ale to nie znaczy, że jakoś wielce się zmienię po prostu...jesteś w porządku...-Zasalutowałem.
-Ta jest !
Przybiliśmy żółwika.
A więc traktat pokojowy między nami podpisany.
Yuki uśmiechnęła się szczerze. Muszę przyznać coś co zabrzmi dziwnie...uwielbiam jej szczery uśmiech, to jak mruży oczy w swój uroczy sposób... O czym ja myślę !
Potrząsnąłem głową próbują się ogarnąć. Może zmiana tematu ?
-Zapłaciłem tamten mandat.
-Serio ?-Prychnęła śmiechem.- Dzięki.
-Spoko w końcu to ja go odebrałem.- Wzruszyłem ramionami.
-Ale nie musiałeś płacić...-Ni stąd ni zowąd na kolana Yuki wskoczyła moja kotka.
Z początku zaskoczona szybko zaczęła ją głaskać.
-To tu są kotałki ?- Aż jej się oczy zaświeciły.
-Tak, są tu dwa koty. To akurat jest Femme.- Z uśmiechem patrzyłem jak wtula nos w jej futro.- Lubisz koty ?
-Uwielbiam.- Przyznała drapiąc zadowoloną Femme za uchem.-Jakim cudem wcześniej ich nie zauważyłam ?- Spytała gdy dołączył do niej też Crow Bear.
-Przychodzą do domu kiedy chcą, bo nie zmuszam ich do bycia w domu ja...
-Dałeś im wolność.- Dokończyła za mnie jakby czytając mi w myślach.
-Skąd wiedziałaś ?
-Tak samo postępuje z demonem. Nie chce by czuł się zmuszony by być przy mnie.- Aż mnie zatkało. Już po tym byłem wstanie powiedzieć, że naprawdę jest miłą i wrażliwą osobą. Uśmiechnąłem się.
-Ten drugi to Crow Bear.
-Fajne imiona.- Nie odrywała oczu i dłoni od kotów.
Nagle zdałem sobie sprawę, że na górze jest dość groźny pies...
-Demon jest...
-Spokojnie, nie skrzywdzi muchy jeśli mu nie wydam komendy albo jeśli nic mi nie grozi.-Zapewniła spokojnie.
-Jesteś pewna ?- Spojrzałem odruchowo na schody.
-Tak jak tego że kukła mnie nie cierpi.- Zapewniła znów.
Uspokoiłem się i na powrót zacząłem oglądać jak bawi się z kotami. Zapaliłem papierosa co po chwili zrobiła też Yuki opierając się o kanapę, a wolną ręką głaszcząc wtulone w siebie koty.
Może i nie do końca, ale usunąłem w małej mierze ten mur, którym się otoczyła...Już dawno nie czułem się tak spokojny jak teraz.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Dziesiąte kłamstwo: "Nie wiem co robię"

Siedzę właśnie z Alex przy ciepłym kakao, jak słodko co nie ? Kiedyś tak robiłyśmy w wieczory przy kominku. Żadna z nas znów się nie odzywała.
Ja jedynie siedziałam z nogami na kanapie i stukałam paznokciem w kubek. Demon opleciony opatrunkami leżał obok mnie i spał, a ja gładziłam go po plecach wolną ręką. Ona na przeciw nas patrzyła na mnie.
-Jak to się stało ?-Spytała ni z sierpa ni z liścia.
-Co ?-Spojrzałam na nią.
-To wszystko. Zacznijmy od bicia się. Kiedyś nie wiedziałaś jak się układa dłoń w pięść.-Prychnęłam śmiechem.
-Musiałam jakoś się bronić nie ?-Widząc jak na mnie patrzy westchnęłam i wlepiłam wzrok w kubek.- Zaczęło się od podziału miasta na dzielnice. Nie byłam tam mile widziana, więc każdy się do mnie sapał. Nie raz dostawałam i to ostro, aż się w końcu wkurwiłam i oddałam, przez co zobaczyli, że jednak nie jestem jakąś pizdką, która nie umie  
przywalić. Potem się wciągnęłam i wyrobiłam.- Spojrzałam na nią.- Nie chciałam być ofiarą tylko oprawcą.
Już chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej pewien gość.
-Bo czułaś się zaszczuta we własnym środowisku.
Obie spojrzałyśmy na Andy'ego, który stał w progu i patrzył na mnie.
-Na chuj podsłuchujesz ?-Spytałam patrząc na niego spokojnie.
-Yuki...-Alex położyła mi dłoń na ramieniu, ale ją strąciłam i wstałam z zamiarem pójścia do pokoju.
Demon uniósł powoli głowę, chciał iść za mną.
-Ciii zostań nie dasz rady po schodach.- Szepnęłam głaszcząc go po głowie.
Jednak nie posłuchał i kuśtykając poczłapał na górę. Od razu widać kto jest jego właścicielem.
Poszłam za nim również lekko utykając, ale doszłam do pokoju i powoli zamknęłam drzwi. Przypomniałam sobie o moim sreberku skitranym jakiś czasu temu w torbie. Po wygmeraniu go wzięłam jeszcze lufkę do "tytoniu" i dwie fajki na rozróbkę. Zmieszałam zielone z tytoniem i nabiłam pierwszą garstkę.
~~Andy~~
Jak ja mam jej pomóc skoro ona nie chcę się otworzyć ?
Rozmyślam o tym od kilku dni i nic nie przychodzi mi do głowy. Odpaliłem kolejnego papierosa siedząc na małym balkoniku w mojej wspólnej sypialni z Juliet. 
Sam pamiętam jak byłem mniej więcej w jej wieku, nie było to kolorowe.
-Skarbie chodź spać już późno.- Poczułem na ramionach dłonie Juju. Pokręciłem głową.
-Nie mogę zasnąć.-Odpowiedziałem patrząc gdzieś daleko przed siebie.
-Myślisz o kimś ?-Słyszałem w jej głosie zdenerwowanie.- Jeśli o tej smarkuli...
-Juliet.- Przerwałem jej spokojnie.- Skończ, jesteś ostatnio podła. Robisz awantury o bzdety, ciągle się wkurzasz,a ona nigdy nie zaczęła dyskusji z tobą więc czemu ty zaczynasz ?
Nagle uderzyła mnie otwartą dłonią w twarz.
-Powinieneś stać po mojej stronie !-Krzyknęła nadal trzymając dłoń w górze.- Dlaczego ciągle zaprzątasz sobie nią głowę ! To ona jest tu obca !
Wstałem i zwyczajnie bez słowa chciałem wyjść z pokoju. Jednak gdy byłem przy drzwiach spojrzałem na nią. 
