czwartek, 25 września 2014

Czternaste kłamstwo: "Nie mój problem"

-Powtórz nazwisko...
-Rain.- Powiedziała znów.
Oniemiałam. Kurwa wbiłam się w chodnik.
-Jak...
-Wszystko ci wyjaśnię.- Powiedziała szybko widząc, że wstaję.- Naprawdę ! Jestem córką  Billa Rain'a.- Zmarszczyłam brwi.
-Ojca ? Czyli że...
-Jesteśmy siostrami przyrodnimi.- Uśmiechnęła się.
Spojrzałam na nią jak na idiotkę.
-Pojebało ?- Odwróciła się do niej tyłem z zamiarem pójścia do domu.
-Czekaj ! Mówię prawdę !
-Odejdź.- Warknęłam nie odwracając się.
-Udowodnię to !- Stanęła przede mną.
Sięgnęła do kieszeni skąd wyciągnęła zdjęcie.
-To nasze zdjęcie rodzinne.- Spojrzałam na kawałek papieru w jej dłoni. Na fotografii była ona z jakąś blondynką i....moim ojcem....
Zmarszczyłam brwi kojarząc fakty.
-Ile masz lat ?- Warknęłam patrząc na nią.
-16...
Wszystko ułożyło się w całość....
-I czego teraz ode mnie oczekujesz ?
-Ja...to znaczy oni...zginęli oboje w wypadku samochodowym dwa miesiące temu...
Uniosłam brwi do góry.
-No nieźle i co z tego ?- Widać było, że nie dowierzała w moją obojętność.
~~Andy~~
Gdy Yuki wyszła poczułem niepokój. Było już praktycznie ciemno, a po tym co mi powiedziała zacząłem się bać o jej bezpieczeństwo. Westchnąłem bezsilnie i w przeciwieństwie do reszty, która świętowała odejście Juliet nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Właściwie nic prócz Yuki nie chodziło mi po głowie
"We własnym domu byłam intruzem"
Zmarszczyłem brwi przypominając sobie te słowa. Nie chciała mi nic więcej powiedzieć, więc jedyną opcją do rozeznania się w temacie było wyciągnięcie informacji od Alex. Wyszedłem z kuchni na korytarz gdzie dojrzałem Alex.
-Alex.- Spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Co tam ? 
-Mogę z tobą pogadać ?-Widząc moją powagę przestała się uśmiechać.
-O czym ?
-Alice powiedziała mi, że....była intruzem we własnym domu.- Zacząłem a ona zagryzła wargę.
-Nie tutaj.- Chwyciła mnie za ramię i zaprowadziła na taras.
Usiadła na jednym z foteli z miną identyczną jaką miała Alice gdy opowiadała mi o bliźnie. Usiadłem na fotelu naprzeciw niej.
-Wiesz Andy.- Westchnęła ciężko i spojrzała na mnie szklanymi oczami.- Nasz dom nie był do końca normalny. Matka mnie faworyzowała nawet nie wiem czemu.- Pokręciła głową.- Nie nadawała się na matkę. W naszym domu nie było miłości, a przestrzeń dzień w dzień wypełniał krzyk i kłótnie. Jedynie ja i ojciec opiekowaliśmy się Alice. Gdy się urodziła miałam 7 lat, i gdy lekarze chcieli dać ją na ręce matki, ona nie chciała tego zrobić. Ojciec wziął ją na ręce, a ja nie rozumiałam czemu mama nie chcę patrzeć na moją siostrzyczkę. Ale gdy Alice miała 6 lat ojciec od nas odszedł bo nie chciał już patrzeć na matkę, Alice była załamana i przez kilka dni płakała w nocy. Gdy ojciec chciał wejść do auta chwyciła go za marynarkę i błagała by jej tam nie zostawiał, obiecywała że będzie najlepszą córką na świecie jeśli tylko zostanie, ale on jedynie obiecał jej, że po nią wróci.
-Nie wrócił.- Powiedziałem patrząc jak ociera pojedynczą łzę.
Pokręciła głową.
-Nigdy go już więcej nie widziałyśmy.-Przełknęła ślinę.- Matka się tym nie przejęła. Ale pewnej nocy wróciła całkowicie pijana do domu. Ledwie trzymała się na nogach więc ja musiałam pomóc jej wejść do domu, Alice zeszła na dół żeby zobaczyć co się dzieje, miała w tedy 8 lat, a ja 15. Matka spojrzała na nią i powiedziała "Czego tu chcesz szczeniaku ?" powiedziałam żeby tak do niej nie mówiła a ona w tedy..-Nabrała powietrza w płuca.- Spojrzała na mnie i powiedziała " Czemu nie ? To jest mały, wstrętny bachor...
