~~Andy~~
Jej włosy pachną kawą...
Na chwilę obecną to było moje powietrze. Za każdym razem gdy brałem oddech, mój nos zanurzony w jej włosach mógł wyczuć delikatny zapach kawy.
Otrząsnąłem się jednak gdy poczułem, że drży.
-Zimno ?-Spytałem odsuwając się, na tyle by widzieć jej twarz.
Oplotła się ramionami, nadal drżąc i pokiwała głową. Zauważyłem gęsią skórkę na jej nogach i ramionach.
Ostrożnie zabrałem ją z parapetu, i przeniosłem na jej łóżko. Była rozpalona,a i tak upierała się, że jej zimno. Starłem krople potu z jej czoła, i przykryłem szczelnie kołdrą.
-Lepiej ?-Usiadłem znów przy jej łóżku.
Pokiwała mi jedynie głową, patrząc uważnie w sufit.
Siedziałem przy niej godzinę podczas, której Alex sprawdzała co u niej chyba 10 razy, a mi udało się wmusić w nią leki.
Nie odzywaliśmy się do siebie, ale nie była to nie zręczna cisza. Zwyczajnie nic nie mówiliśmy.
Gdy jednak powoli zaczęła odpływać, wstałem chcąc dać jej odpocząć. Jednak nim zdążyłem się dobrze wyprostować, złapała mnie za rękę.
-Możesz zostać ?- Spytała cicho cicho trawiona przez gorączkę.
Jej oczy jakby zyskały na ciepłych kolorach, gdy patrzała na mnie w sposób tak bezbronny, i błagalny, że nawet gdy bym nie chciał mimowolnie bym usiadł.
Od razu usiadłem z powrotem na fotelu.
Zamknęła oczy, luzując uścisk na mojej ręce. Wolną ręką odgarnąłem mokre włosy z jej czoła.
~~Alex~~
-Rozchorowała się na dobre.- Stwierdziłam schodząc po raz kolejny na dół.
-To jest jakiś nowy zestaw ćwiczeń ?-Spytała Sammi objadając się czekoladą i spojrzała na mnie.- Latasz non stop na górę i na dół. Wyrabiasz sobie łydki ?
-Tak, jestem zbyt leniwa by zapieprzać na dworze- Spojrzałam na tabliczkę czekolady w jej ręce.- Daj kawałek, nie bądź Juliet.-Zaśmiała się wyciągając tabliczkę w moją stronę. Ułamałam sobie jeden pasek.-Notabene jesteś brudna.- Mmmmm czekoladaaaaa.
-Seriooooo ?-Jęknęła poirytowana.- Gdzie znowuuuuu ?
-Na poliku.- Starła.- I na drugim poliku.- Starła.- W kącikach ust.- Zlizała.- Na nosie.- Tym razem spojrzała na mnie trochę podejrzliwie, ale starła.- I na czole.
-Kłamiesz !- Krzyknęła oskarżycielsko.
Uniosłam prawą brew do góry i dałam jej małe podręczne lusterko. Wzięła je i widocznie się zgasiła widząc plamkę czekolady na swoim czole.
-....Jak ?-Wytarła to z mało kumatą miną.
-A bo ja wiem.-Wzruszyłam ramionami.
Zmarszczyła brwi. O-ho teraz będzie rozkminiać "jak ?" i "Kiedy?" to zrobiła.
Po chwili jednak wzruszyła ramionami i wzięła się za czekoladę.
-Jesteś wykończona, idź się połóż.- Spojrzałam znów na Sammi, opierając głowę na ręce.
-Jestem złą siostrą, i opiekunem.- Wyszeptałam chowając oczy w dłoni.
-Oszalałaś ?-Usiadła przy mnie, by móc mnie przytulić.- Jesteś świetną siostrą. Martwisz się o nią, dbasz by nie wylądowała na ulicy, nie śpisz w nocy bo boisz się czy wszystko z nią w porządku. To prawda Alice ma swój charakter, i nie jest zbytnio ufna, ale jest teraz u nas. Jest dla nas wszystkich jak siostra, i może na nas polegać w każdej chwili, bo teraz tu jest jej dom. Duży kochający dom w, którym każdy się o każdego troszczy.- Odsunęła się ode mnie.- I to wszystko dzięki temu, że wywalczyłaś sobie prawo do opieki nad nią. Będzie lepiej, mówię ci.