-To teraz też jej dom. Jest jej mieszkańcem i nic nie możesz na to począć.-Wyszedłem.
Gdy to zrobiłem usłyszałem piosenkę Three Days Grace- Over and Over, dochodzącą z pokoju młodej.
Zapukałem w drzwi....chwila znam ten zapach...
Z pokoju czuć było marihuaną i, choć dawno tego nie czułem to rozpoznałem go od razu.
Otworzyłem drzwi, których najwidoczniej zapomniała zamknąć i wtargnąłem do pokoju.
Alice siedziała w poprzek łóżka z lufką do tytoniu w dłoni, jej oczy były zamknięte. W pokoju było chłodno z powodu otwartego okna.
Zamknąłem drzwi i podszedłem do niej. Wyciągnąłem lufkę z jej dłoni na co ona lekko uchyliła powieki.
-Puka się.- Mruknęła już najwidoczniej nie mając siły ani ochoty ze mną dyskutować.
Nie będę na nią krzyczeć, bo nerwami nic nie zdziałam.
-Skąd to masz ?-Spytałem ze spokojem.
-Nie tak trudno dostać to na mieście wiesz ?-Odpowiedziała spokojnie.
Pokiwałem głową gasząc żar, po czym stłukłem lufkę z łatwością. Wzruszyła ramionami.
-I tak już nie mam co palić.
-Jesteś uzależniona ?
Pokręciła głową.
-Nie, zapaliłam pierwszy raz od roku.
Usiadłem obok niej również opierając się o ścianę. Nawet na mnie nie spojrzała tylko ciągle tępo patrzyła na podłogę z ledwie otwartymi powiekami.
Najwidoczniej na nią to działa usypiająco.
-Over and over, over and over, You make me fall for you.- Wyśpiewała cicho zaspanym głosem.
To dobra okazja by z nią pogadać.
-Chcę się z tobą dogadać.-Spojrzała na mnie.
-Tak, tak chcesz mi pomóc.- Mruknęła obojętnie.
-Dokładnie.- Chciałem ją przytulić, ale ostrzegła mnie spojrzeniem a za sobą usłyszałem warczenie.
Zatrzymałem się, ale nie cofnąłem.
-Nie jestem twoim wrogiem.- Patrzyłem jej w oczy.- Nie chcę być twoim wrogiem.
Przez chwilę patrzyła na mnie w skupieniu.
Zdziwiłem się nawet gdy zamknęła oczy na co demon przestał warczeć a ja odbierając to jako pozwolenie więc przytuliłem Alice do siebie, mocno opatulając ramionami. Jej blada wręcz biała skóra w miejscach wolnych od bednarzy była zimna jak lód. Nie dziwota skoro miała na sobie czarną bokserkę, i spodenki a przez okno nadal wdzierało się zimno.
-Ciepło.- Szepnęła wtulając się mocniej i przygarniając nogi do siebie.
Skuliła się w moich ramionach. Głowę wygodnie położyła w okolicy moich obojczyków, cały czas miała zamknięte oczy.
Piosenka zmieniła się na Get Scared- Told Ya So.
Tuląc ją czułem niektóre kości. Dopiero teraz zobaczyłem, że widać je w niektórych miejscach.
-Alice...
-Yuki.- Przerwała mi bardzo cicho jakby usypiała.
-Yuki.- Zacząłem ponownie.- Nie podsłuchiwałem. Po prostu usłyszałem was gdy wszedłem do domu.
-Spoko.
-Powiesz mi co cię tak na prawdę boli ? Czemu się tak zmieniła jak to mówi Alex ?
Milczała przez chwilę.
-Zdejmij mi koszulkę.-Aż podniosłem głowę.
-Co ?-Spojrzałem na nią.
-Zdejmij, sama nie dam rady. Nie mam siły.-Odsunęła się ode mnie trochę.- Spokojnie mam stanik po prostu wolę ci pokazać powód obrazowo.
Przełknąłem ślinę jednak pomagając jej ściągnąć czarną bokserkę. Gdy już jej nie miała odwróciła się do mnie powoli tyłem i odgarnęła swoje bardzo długie włosy.
Moim oczom ukazała się gruba ciągnąca się od łopatki do, łopatki blizna.
-Gdy miałam prawie 15 lat dziewczyna z osiedlowej grupy ciachnęła mnie nożem, bo ją zignorowałam. Zwyczajnie przeszłam obok nich, a ona podbiegła i od tyłu mi przejechała.- Nie wiedziałem co powiedzieć.- Byłam w szoku, upadłam na ziemię. Czułam jak spływa mi krew.-Pochyliła głowę do przodu nadal siedząc tyłem do mnie.- Nie wiedziałam co mam robić, ona krzyczała, nie pamiętam co. Chyba żebym wstała skoro jestem taka odważna. Nie byłam. Cholernie się błam bo wiedziałam, że nadal trzyma nóż w łapie i, że ścieka po nim krew. Klęczałam na ziemi nie wiedząc jak się bronić.-Podniosła głowę.- I nagle coś we mnie zawrzało gdy zamachnęła się drugi raz.- Spojrzała na swoją wewnętrzną stronę dłoni pokrytą bliznami.- Złapałam z ostrze noża. Poraniło mi to rękę. Wstałam i drugą ręką walnęłam jej z pięści w twarz. Odrzuciło ją i upadła bo było ślisko po deszczu. Rzuciłam się na nią, siedziałam na niej i okładałam ją pięściami gdzie mogłam. Puściłam nóż, krew była wszędzie. Ciachnęła mnie w brzuch, więc wyrwałam jej nóż i pokaleczyłam jej twarz. Nie panowałam nad sobą, po prostu robiłam co kazała mi złość.
Gdy zaczęła się kulić wstałam i kopnęłam ją kilka razy w brzuch przez co jeszcze bardziej się skuliła zakrywając twarz i brzuch. Otrzepałam się z błota i splunęłam na nią. Widziałam jak jej koleżanki uciekają.
Poczułam się silniejsza, lepsza. Wygrałam z nią. Tamtego dnia powiedziałam "Żegnaj" bezbronnej sobie. Zaczęłam się coraz częściej wdawać w bójki i żadnej nie przegrałam. Każdego sprowadzałam do parteru, i tak wyrobiłam sobie dobrą opinię u znacznej większości osób.-Gdy skończyła znów zwiesiła głowę.
Ile ona musiała przejść...
I w tym wszystkim zawsze sama...Sama musiała walczyć o swoje miejsce...
