Gdy się obudziłam była 11:00. Wstałam powoli przecierając twarz dłońmi, i ziewając. Aż miałam ochotę dać sobie w twarz za to co się wczoraj stało. Kurwa przytuliłam się do niego, co mi odpieprzyło ? Westchnęłam głęboko waląc lekko pięściami w łeb. Po chwili podniosłam gwałtownie głowę do góry.
Dobra stało się nie ma co płakać nad potłuczoną szklanką.
Westchnęłam głęboko zaspana jak nie wiem, i czując gastro po paleniu zeszłam na dół chcąc tylko dorwać się do lodówki. Lazłam jak zombie, i na bank wyglądałam podobnie.
Gdy byłam już na dole zobaczyłam akurat jego. Ja nie mogę kurwa ! Nawet lepiej by było gdyby siedziała tu kukła ja jebie !
Po raz kolejny przetarłam twarz dłonią i spojrzałam na niego, nadal nie wchodząc do kuchni. Siedział zaspany nad kubkiem kawy. Nasz gwazdorzyna wygląda jakby nie spał całą noc. Czyżby go koś wywalił z pokoju ? Wahałam się jeszcze...puki znów nie zaburczało mi w brzuchu.
Weszłam w końcu do pomieszczenia od razu podchodząc do lodówki. Wyciągnęłam kilka produktów i zaczęłam robić kanapki...duuużo kanapek bo na gastro wpierdala się jak nie wiem a i tak nie możesz nie najeść. Jak w ciąży normalnie. Z całą górą żarcia usiadłam naprzeciw niego przy stole.
Chyba się nawet nie zorientował, że tu jestem. Wlepiał nieobecny wzrok w kubek i wyjebane. Najlepiej.
Jedząc powoli czułam się jakoś głupio przez jego obecność, szczególnie, że w ogóle nie zwracał na mnie uwagi.
Gdy wgryzłam się w trzecią kanapkę zrobiło mi się go jakoś dziwnie szkoda i dobrze wiedząc, że pewnie nic nie jadł przesunęłam talerz w jego stronę. Podniósł powoli głowę patrząc na talerz a potem na mnie.
Uśmiechnął się delikatnie i wziął jedną z nich.
-Dzięki.- Ugryzł spory kawałek.
-Spoko.- Odpowiedziałam z pełną gębą mając wyjebane na maniery.
Jedliśmy w ciszy, aż w końcu skończyły się kanapki. Mimo to nie odchodziłam od stołu. On za to dopił kawę i wstał, by włożyć kubek do zmywarki. Z kieszeni spodni wyciągnął z niej paczkę fajek, by wziąć jednego a mi podsunąć resztę paczki.
Wzięłam jednego.
-Dzięki.
-Nie ma sprawy.- Zapaliliśmy.
Z papierosem w ręce poszłam do salonu, on poszedł za mną.
-Gdzie wszystkich wywiało ?-Spytałam siadając na kanapie.
-Są w studiu.- Odpowiedział również siadając.
-A ty nie ?- Spojrzałam na niego.
-Nie, jakoś chujowo się czuję.- Wypuścił dym z płuc.
Pokiwałam głową dobrze widząc w jakim jest stanie.
-A jak ty się czujesz ?- Spojrzał znów na mnie.
-Też nie za dobrze.- Skrzywiłam się zgaszając peta w leżącej na stole popielniczce.
Właściwie czemu przedmioty leżą albo stoją ? Przecież taka popielniczka nie ma innej pozycji więc równie dobrze można powiedzieć, że stoi a nie leży kurwa. Z resztą o czym ja pierdole ? Kogo obchodzi czy leży, czy stoi, czy nawet kurwa siedzi ?....Jaka ja jestem dziwna...
-Zrobiła ci coś ta popielniczka ?
Spojrzałam na niego pytająco.
-Gapisz się na nią jakbyś chciała ją stłuc.- Zaśmiał się gasząc w niej papierosa.
-Tak, leży a nie stoi.- Odpowiedziałam patrząc na nią.
Prychnął znów śmiechem.
-Logicznie stoi.- Spojrzał na mnie.
-To czemu nie siedzi ?- Spojrzałam na niego.
-Bo lubi stać.
-To bez sensu tak stać.
-Może lubi.
-A jak lubi siedzieć a nie może ?-Wlepiliśmy wzrok w tej nieszczęsnej popielniczce.
-To niech usiądzie.
-Ale nie może.
-Czemu ?
-Bo to kurwa popielniczka !
-Odbierasz jej wolną wole.
-Popielniczce ?
-No.
Spojrzeliśmy na siebie by po chwili wybuchnąć śmiechem. Nie no chyba mnie to zielsko trzyma a on się zjarał oparami.