~~Alex~~
Cała sytuacja stanęła mi przed oczami...
-Mamo przestań !
-Co przestań ?!- Ledwo co trafiła na kanapę. Spojrzała na stojącą na schodach Alice.- Jak miałam ją w brzuchu czułam się jakbym nosiła pasożyta a nie dziecko !
-Jak możesz ?-Pokręciłam głową nie mogąc uwierzyć.
-Mówię jak jest !- Mówiąc te paskudne słowa miała celność patrzeć mi w oczy.
Spojrzałam na Alice.Stała na szczycie schodów. Zaciskała rączkę na poręczy ledwie powstrzymując łzy. Dolna warga zadrżała jej gwałtownie. 
-Alice...-Nim zdążyłam coś zrobić pobiegła do pokoju trzaskając drzwiami.
-Nie trzaskaj drzwiami defekcie !- Zacisnęłam zęby.
-Nie jest żadnym defektem !
-Jest ! Nikt normalny nie ma dwóch innych kolorów oczu !
-To ty ją taką urodziłaś ! To nie jest żaden defekt !
-Nie podnoś na mnie głosu ! I przynieś mi piwo !- Coraz bardziej bełkotała.
Zacisnęłam dłonie w pięść.
-Sama sobie przynieś.- Wysyczałam przez zęby i poszłam na górę do małej.
~~Andy~~
-Ciągle powtarzała Yuki że, jest pomyłką, pasożytem, śmieciem... a ja nie wiedziałam co zrobić...
Zatkało mnie.
-Jak matka...
-To nie była matka...To był potwór.- Powiedziała patrząc mi w oczy.- Potwór, który zabił moją siostrę i stworzył to czym teraz jest Alice. Kiedyś była taka kochana, słodka, miła mimo tego piekła co miała w domu...
-Już spokojnie.- Położyłem dłoń na jej kolanie.
Sam miałem...ochotę zwyczajnie zapłakać...Obie przeżyły coś strasznego, coś czego nikt nie powinien przeżyć....
~~Yuki~~
-Nie obchodzi cię to ?- Patrzała na mnie z niedowierzaniem.
-Nie, zwisa mi to. Ojciec miał nie gdzieś bo moja matka była kupą złomu, a twoja niezłą laską do poruchania z tego co wiedzę. Nie myślę o nim jak o ojcu bardziej jak oooo...- Udałam zamyślenie.- Dawcy spermy. Więc bierz ten papierek, zejdź mi z oczu, i nie wtrącaj się w moje życie.- Uśmiechnęłam się wrednie omijając ją.
-To był twój tata....- Jezu ona prawie ryczy.
-Ta, zapłodnił moją matkę. Wykonał swoje zadanie.- Spojrzałam na nią ostatni raz.- Tylko do tego się nadawał.
-Ja...myślałam, że....jesteś inna....on tyle o tobie mówił....- Nosz kurrrr....!
-Jest mi w chuj przykro, że się rozczarowałaś...nie jednak gówno mnie to obchodzi. A teraz idź i ciesz się, że w ogóle uratowałam twój tchórzliwy tyłek z łap tamtych śmieci, więcej się to nie powtórzy więc radzę ci się tam nie pokazywać.- Westchnęłam.- Tam każdy dba o siebie.
Zostawiłam ją samej sobie mając dosłownie dość wszystkiego. Weszłam na podwórko, a gdy podniosłam głowę...zobaczyłam czerwony łeb na schodkach.
-SMILE !!- Podbiegłam do niego, i rzuciłam na szyję.
-Łooo jakie miłe przywitanie. Ćpałaś ?- Zaśmiał się przytulając mnie.
-Nie, ale przydałoby mi się...
-Co jest ?- Spoważniał nagle.
Odetchnęłam głęboko.
-Wyjechałeś i wszystko zaczęło się pierdolić stary...nigdy więcej tego nie rób...

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział oby tak dalej :) . Życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę już czytam twojego bloga i przepraszam że nie dodawałam komętaży :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeej, Matt wrócił, cieszmy i radujmy się c:

    OdpowiedzUsuń