Ponownie objąłem ją szczelnie, a Yuki jak poprzednio wtuliła się we mnie. Jej blade, chude ciało pokryte bliznami i bandażami, ryło mi dziurę w brzuchu. Ostrożnie gładziłem jej włosy.
-Raise another broken glass to failure.
A simple promise of a crimson saviour
Take a look into the life you're living
I promise you this isn't pain you're feeling
I'll carry you, my darkest desire.
Zacząłem śpiewać Devil's choir od drugiej zwrotki. Kołysałem się przy tym delikatnie.
Gdy skończyłem śpiewać momentalnie zaczęła miarowo oddychać. Zasnęła.
Ostrożnie położyłem ją na łóżku i przykryłem szczelnie kołdrą. Nim wyszedłem zamknąłem jeszcze okno.

piątek, 27 czerwca 2014

Dziesiąte kłamstwo: "To nic"

Co jest ? Ja nie żyje ?
Uchyliłam powieki dosłownie na minimetr bo miały chyba ze 2 tony. Dobra bez paniki. Pamiętam, że zdarli mi bluzę i....pusto. Dalej jest ciemno.
Fakty. Ciężko mi się ruszyć, boli mnie brzuch, ręce, prawa noga, i prawa część twarzy. Słyszę płacz, czuję papierosy, leżę, i nie wiem gdzie jestem ani co się stało. Tak trochę lipa....
Zebrałam się w sobie i wymusiłam na obolałym ciele, by otworzyć oczy. Leniwie zamrugałam parę razy.
Jestem w szpitalu, bo mam kroplówkę, mam bandaże na rękach od połowy palców aż za łokcie, bandaż przysłania moje prawe oko, brzuch i prawą nogę. Świetnie. Nienawidzę mieć, aż tyle bandaży na sobie, bo czuje jak krępuje mi ruchy.
Po chwili skminiłam się również, że płacz który słyszę to moja siostra. Siedzi na krześle obok mojego łóżka z twarzą schowaną w dłoniach.
-Czego ryczysz ?-Wychrypiałam patrząc na nią.
Ta zupełnie nie dowierzając spojrzała na mnie pociągając nosem. Powoli się wyprostowała.
-Alice...
Nie myśląc długo nad tym co robi, a mogłaby bo w końcu mam powbijane igły w ciało przytuliła mnie mocno.
-Tak bardzo się martwiłam, Boże.- Znów pociągnęła  nosem.
-Co się stało ?- Miło by było w końcu się dowiedzieć. Czuje się jakbym poprzedniego dnia nieźle imprezowała.
-To moja wina. Mogłam cię zatrzymać...
-Zrobili to ?- Aż podniosłam się do siadu.
Uspokoiła się trochę i wreszcie mnie puściła.
-Jeśli chodzi ci o TO to nie, nie udało im się.-Odetchnęłam z ulgą i wplątałam dłoń we włosy.
Żadna z nas nie odezwała się słowem przez dobrą godzinę. Po upłynięciu tych 60 minut w końcu ochłonęłam i zmęczonym wzrokiem spojrzałam na Alex.
-Ile spałam ?
-Jest następny dzień 14:30. Więc można powiedzieć, że nie całą noc.- Wydmuchała nos w chusteczkę.
-Czemu przebrali mnie za mumie ?- Wskazałam na bandaże.
-Pokaleczyli cię jakimś nożem.- Pewnie już po tym jak odleciałam.
Moment...ja jestem tu, ale...
Chwyciłam Alex za sweter, który miała na sobie i z obłędem w oczach zaczęłam ją szarpać.
-DEMON ! GDZIE DEMON ?! GDZIE MÓJ DEMON DO CHOLERY ?!- Szarpałam nią puki nie chwyciłam mnie za dłonie.
-Spokojnie ! Jest u weterynarza ! Czeka na ciebie !- Mimo, że już nic jej nie robiłam to swetra nie puściłam.
-Jak to u weterynarza ? Coś mu jest ?- Zaszkliły mi się oczy.
Demon nie jest jakimś pierwszym lepszym zwierzakiem ze schroniska. To mój przyjaciel, któremu ufam bardziej niż ludziom wokół mnie. Martwię się o niego i w tej chwili poczułam się winna, że musiał przez to przechodzić.
-Poranił sobie pysk bo zniszczył metalowy kaganiec i rzucił się na tych kolesi. Po za tym ma ranę na szyi i nadcięte ucho.
Ulżyło mi, że w ogóle żyje. Gdyby tam umarł chyba zajebałabym się z poczucia winy i smutku.
Znów zapadła cisza. Teraz jednak czułam wyraźnie napięcie wiszące w powietrzu. Ciężkie milczenie dudniło w uszach prawie rozwalając bębenki.
Spojrzałam na Alex. Była załamana i wyraźnie wykończona. Siedziała tu całą noc ? Martwiła się ?
Widziałam ból malujący się na jej twarzy. Jestem pewna, że zmaga się z tym co jej powiedziałam.
Ruszyła mnie resztka człowieczeństwa jaką w sobie miałam, i teraz porządnie ugryzła mnie w tyłek. Poczucie winy zalało mnie po uszy. Powoli zsunęłam dłoń z pościeli i chwyciłam jej drżąca dłoń w delikatnym uścisku.
Podniosła powoli głowę i spojrzała mi ze łzami w oczach w moje własne oczy.
-Przepraszam.- Wydusiłam przez ściśnięte gardło.
Dolna warga jej zadrżała a z oczu poleciała kolejna fala łez, lecz mimo to uśmiechnęła się i drugą dłonią objęła całkowicie nasze ściśnięte ręce.
-Nie masz za co.- Nabrała powietrza drżąc przy tym.- To ja przepraszam, że musiałaś sama mierzyć się ze swoimi problemami. Przepraszam cię Alice.- Rozpłakała się na dobre.
Spuściłam wzrok na nasze ręce. Alex mocno je ściskała jakby bała się, że ją puszczę, albo po prostu ją zabiorę.
-To nie tak, że nie chciałam z tobą gadać przez te wszystkie lata.- Spojrzałam na nią kompletnie nie rozumiejąc co bredzi.- Dzwoniłam, ale zawsze odbierała matka. Pisałam, ale wyraźnie przechwytywała listy do ciebie. Zawsze mówiła, że skoro się wyprowadziłam to mam już tam nie dzwonić bo wybrałam Ash'a. To nie tak, że byłaś mniej ważna. Po prostu chciałam być z nim. Kocham go. Ciebie też kocham. Starałam się z tobą skontaktować, uwierz mi.- Cały czas patrzyła mi w oczy, a raczej w oko.
Biegałam wzrokiem po podłodze starając się przetworzyć co powiedziała. Jeśli mówi prawdę...