Trwało to nie długo bo szybko się uspokoiliśmy. Nagle zrobiło się dziwnie niezręcznie.
-Nie jesteś taka zła, gdy nie ubierasz tej swojej bezczelnej maski.
Zbladłam nagle o ile o możliwe z moją trupią karnacją i spojrzałam na niego. O kij mu chodzi ?
-Nie jesteś taka straszna gdy się ciebie lepiej pozna.-Uśmiechnął się delikatnie.
-Stary.- Zaczęłam.- Nie spoufalaj się tak ok ?- Odchrząknęłam.
Wstał tylko po to, by usiąść koło mnie. Odetchnął głęboko.
-Nie musisz mnie uważać za zagrożenie.- Zaczął nie bojąc się patrzeć mi w oczy.- Wiem, że myślisz "O rany wielki gwiazdor się szarogęsi bo jest taki bogaty, sławny itp. Myśli, że wszystko wie a gówno wie" ja dużo wiem.- Przeczesał włosy dłonią.- Wiesz...gdy byłem nastolatkiem byłem gnębiony w szkole.
-Serio ?- Spojrzałam na niego.
Pokiwał głową z lekkim uśmiechem.
-Wiem jak to jest gdy cały świat zwraca się przeciw tobie, i wiem jak trudno jest to przetrwać...
-Nie jest tak źle.-Przerwałam mu.- Nie jestem już małą dziewczynką i umiem sama się bronić.
-Nie wątpię.- Zaśmiał się krótko.- Ale nie jesteś też kobietą i inni odpowiadają za ciebie, a konkretnie Alex. Musisz zrozumieć, że nie chcemy wojny z tobą.
-A kukła ?- Jakoś nie mogę tego powiedzieć bez złośliwego tonu, no ni chuja.
-Juliet ?-Spytał, choć wiedział że o nią chodzi.- Prawda nie przepada za tobą....
-Przyzwyczaiłam się do tego. We własnym domu byłam intruzem.- Nim coś powiedział dodałam.- Nie, nie chcę o tym gadać.
Pokiwała głową na znak, że rozumie.
-Za tydzień zdejmują ci szwy.- Spojrzał na moją wargę marszcząc brwi.
-Skąd to wiesz ?
-Alex mi mówiła.- Fajnie, mi nie wspomniała słowem.
Dobra stało się nie ma co płakać nad potłuczoną szklanką.
Westchnęłam głęboko zaspana jak nie wiem, i czując gastro po paleniu zeszłam na dół chcąc tylko dorwać się do lodówki. Lazłam jak zombie, i na bank wyglądałam podobnie.
Gdy byłam już na dole zobaczyłam akurat jego. Ja nie mogę kurwa ! Nawet lepiej by było gdyby siedziała tu kukła ja jebie !
Po raz kolejny przetarłam twarz dłonią i spojrzałam na niego, nadal nie wchodząc do kuchni. Siedział zaspany nad kubkiem kawy. Nasz gwazdorzyna wygląda jakby nie spał całą noc. Czyżby go koś wywalił z pokoju ? Wahałam się jeszcze...puki znów nie zaburczało mi w brzuchu.
Weszłam w końcu do pomieszczenia od razu podchodząc do lodówki. Wyciągnęłam kilka produktów i zaczęłam robić kanapki...duuużo kanapek bo na gastro wpierdala się jak nie wiem a i tak nie możesz nie najeść. Jak w ciąży normalnie. Z całą górą żarcia usiadłam naprzeciw niego przy stole.
Chyba się nawet nie zorientował, że tu jestem. Wlepiał nieobecny wzrok w kubek i wyjebane. Najlepiej.
Jedząc powoli czułam się jakoś głupio przez jego obecność, szczególnie, że w ogóle nie zwracał na mnie uwagi.
Gdy wgryzłam się w trzecią kanapkę zrobiło mi się go jakoś dziwnie szkoda i dobrze wiedząc, że pewnie nic nie jadł przesunęłam talerz w jego stronę. Podniósł powoli głowę patrząc na talerz a potem na mnie.
Uśmiechnął się delikatnie i wziął jedną z nich.
-Dzięki.- Ugryzł spory kawałek.
-Spoko.- Odpowiedziałam z pełną gębą mając wyjebane na maniery.
Jedliśmy w ciszy, aż w końcu skończyły się kanapki. Mimo to nie odchodziłam od stołu. On za to dopił kawę i wstał, by włożyć kubek do zmywarki. Z kieszeni spodni wyciągnął z niej paczkę fajek, by wziąć jednego a mi podsunąć resztę paczki.
Wzięłam jednego.