Uśmiechnęłam się. Kto jak kto, ale Sammi powinna pisać przemówienia.
-Pójdę się położyć.- Wstałam kierując się do mojej wspólnej sypialni z Ash'em.
-Prawidłowo. I nie martw się, będzie lepiej.- Uśmiechnęła się, siadając z powrotem po turecku ze swoją czekoladą.
-A ty nie idziesz spać ?
-OooOOoOoOo nieeee, ja tu czekam na Jinxx'a, bo obiecał mi, że wieczorem zrobi moje ulubione spaghetti.
-O tej godzinie będziesz wcinać spaghetti ?
-Nie popuszczę mu !- Spojrzała na mnie z miną pt. "Mam gdzieś, że jest późno ! Ja chcę moje spaghetti i je dostanę !".
Pokręciłam głową z uśmiechem, i mówiąc jeszcze dziewczynie "dobranoc" poszłam do sypialni. Jednak gdy się w niej znalazłam jakby odechciało mi się spać. Zamiast tego podeszłam do szafy by wyciągnąć z niej spore pudło. Usiadłam z nim na łóżku, po turecku i zdjęłam z niego wieko. Ah, moje pudło wspomnień. Trzymałam tu rysunki, laurki, i różne inne dzieła zrobione przez Alice gdy była mała. Wyciągnęłam pierwszy z brzegu rysunek na, którym byłyśmy tylko my dwie z koślawo napisanym kredkami słowem "rodzina". Uśmiechnęłam się delikatnie, wyciągając laurkę. W wyciętym sercu zawieszony był kryształ, z naszyjnika. Jej kreatywność czasem mnie zaskakiwała. Ledwie odczytałam co było tam napisane. Przymrużyłam oczy "Najlepsza siostra na świecie". Moje oczy się zaszkliły i po chwili poczułam łzy ściekające po moich policzkach.
-Będzie lepiej.- Wyszeptałam sama do siebie, i pociągając nosem wyciągnęłam kolejne rysunki z pudła.
-Jestem złą siostrą, i opiekunem.- Wyszeptałam chowając oczy w dłoni.
-Oszalałaś ?-Usiadła przy mnie, by móc mnie przytulić.- Jesteś świetną siostrą. Martwisz się o nią, dbasz by nie wylądowała na ulicy, nie śpisz w nocy bo boisz się czy wszystko z nią w porządku. To prawda Alice ma swój charakter, i nie jest zbytnio ufna, ale jest teraz u nas. Jest dla nas wszystkich jak siostra, i może na nas polegać w każdej chwili, bo teraz tu jest jej dom. Duży kochający dom w, którym każdy się o każdego troszczy.- Odsunęła się ode mnie.- I to wszystko dzięki temu, że wywalczyłaś sobie prawo do opieki nad nią. Będzie lepiej, mówię ci.
Uśmiechnęłam się. Kto jak kto, ale Sammi powinna pisać przemówienia.
-Pójdę się położyć.- Wstałam kierując się do mojej wspólnej sypialni z Ash'em.
-Prawidłowo. I nie martw się, będzie lepiej.- Uśmiechnęła się, siadając z powrotem po turecku ze swoją czekoladą.
-A ty nie idziesz spać ?
-OooOOoOoOo nieeee, ja tu czekam na Jinxx'a, bo obiecał mi, że wieczorem zrobi moje ulubione spaghetti.
-O tej godzinie będziesz wcinać spaghetti ?
-Nie popuszczę mu !- Spojrzała na mnie z miną pt. "Mam gdzieś, że jest późno ! Ja chcę moje spaghetti i je dostanę !".