-Muszę pójść do starego domu.- Powiedziałam nagle.
-Po co ?-Spojrzała na mnie pytająco.
-Po prostu muszę.- Widząc jak na nią patrzę kiwnęła głową.
-Pogadam z lekarzami.- Wstała i podeszła do drzwi, lecz gdy była już przy nich stanęła na chwilą i nie odwracając się w moją stronę powiedziała.- Wiem, że nie chodzi tylko o nas, czy o to, że wyjechałam.-Zimny pot oblał moje ciało.
Wyszła nie patrząc na swój rozmyty makijaż.
(Polecam w tym miejscu włączyć tą piosenkę. Naprawdę.KLIK :) )
~~Kilka godzin później~~
Byłam w starym mieszkaniu. Powoli weszłam po schodach na górę, by zaraz ruszyć do pokoju matki.
Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Po równie skrzypiących panelach podchodziłam do zakurzonych szafek, i szuflad przeszukując je uważnie.
Po jakiś 15 minutach znalazłam czego szukałam. Z szuflady starego biurka wyciągnęłam kilkanaście niedbale rzuconych kopert. Żadna nie była otworzona, ale były pogniecione.
Pozbierałam je i zsuwając się po ścianie otworzyłam jedną z nich wyglądającą na najstarszą. Ciężko wzdychając przejechałam wzrokiem po tekście.
Droga Alice
      Właśnie wyjechałam. Jak się czujesz ? Minęły w końcu 4 dni. Przepraszam, że nie napisałam od razu, ale jakoś nie miała odwagi. Aż słyszę twój zadziorny głos " Na na na na na ale z ciebie tchórz". Pewnie jesteś na mnie wściekła. Teraz jesteś może za młoda na to, by zrozumieć czemu wyjechałam z jakimś kolesiem zamiast zostać z tobą. 
Kiedyś to pojmiesz. Ten list będzie krótki bo zapewne jak się rozpiszę to nie będziesz chciała tego czytać.
Pamiętaj kocham cię.
Twoja tchórzliwa starsza siostra.
~Alex
Odłożyłam o z drugiej strony i nie czekając długo otworzyłam kolejny zgodnie z datą. Jego koperta była czerwona.
Droga Alice
       Wszystkiego najlepszego ! Masz 14 lat dziewczyno ! Kto wie czy właśnie nie rwiesz jakiegoś chłopaka. W końcu wchodzisz w fazę buntu.
Nie odpisałaś na mój list, ale nie dziwię się. Dzwoniłam, lecz matka nie dała mi z tobą pogadać. Mam nadzieję, że chociaż daje ci listy. Chyba nie jest, aż tak podła, by je chować. Chyba...
Dziś opijam twoje zdrowie, z resztą nie tylko ja, cała paczka dziś świętuje i przesyła ci życzenia urodzinowe. Ty też je godnie uczcij, ale bez przeginania. Żadnego alkoholu mała !
W kopercie nie przegap urodzinowej stówy. Tylko nie wydawaj na papierochy.
Moc całusów, uścisków i wszystkiego co naj naj najlepsze przesyłają wszyscy.
Kocham cię moja nastolatko.
Twoja czująca się staro siostra.
~Alex
W kopercie rzeczywiście była stówka. 
Zaśmiałam się wkładając ją do kieszeni.
Kolejne koperta wywołała u mnie duży niepokój. Była czarna.
Kochana Alice
      To bardzo trudny do napisania list i zapewne znajdziesz na nim zaschnięte łzy. Wszystkim nam, a na pewno tobie jest teraz ciężko. Odszedł od nas Bryan.
Jak się tylko o tym dowiedziałam to wpadłam w histerie. To po prostu straszne i nadal nie umiem sobie wmówić, że go nie ma, że odszedł. Przeżywasz to na pewno bardzo mocno, i trudno ci się z tym pogodzić tak jak mnie, ale musimy żyć dalej. Musimy być silne bo on by tego chciał. Nie pozwoliłby nam płakać. Więc trzymajmy się dla niego. Wspominajmy go dobrze, mamy w końcu zdjęcia i piękne wspomnienia zamknięte w sercach. One nigdy nie odejdą, tak samo jak on. Jest przy nas, jest w naszych sercach, i pamięci.
Tak długo jak o nim pamiętamy nie umrze.
Przepraszam, że nie było mnie na pogrzebie. Nie mogłam patrzeć jak go chowają. Nie miałam też odwagi patrzeć na twoje łzy. Wybacz, że znowu tchórzę.
Kocham cię siostrzyczko.
Twoja pogrążona w wielkim smutku siostra.
~Alex
Zaniosłam się głośnym płaczem. 
Szybko chowając resztę listów listy w torbę wybiegłam z domu, zamykając tylko drzwi i ruszyłam prze siebie mając gdzieś patrzących na mnie ludzi. Normalnie pobiegłabym do Matt'a ale, że go nie było pokierowałam się w stronę domu.
Gdy do niego dobiegłam otworzyłam z zamachem drzwi i wpadłam tam jak oszalała.
Zlokalizowałam Alex stojącą samotnie w salonie i nadal rycząc rzuciłam się na nią od razu przytulając się do niej.
Ona z początku zszokowana szybko objęła mnie gdy zobaczyła wystające z torby listy.
-Witaj w domu.- Wyszeptała mocno mnie opatulając ramionami.
~~~~
Nie myślcie, że Yuki już nie pokaże pazurków, bo ona dopiero się rozkręca :) Mam też pytanie czy chcecie wiedzieć co jest w reszcie listów czy sobie to odpuścić.
Dziękuje za uwagę.
~Abeyance.

niedziela, 15 czerwca 2014

Dziewiąte kłamstwo: "Wole być sama"

Nie chce, do szkoły....nie idę do szkoły.
Zwykle nie chce mi się chodzić do tego budynku, ale dziś to już wyjątkowo.
Zatopiłam się z powrotem w poduszce i zamknęłam oczy....Fuck już nie zasnę.
Podniosłam się do siadu, przecierając nie ogarniające niczego oczy. Po przebudzeniu potrzebuje co najmniej 10 do 20 minut, by całkowicie zrozumieć, że już nie śpię. Gdy już to do mnie dotrze wstaję i kieruję się do łazienki, by wziąć szybki prysznic, aaale skoro nie idę do szkoły to wezmę porządną kąpiel, bo nie ściemniając śmierdzę.