-Dzięki.
-Nie ma sprawy.- Zapaliliśmy.
Z papierosem w ręce poszłam do salonu, on poszedł za mną.
-Gdzie wszystkich wywiało ?-Spytałam siadając na kanapie.
-Są w studiu.- Odpowiedział również siadając.
-A ty nie ?- Spojrzałam na niego.
-Nie, jakoś chujowo się czuję.- Wypuścił dym z płuc.
Pokiwałam głową dobrze widząc w jakim jest stanie.
-A jak ty się czujesz ?- Spojrzał znów na mnie.
-Też nie za dobrze.- Skrzywiłam się zgaszając peta w leżącej na stole popielniczce.
Właściwie czemu przedmioty leżą albo stoją ? Przecież taka popielniczka nie ma innej pozycji więc równie dobrze można powiedzieć, że stoi a nie leży kurwa. Z resztą o czym ja pierdole ? Kogo obchodzi czy leży, czy stoi, czy nawet kurwa siedzi ?....Jaka ja jestem dziwna...
-Zrobiła ci coś ta popielniczka ?
Spojrzałam na niego pytająco.
-Gapisz się na nią jakbyś chciała ją stłuc.- Zaśmiał się gasząc w niej papierosa.
-Tak, leży a nie stoi.- Odpowiedziałam patrząc na nią.
Prychnął znów śmiechem.
-Logicznie stoi.- Spojrzał na mnie.
-To czemu nie siedzi ?- Spojrzałam na niego.
-Bo lubi stać.
-To bez sensu tak stać.
-Może lubi.
-A jak lubi siedzieć a nie może ?-Wlepiliśmy wzrok w tej nieszczęsnej popielniczce.
-To niech usiądzie.
-Ale nie może.
-Czemu ?
-Bo to kurwa popielniczka !
-Odbierasz jej wolną wole.
-Popielniczce ?
-No.
Spojrzeliśmy na siebie by po chwili wybuchnąć śmiechem. Nie no chyba mnie to zielsko trzyma a on się zjarał oparami.
Trwało to nie długo bo szybko się uspokoiliśmy. Nagle zrobiło się dziwnie niezręcznie.
-Nie jesteś taka zła, gdy nie ubierasz tej swojej bezczelnej maski.
Zbladłam nagle o ile o możliwe z moją trupią karnacją i spojrzałam na niego. O kij mu chodzi ?
-Nie jesteś taka straszna gdy się ciebie lepiej pozna.-Uśmiechnął się delikatnie.
-Stary.- Zaczęłam.- Nie spoufalaj się tak ok ?- Odchrząknęłam.
Wstał tylko po to, by usiąść koło mnie. Odetchnął głęboko.
-Nie musisz mnie uważać za zagrożenie.- Zaczął nie bojąc się patrzeć mi w oczy.- Wiem, że myślisz "O rany wielki gwiazdor się szarogęsi bo jest taki bogaty, sławny itp. Myśli, że wszystko wie a gówno wie" ja dużo wiem.- Przeczesał włosy dłonią.- Wiesz...gdy byłem nastolatkiem byłem gnębiony w szkole.
-Serio ?- Spojrzałam na niego.
Pokiwał głową z lekkim uśmiechem.
-Wiem jak to jest gdy cały świat zwraca się przeciw tobie, i wiem jak trudno jest to przetrwać...
-Nie jest tak źle.-Przerwałam mu.- Nie jestem już małą dziewczynką i umiem sama się bronić.
-Nie wątpię.- Zaśmiał się krótko.- Ale nie jesteś też kobietą i inni odpowiadają za ciebie, a konkretnie Alex. Musisz zrozumieć, że nie chcemy wojny z tobą.
-A kukła ?- Jakoś nie mogę tego powiedzieć bez złośliwego tonu, no ni chuja.
-Juliet ?-Spytał, choć wiedział że o nią chodzi.- Prawda nie przepada za tobą....
-Przyzwyczaiłam się do tego. We własnym domu byłam intruzem.- Nim coś powiedział dodałam.- Nie, nie chcę o tym gadać.
Pokiwała głową na znak, że rozumie.
-Za tydzień zdejmują ci szwy.- Spojrzał na moją wargę marszcząc brwi.
-Skąd to wiesz ?
-Alex mi mówiła.- Fajnie, mi nie wspomniała słowem.
~~Andy~~
Skoro chcę, by mi zaufała i otworzyła przede mną ja też muszę być z nią szczery.
-Wywaliła cię z pokoju ?-Nagle odezwała się po chwili ciszy.
-Co ?- Spytałem mając nadzieje, że sprecyzuje pytanie.