Wzięłam szczotkę z biurka, i jakieś ciuchy...wyjrzałam przez okno. Słońce. Wrzuciłam więc spodnie z powrotem do szafy i zamiast nich zgarnęłam krótkie spodenki....nie mogę ubrać krótkich spodenek. KURWA ! Wrzuciłam spodenki do szafy i wzięłam czarne spodnie z własnoręcznie wytartą czaszką na kolanie (taak nudziło mi się a miałam pilniczek), bo innego koloru spodni oczywiście nie mam . Teraz koszulka...skoro słońce to biorę białą, skoro białą to tą na ramiączkach z czarnym napisem  "I hope you fucking die".
I ruszyłam wreszcie do łazienki. Wlazłam tam, a że miałam ten luksus i ta łazienka była tylko moja ! To zadowolona nadałam sobie wody i wrzuciłam brudne ciuchy do kosza na pranie.
Jaaak miło. Ciepła woda i kawowe mydliny, czego chcieć więcej ?
Przymknęłam oczy i zanurzyłam się całkowicie na kilka sekund.
Gdy byłam już czysta i pachnąca ubrałam się i uczesałam, by w końcu wyglądać jak człowiek choć w umiarkowanym stopniu.
I....zaburczało mi w brzuchu...i właśnie się skapnęłam, że od dłuższego czasu nic nie jadłam...
A pani od biologi (była pragnę dodać) zawsze gadała patrząc wymownie na mnie i na czerwonego, że "Palenie na pusty żołądek jest bardzo niebezpieczne...". I tyle zapamiętałam...
Zbiegłam na dół i co ? Pusto. Cisza i dziwne echo, normalnie poczułam się jakby była już apokalipsa zombie na, którą osobiście czekam.
Wlazłam do kuchni, nasypałam demonowi karmy do miski, wyciągnęłam mleko płatki i miskę, zalałam je i usiadłam przy stole.
A to co ? No tak kartka informacyjna.
Jesteśmy wszyscy w studiu. Zrób sobie śniadanie my będziemy jakoś wieczorem.
Masz tu klucze i nasze numery jakby co.
Alex.
Na drugiej karteczce napisane były numery chłopaków, ich dziewczyn a nawet kukły. Prychnęłam śmiechem gdy przeczytałam podpis pod jej numerem "Pod ten lepiej nie dzwoń..." jeszcze mnie tak nie pojebało by w razie mojego zgonu, czy apokalipsy dzwonić akurat do niej.
Powoli bo powoli ale zjadłam te płatki i wpakowałam miskę do zmywarki. Teraz czas uzupełnić niedobór nikotyny.
Poszłam z powrotem na górę po fajkę i zapalniczkę skitraną w szufladzie biurka. Otworzyłam okno na oścież i usiadłam na parapecie.
Trzeba by było wyjść chyba.  Z papierosem w ustach skierowałam się do półki z różnymi pierdołami.
Zabrałam z niej  rękawiczkę w czarno-białe pasy do łokcia, i długą w postaci czarnej siatki do nadgarstka czarny naszyjnik z żyletką, zmieniłam kolczyk w wardze z kółka na czarny labret, przypięłam długi do kolan łańcuch przy spodniach, i żeby te spodnie mi nie spadały ubrałam pasek z ćwiekami.
Obejrzałam się w lustrze i wpadł mi pomysł do głowy.
Chcę kolczyk w wardze z drugiej strony ! Tak, chcę mieć snake bites !
Chwyciłam za telefon, wyrzucając przy okazji peta przez okno.
-Buongiorno tutaj automatyczna se....
-Smile przestań robić z siebie debila, bo i tak nim jesteś.- Przerwałam mu.
-No dzięki.- Powiedział z udawaną urazą.
-Słuchaj stary jest misja.
-Napadniemy na bank ?- Jaka ekscytacja.
-Jeszcze nie, ale kujesz mnie dzisiaj.- Już zakładałam stare, podarte czarne trampki.
-Gdzie ?
-W wardze po drugiej stronie.- Wcisnęłam oba i poklepałam psa, by zszedł z łóżka i poszedł ze mną.
-Nie ma sprawy zaraz wszystko przygotuję.- Na tym to zawsze można polegać.
-To my już idziemy. Nara.
-Na razie.
Rozłączyłam się i zbiegłam na dół, chwytając po drodze torbę i kluczę.
Zamknęłam drzwi, i po prostu ruszyłam do domu czerwonego.
Tak zaraz będzie sranie, że to nie modre, by samemu robić kolczyki. Powiem szczerze, że Matt utrzymuję higienę sprzętu itp. lepiej niż niejeden piercer tutaj. Robił mi wszystkie kolczyki jakie obecnie mam. I nie bierze za to kasy oczywiście.
Weszłam mu do domu bez zbędnego pukania i od razu pobiegłam do salony gdzie leżały nieodpakowane, igła, szczypce, kolczyk, octanisept, i płyn do dezynfekcji rąk.
-Siema.- Rzucił schodząc na dół z linijką i mazakiem w dłoni.
-Siema.- Przybiliśmy żółwika na powitanie.
Położył resztę rzeczy na stół i wskazał mi kanapę.
-Proszę cię bardzo.
-Dzięki, kacie.- Zaśmiałam się i posadziłam tyłek.
Usiadł na przeciw, a ja zdjęłam kolczyk, by mógł równo zaznaczyć miejsce.
Zgarnął linijkę i mazak. Odrysował kropkę sprawdzając z przymrużonymi oczami czy jest równo, po czym posmarował płynem ręce, i spryskał mi wargę octaniseptem.
-Gotowa ?- Spytał odpakowując szczypce i igłę.
-Zawsze i na wszystko.- Odpowiedziałam zakładając starego kolczyka.
Kiwnął głową i szczypcami złapał moją wargę.
Sprawdził jeszcze czy wszystko jest ok i jednym szybkim ruchem wbił igłę. Skrzywiłam się nieznacznie.
-Już.- Zakomunikował bez większego zainteresowania moim bólem. Dzięki przyjacielu.
Włożył jeszcze kolczyka korekcyjnego, który od mojego normalnego różnił się jedynie kolorem, bo był srebrny i zabrał szczypce. I po krzyku.
Chciałam odruchowo oblizać miejsce, ale on stuknął mnie w łeb.
-Gdzie z tym jęzorem ?- Przeczyścił mi znów rankę octaniseptem.
-Dzięki.- Powiedziałam z lekko odrętwiałą wargą.
-Spoko.- Zaczął zbierać wszelkie ślady zbrodni.
I tak oblizałam wargę.
-Notabene brawo inteligencie za zgubienie soczewki !-Krzyknął z kuchni.
-Spierdalaj !-Odkrzyknęłam, choć niepotrzebnie bo właśnie właził z dwoma szklankami coli do salonu.
Gadaliśmy jakiś czas. Dowiedziałam się, że rodzice czerwonego zabierają go do ciotki i nie będzie z nim żadnego kontaktu.
-Nie ma tam kurwa zasięgu uwierzysz ?- Załamał się biedny.
Matko nie ma zasięgu ? Dla kogoś uzależnionego od telefonu (czyt. Matt) to serio tragedia.
A i dla mnie nie było to za wygodne, bo będę się nudzić.
~~Alex~~
Nie mogłam się jakoś odnaleźć w studiu. Chłopacy pracowali nad nową płytą a my siedziałyśmy przy stoliku pijąc kawę. Zwykle dyskutowałyśmy o wszystkim i o niczym, ale ja milczałam. Całkowicie się odcięłam myśląc co robi Alice. A jak jest głodna ? A jak wyszła i się zgubiła ? A jak...
-Ona ma 16 lat poradzi sobie.
Podniosłam nagle głowę jak obudzona z transu i spojrzałam na uśmiechającą się Sammi.
-Wiem, ale ja się teraz czuje tak jakoś podle.- Jęknęłam upijając duży łyk kawy.
-Ty podle ? To Juliet powinna się tak czuć ! Nie masz sobie nic do zarzucenia kochanie.- Objęła mnie ramieniem.
-No właśnie, zachowała się podle.
-Lauren miałaś rzucić palenie o ile mi świta.- Sammi posłała jej mordercze spojrzenie.
-Wiem, wiem spokojnie rzucę.- Coś mi mówi, że powiedziała to na odpierdol.
Znów odleciałam. Może nie chodzi tylko o to, że wybyłam z domu razem z Ashe'm. A jeśli chodzi o to, że została kompletnie sama i czuła się samotnie ? Wiedziałam przecież jak traktują ją inne dzieci i jak bardzo było jej w tedy przykro. Jak płakała wtulona w poduszkę bo bała się mamy. A ja jako starsza siostra zawiodłam...
-Alex nie odlatuj nam stąd. Wróć do nas !
-Alex Rain ! Obecna, gotowa i skupiona !- Krzyknęłam podnosząc pięść do góry.
Wywołało to salwę śmiechu.
~~Yuki~~
Siedziałam u czerwonego do wieczora. Zrobiło się ciemno a ja szczerze mówiąc byłam wykończona, więc szybko się z nim żegnając ruszyłam do domu.
Odpaliłam papierosa i szybkim marszem ruszyłam przed siebie.
Nienawidzę tego miasta, ale i nie potrafię z niego uciec. Jest ono jakby przeklęte. Ludzie, którzy tu przyjeżdżają i wkraczają w jego mroczne zakamarki nie potrafią już inaczej funkcjonować. Uzależniają się od narkotyków, wpadają w długi, w inne uzależnienia, albo po prostu podoba im się brak zasad i nocny rozpierdol na ulicach.
Ja wpadłam po uszy już od dnia w, którym się urodziłam, choć do dnia gdy Alex wyjechała byłam jakby chroniona od niego. Potem...niestety ale ten przestępczy świat mnie złapał i nadal nie chce wypuścić.
Tak, tak właśnie się wychowałam. W świecie przemocy, pieniędzy, prochów, i patologii. 
Dora koniec wywodów doszłam do budynku. Oooo pali się światło, już przyjechali
Weszłam do domu i ruszyłam do kuchni żeby coś chapnąć i przy okazji nakarmić demona.
-Gdzie byłaś ?- Alex siedziała na blacie z kubkiem herbaty w dłoniach.
-U Matt'a przekuwał mi wargę.
-Co ?- Podbiegła i spojrzała na moją wargę.- Ni...- Powstrzymała się jakby coś do niej dotarło i uśmiechnęła się delikatnie.- W twoim wieku też chodziłam po kumplach, by zrobili mi kolczyki.
-Poruszająca historia.- Mruknęłam podchodząc o lodówki.
Coś ją dręczyło. Widać, że chciała mi coś powiedzieć, ale jakby się bała.
-No mów.- Spojrzałam na nią wgryzając się w kanapkę.
Odetchnęła głęboko i spojrzała na mnie smutno.
- Kocham cię.- O z grubej rury na wstęp.- I chcę żeby było tak jak kiedyś.
- Nie ma opcji.- Odpowiedziałam szybko.
Widząc niezrozumienie w jej oczach, uśmiechnęłam się pogardliwie i podchodząc powoli spojrzałam jej w oczy.
-Nie jestem już taka jak kiedyś.- Zaczęłam kręcąc głową.- W przeciwieństwie do ciebie nie miałam gór ze złota. Matka mnie nie rozpieszczała, bo wolała idealną ciebie. Na mnie tylko odreagowywała stres i niespełnione ambicje ! I nie miałam nic do tego bo ty byłaś w ok. Dopóki nie wyjechałaś. Miałaś wszystko ! Chłopaka przy sobie, przyjaciół, kasę. A ja ? Miałam na karku matkę lubiącą mnie walnąć, i obrzucić błotem ! Miałam wpierdol w szkole na każdej przerwie !
-Alice...-Nie dowierzała w to co słyszy. Jej oczy się zaszkliły, a ja już nie panując nad sobą zaczęłam z siebie wyrzucać to co zbierało się we mnie przez te wszystkie lata.
-Wiesz jakie to uczucie gdy boisz się iść do szkoły bo za zakrętem stoi naćpany, albo najebany gościu, który ma ochotę poruchać a ty masz 12 lat ?! Mam farta, że nic mi nie jest ! Ciebie matka odwoziła bezpiecznie do szkoły ! W moim przypadku miała wyjebane czy nie wrócę do domu, bo leżałabym zgwałcona i rozpruta w rowie ! Ale się w końcu skończyło. Skończyła się miła Alice, która bała się własnego cienia ! I oto masz mnie.- Rozłożyłam ramiona chcąc pokazać swoją postać.- Widzisz jak kończy dziecko wychowane w świecie gdzie żądzą patologia, kłamstwa, hazard, używki, narkotyki i tanie dziwki ?! Kończy z zapełnioną kartoteką ! Teraz potrafię się sama bronić i radzić sobie bo nigdy nikt nie głaskał mnie po głowie mówiąc "będzie dobrze" zawsze musiałam sobie sama torować drogę do akceptacji ! 
-Zamknij się już bo zaczynasz ryczeć !
Ma rację jeszcze trochę i zaszkliły by mi się oczy.
-Powiedziałaś i tak za dużo ! Resztę zostaw dla siebie ! Szczególnie wiadomą część !
Zacisnęłam dłonie w pięści i wściekle sycząc wybiegłam na dwór, prosto w odmęty nocy.