-Wyglądasz na przeżutego, wyplutego i podpalonego. Nie spałeś całą noc nie ? Wywaliła cię z łóżka.- Jej szczerość mnie powala. Uśmiechnąłem się porozumiewawczo.
-Nie. Sam się wywaliłem.-Uniosła prawą brew do góry.
-Sam się wywaliłeś.- Powtórzyła dziwnie na mnie patrząc.
-Tak. Wstawiłem się za tobą i nie chcąc się kłócić wyszedłem z pokoju.- Nagle zmieniła wyraz twarzy na coś w stylu niedowierzania.
-Za mną ?...Wstawiłeś się za mną ?- Pokiwałem powoli głową.
-Zarobiłem jeszcze policzek.- Odruchowo rozmasowałem go.
-Ten no...dzięki...-W jej głosie ukryty był jakby podziw.- Nikt oprócz Matt'a się za mną nie wstawiał...
-Matt to ten w czerwonych włosach ?-Pokiwała głową.- Twój przyjaciel ?
-Taaa jedyny jakiego mam nie licząc demona. Koleś jest spoko, trzymamy się już jakiś czas razem.
Widać, że się rozchmurzyła. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu widząc jej spokojną twarz. Serio przypominała mi mnie gdy byłem w okresie zamknięcia w sobie.
-Ej.- Spojrzała na mnie pytająco.- Sztama ?-Wyciągnąłem dłoń w jej stronę.
Patrzyła to na mnie, to na wyciągniętą rękę. Aż przypomniał mi się jej pierwszy dzień tutaj.
Po jakiś 5 minutach wahania uśmiechnęła się delikatnie
-Sztama.- Uścisnęła moją rękę.- Ale to nie znaczy, że jakoś wielce się zmienię po prostu...jesteś w porządku...-Zasalutowałem.
-Ta jest !
Przybiliśmy żółwika.
A więc traktat pokojowy między nami podpisany.
Yuki uśmiechnęła się szczerze. Muszę przyznać coś co zabrzmi dziwnie...uwielbiam jej szczery uśmiech, to jak mruży oczy w swój uroczy sposób... O czym ja myślę !
Potrząsnąłem głową próbują się ogarnąć. Może zmiana tematu ?
-Zapłaciłem tamten mandat.
-Serio ?-Prychnęła śmiechem.- Dzięki.
-Spoko w końcu to ja go odebrałem.- Wzruszyłem ramionami.
-Ale nie musiałeś płacić...-Ni stąd ni zowąd na kolana Yuki wskoczyła moja kotka.
Z początku zaskoczona szybko zaczęła ją głaskać.
-To tu są kotałki ?- Aż jej się oczy zaświeciły.
-Tak, są tu dwa koty. To akurat jest Femme.- Z uśmiechem patrzyłem jak wtula nos w jej futro.- Lubisz koty ?
-Uwielbiam.- Przyznała drapiąc zadowoloną Femme za uchem.-Jakim cudem wcześniej ich nie zauważyłam ?- Spytała gdy dołączył do niej też Crow Bear.
-Przychodzą do domu kiedy chcą, bo nie zmuszam ich do bycia w domu ja...
-Dałeś im wolność.- Dokończyła za mnie jakby czytając mi w myślach.
-Skąd wiedziałaś ?
-Tak samo postępuje z demonem. Nie chce by czuł się zmuszony by być przy mnie.- Aż mnie zatkało. Już po tym byłem wstanie powiedzieć, że naprawdę jest miłą i wrażliwą osobą. Uśmiechnąłem się.
-Ten drugi to Crow Bear.
-Fajne imiona.- Nie odrywała oczu i dłoni od kotów.
Nagle zdałem sobie sprawę, że na górze jest dość groźny pies...
-Demon jest...
-Spokojnie, nie skrzywdzi muchy jeśli mu nie wydam komendy albo jeśli nic mi nie grozi.-Zapewniła spokojnie.
-Jesteś pewna ?- Spojrzałem odruchowo na schody.
-Tak jak tego że kukła mnie nie cierpi.- Zapewniła znów.
Uspokoiłem się i na powrót zacząłem oglądać jak bawi się z kotami. Zapaliłem papierosa co po chwili zrobiła też Yuki opierając się o kanapę, a wolną ręką głaszcząc wtulone w siebie koty.
Może i nie do końca, ale usunąłem w małej mierze ten mur, którym się otoczyła...Już dawno nie czułem się tak spokojny jak teraz.
Filozoficzne przemyślenia na temat popielniczki przebiły wszystko.
OdpowiedzUsuńA tak serio to dobrze, że się dogadują
To o popielniczce było świetne.
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział Boski *o*
Popielniczka [*]
OdpowiedzUsuń