Dobrze że się nie rozpędziłam za bardzo....
Powstrzymałam się przed powiedzeniem reszty, ale powiedziałam dużo za dużo. 
-Mam już dość. Ty też demon ?....Demon ?- Rozejrzałam się dookoła, ale psa przy mnie nie było.- Demon !
Już lekko spanikowana rzucałam wzrokiem wszędzie, ale jego ani śladu. Przecież za mną wybiegł ! 
-Tego szukasz mała ?- Ten głos...
Z mroków jednej z uliczek wylazła cała banda tych frajerów, których zlałam z czerwonym. Trzymali demona zakutego w kaganiec na smyczy.
-PUŚĆ MOJEGO PSA ŚMIECIU !-Krzyknęłam widząc jak mój pupil szarpie się obnażając kły.
Oni się tylko zaśmiali i osaczyli mnie dookoła.
-Czas się zemścić mała kurwo.- Ktoś chwycił mnie od tyłu za ręce i przyparł twarzą do ceglanego muru.
-Puść mnie pierdolony marginesie ludzkiej ewolucji !- Szarpałam się, ale nawet ja nie dam rady siedmiu naładowanych sterydami kolesi powalić na dechy.
-Zamknij się szmato !- Dostałam kopa w brzuch przez co na moment straciłam dech.
Rozerwali moją bluzę. Już wiedziałam do czego to zmierza...

poniedziałek, 5 maja 2014

Ósme kłamstwo: "Nikogo nie udaję"

Nie, to jakiś koszmar....
Spojrzałam na moje prawe oko w kolorze naprawdę jasnej i chamsko żywej zieleni.
Gdzie ona mogła mi wypaść ?! Ile tak bez niej łaziłam ?!
-Masz oczy jak pies.- Kukła uśmiechnęła się wrednie.
-TO SIĘ NAZYWA RÓŻNOBARWNOŚĆ TĘCZÓWKI SZMATO !- Wykrzyczałam cała w nerwach.
Tak, od dziecka mam to coś zwane "różnobarwnością tęczówki" jedno oko mam czarne a drugie żywo zielone. W przedszkolu czy podstawówce nie było kasy na kupienie mi kolorowej soczewki, a i takiej która nie podrażniła by mi delikatnych oczu. Zgadniecie jak na mnie mówiono ? Husky.
W końcu sama sobie uzbierałam forsę na to i od tamtej pory wszystko było okej. W końcu miałam jeden kolor oczu, ale genialna ja musiała zgubić soczewkę. Wybiegłam do ogrodu, za domem.
Był naprawdę spory i można się było tu łatwo skitrać tak, by nie było cię widać z domu. Właśnie tak zrobiłam. Usiadłam pod starym drzewem chcąc roznieść wszystko w pył, ale zadowoliłam się papierosem....Ponownie stuknęłam się w czoło.
-Zapalniczka.- Warknęłam.
-Trzymaj.- Ktoś usiadł obok.
Andy...no nie jeszcze chłopaka kukły tu brakowało.
Wzięłam jednak od niego zapalniczkę i odpaliłam co po chwili zrobił i on.
-Alex chciała tu przyjść, ale wiedziałem, że polazłaś zapalić.- Powiedział kręcąc głową.- Czemu się tak zdenerwowałaś ?- Spojrzałam na niego jak na idiotę.
-...Bo miała rację ? Wyglądam jak husky.- Warknęłam zasłaniając zielone oko grzywką.
-Ale to fajnie wygląda. Wiesz jedno oko takie a drugie takie, nie znam nikogo kto miałby coś takiego. Jesteś oryginalna dzięki temu.- Uśmiechnął się.- Nie potrzebujesz jakichś soczewek.
Spojrzałam na niego a on nie pytając o zgodę odgarnął mi grzywkę tym samym odsłaniając zielone oko.
-Teraz lepiej.- Stwierdził zadowolony z siebie.
-W cale nie...- Spojrzałam przed siebie.
Westchnął ciężko i ponownie zwrócił wzrok na mnie.
-To, że ktoś ci mówi "Wyglądasz jak dziwak" nie znaczy, że tak jest. Wiesz...nie można zwracać uwagi na takich ludzi. Oni wszyscy wyglądają tak samo, to nudne.- Zrobił coś za co zwykle ludzie dostawali po ryju...objął mnie jedną ręką.- Jak dla mnie jesteś super i nie tuszuj swojej prawdziwej natury.
Serio poczułam się jakoś dziwnie...I w pierwszej chwili serio myślałam, że on chcę mi pomóc...
-Ten frajer chcę zdobyć twoje zaufanie !
Spojrzałam przed siebie i kogo zobaczyłam ? Te kopię odbijającą się w oczku wodnym niedaleko nas.
Spojrzałam na nią pytająco.
-Jesteś głupia czy tylko taką udajesz ? Pamiętasz jak to było z Kim ? Mówiła ci tak samo a potem cię wykorzystała. On ma na pewno podobny plan. Spław frajera !
Miała rację. W tej jednej chwili otworzyłam ponownie swoje oczy na prawdę.
Wstałam gwałtownie posyłając mu gniewne spojrzenie.
-Trzymaj łapska i swoje durne monologi przy sobie ! Nie potrzebuję niczyjej pomocy czaisz ?! Zajmij się sobą człowieku !
Widziałam jego zdziwienie. Nie zważając na to pobiegłam do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami.
-Co ja robię do cholery ?- Sama na siebie byłam wściekła.
Oparłam się o drzwi i ciężko się po nich zsunęłam. Gdy usiadłam demon od razu podbiegł do mnie i zaczął trącać nosem ramię.
Uśmiechnęłam się delikatnie i pogładziłam go po głowie. Mój jedyny przyjaciel jest psem...no i Matt ale nawet jemu do końca nie ufam...
Westchnęłam ciężko i zwróciłam opartą głowę w stronę lustra. Podniosłam się i usiadłam przed nim po turecku, po czym powoli odgarnęłam już przy długą grzywkę z oka i spojrzałam sobie w oczy.
To na prawdę chamska różnica jedno całkowicie czarne tak że nie było prawie widać źrenic, a drugie oczojebno zielone. Już miałam walnąć w lustro pięścią.
-Stój debilko ja tu jestem !
Jeszcze tej tu brakowało.
Zatrzymałam pięść i podeszłam do laptopa.
-Co robisz ? Nie próbuj mnie zagłuszać słyszysz ?!- Darła mordę.
-Zamknij się.- Mruknęłam i włączyłam na całą parę The Rasmus- Lost and Lonely.
Zamknęłam oczy słysząc już tylko przygłuszone krzyki mojej wyobraźni.

~~Alex~~
Byłam w kompletny szoku. Dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo zmieniła się moja siostra. Kiedyś jej oczy były inne. Ufne, roześmiane, nawet większe i bardziej błyszczące, a teraz ? Matowe, wiecznie przymrużone w gniewnej minie. Kiedyś zieleń jej prawego oka kojarzył mi się z soczystą trawą, teraz przypominała jarzący się toksyczny płyn. Czarne za to było puste...
-Alice.- Szepnęłam słysząc trzask zamykanych drzwi do jej pokoju.
To ja teraz byłam za nią odpowiedzialna a sama nie wiedziałam jak do niej dotrzeć.
Po chwili słychać z jej pokoju muzykę. Usiadłam zrezygnowana na kanapie i schowałam twarz w dłoniach.
Ash przytulił  mnie do siebie.
-Będzie dobrze. Ona się tu czuję zagubiona, to dla niej nowa sytuacja.- Szeptał mi do ucha.
Pokiwałam głową na prawdę chcąc wierzyć w jego słowa.
Do salonu wszedł Andy z zamyśloną miną.
-Już wiem jaki jest jej problem.- Stwierdził opierając się rękoma o oparcie skórzanej kanapy.
-Skarbie nie warto...-Ale on nie pozwolił jej dokończyć.
-Czemu jej to powiedziałaś ?- Nie był zdenerwowany.
-Co ?- Udawała idiotkę, choć nie musiała. Naprawdę działała mi na nerwy ostatnio.
-Czemu wyjechałaś z tym tekstem o jej oczach ? To ją na prawdę zraniło.
-A jak ona mnie obraża ?!
-Sama zaczęłaś.- Odrobinę podniósł ton.
Ta prychnęła i spojrzała na jego spokojną twarz.
-Czemu ty jej tak bronisz ?-Wysyczała tym razem przez ściśnięte zęby.
Andy na chwilę zamilkł, lecz po chwili zmienił wyraz twarzy i pewnie spojrzał na Juliet.
-Bo wiem jak jej jest teraz ciężko.
Nikt, nawet ja nie rozumiałam jego odpowiedzi. 
Juliet wyglądała na wściekłą.
-Ta gówniara...
-Ma na imię Alice.- Upomniał ją.
Nie zwróciła na to większej uwagi.
-Przewraca cały dom do góry nogami.- Dokończyła patrząc na wszystkich.
Sama wstałam patrząc na nią.
-Puki co to wszystkie kłótnie zaczynasz właśnie ty ! TY prowokujesz Yuki i TY szukasz pretekstu do obrażenia jej !- Mój gniew sięgał powoli zenitu.
-Alex ma rację.- Powiedziała Sammy stając obok mnie.- To ty ją prowokujesz do takiego zachowania. Przy każdej kłótni był świadek.
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
-Zaczęłaś w kuchni gdy jadła.- Zaczął Jinxx.
-I przed domem jak przyjechała.- Jake jak reszta stanął obok mnie.
-I przed chwilą.- Dokończyła Sammy.
Juliet wyglądała jakby miała pęknąć, i nasz wszystkich rozszarpać. W końcu zacisnęła dłonie w pięści i warcząc wybiegła z domu.
Westchnęłam znów ciężko i wsłuchałam się w piosenkę dochodzącą z pokoju Yuki.

In the valley of deception
There is a river of tears

A dobrze wiedziałam, że sama tylko udawała silną...
~~Yuki~~
Nikomu w tym domu nie można ufać. Widać od razu, że każdy ma w tym interes, jakby nie patrzeć jestem kolejnym lokatorem czyli problemem, i myślą, że mnie ułagodzą takimi tekstami.
Jeszcze czego ! Nie jestem kimś kogo można po prostu oswoić...
Spojrzałam na pudło które mi dali. Leżało sobie na łóżku. Wahając się krótką chwilę podjechałam do niego na krześle,i otworzyłam je.
Na wierzchu był list zapisany nawet ładnym pismem. Wzięłam go i opierając się wygodnie o biurowy fotel zaczęła czytać.

"Mamy nadzieję, że poczujesz się tu jak w domu,
zwracaj się do nas z jakimkolwiek problemem.
Masz teraz kilkoro nowych przyjaciół, braci, i sióstr.
Razem zbudujmy fajny dom ok ?
Nie jesteśmy twoimi wrogami.
Naprawdę chcemy żyć w zgodzie.
Alex, Ashley, Andy, Jinxx, Sammi, Jake, Ella, CC, Lauren.
Czemu nie dziwi mnie brak podpisu kukły ?
Już miałam pognieść kartkę i zwyczajnie wywalić ją do kosza ale...nie chciałam...
Przyznam, że te słowa były na prawdę miłe i,....choć owszem mogły być fałszywe to wzięłam szpilkę z biurka i przypięłam nią kartkę do tapety przy moim łóżku.
Zajrzałam do pudła. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to naszyjnik podobny do różańca tylko, że zamiast krzyża był coś jakby pentagram i łączyły go litery "BVB".
Wyciągnęłam go ostrożnie i obejrzałam z każdej strony. Po zlustrowaniu, odłożyłam go na łóżko, by demon mógł go obejrzeć.
Następnie profesjonalny szkicownik z miejscami na ołówki, gumkę itp. Uśmiechnęłam się lubiłam w chwilach nudy po szkicować...
Zobaczyłam coś nie tylko dla mnie. Z boku zwinięta była czarna, nowiutka, obita ostrymi ćwiekami obroża dla demona. Pokazałam mu ją, a on zaszczekał i zamerdał ogonem. Założyłam mu ją na próbę.
Pasuję idealnie, do jego czarnej sierści i masywnej dość ale i chudej szyi.
W pudełku znalazłam jeszcze nowe słuchawki (stare rozwaliłam przy jednej z kłótni z kukłą...), i co wprawiło mnie w rozbawianie, tamagotchi. Kiedyś, dawno temu Alex niechcący rozwaliła mi takie coś, a ja się darłam, że chcę moje tamagotchi. I proszę, odzyskałam. Prychnęłam śmiechem odkładając zabawkę na biurko.
Znów odwróciłam się do tego naszyjnika. Jakoś najbardziej przykuł moją ciekawość.
Niby był mocno zrobiony a wyglądał na delikatny, i jakiś taki cenny. Ułożyłam go na arafatce leżącej na biurku i nawet się nie rozbierając padłam na łóżko, zahaczając po drodze o pstryczek do światła.
Jedno nie dawało mi zasnąć...demon kuł mnie obrożą....