Pokręciłam głową z uśmiechem, i mówiąc jeszcze dziewczynie "dobranoc" poszłam do sypialni. Jednak gdy się w niej znalazłam jakby odechciało mi się spać. Zamiast tego podeszłam do szafy by wyciągnąć z niej spore pudło. Usiadłam z nim na łóżku, po turecku i zdjęłam z niego wieko. Ah, moje pudło wspomnień. Trzymałam tu rysunki, laurki, i różne inne dzieła zrobione przez Alice gdy była mała. Wyciągnęłam pierwszy z brzegu rysunek na, którym byłyśmy tylko my dwie z koślawo napisanym kredkami słowem "rodzina". Uśmiechnęłam się delikatnie, wyciągając laurkę. W wyciętym sercu zawieszony był kryształ, z naszyjnika. Jej kreatywność czasem mnie zaskakiwała. Ledwie odczytałam co było tam napisane. Przymrużyłam oczy "Najlepsza siostra na świecie". Moje oczy się zaszkliły i po chwili poczułam łzy ściekające po moich policzkach.
-Będzie lepiej.- Wyszeptałam sama do siebie, i pociągając nosem wyciągnęłam kolejne rysunki z pudła.
~~Andy~~
Mimo, że jej temperatura była wysoka, nadal dygotała z zimna.
Jednak nie chciała bym chociaż wstał po koc. Przyglądałem się więc jak leży z zamkniętymi oczami, oplatając moją rękę od dłoni po łokieć, swoimi ramionami. Pot skroplił się na jej czole, więc starłem go jakąś znalezioną na podłodze koszulką. Pomyślałem, ze skoro chyba śpi to uda mi się pójść po ten koc, ale gdy tylko wstałem uchyliła powieki, i zacieśniła uścisk na mojej ręce.
-Nie idź.- Wyszeptała nie patrząc na mnie.
-Zaraz wrócę, idę tylko po koc.-Zapewniłem nadal stojąc.
-Jest dobrze, nie musisz.
Westchnąłem jedynie i usiadłem z powrotem na krześle.
-Zaśpiewasz mi coś ?- Ledwie co mówiła.
-Co ?- Spytałem próbując ukryć zdziwienie.
-Jesteś wokalistą nie ? Może być coś co napisałeś.
Uśmiechnąłem się delikatnie. Chyba polubię to, że jest chora.
Przeleciałem w myślach piosenki, wybierając w końcu Saviour.
Odchrząknąłem jeszcze dla pewności i zacząłem starając się nie śpiewać za głośno.
I never meant to be the one
Who kept you from the dark
But now I know my wounds are sewn
Because of who you are
I will take this burden on
And become the holy one
But remember I am human
And I’m bound to sing this song
Wzmocniła nieco uścisk na mojej ręce.
So hear my voice,
remind you not to bleed
I am here
Saviour
Will be there
When you are feeling alone, oh
A Saviour
For all that you do
So you live freely
Without their harm
So here I write my lullaby
To all the lonely ones
Remember as you learn to try
To be the one you love
So I can take this pen
And teach you how to live
But what is left unsaid
The greatest gift I give
So hear my voice,
remind you not to bleed
I am here
Saviour
Will be there
When you are feeling alone, oh
A Saviour
For all that you do
So you live freely
Without their harm
Saviour
Will be there
When you are feeling alone, oh
A Saviour
For all that you do
So you live freely
Without their harm
Zmarszczyła lekko brwi, nadal nie otwierając oczu.
When I hear your cries
Praying for life
I will be there
When I hear your cries
Praying for life
I will be there
I will fight.
I will always be there.
I will fight.
yeah...
I nagle stało się coś co było dla mnie równie możliwe co inwazja różowych żyraf z kosmosu...Po policzkach Alice popłynęły łzy...
Nie żeby płakała histerycznie czy łkała. Zwyczajnie leżała na boku z zamkniętymi oczami i nawet się nie krzywiąc pozwalała im płynąć.
Otrząsnąłem się z szoku, co nie było łatwe i delikatnym ruchem otarłem mokre strużki.
-Nie płacz.- Szepnąłem ścierając kolejną łzę.
-Nie płaczę, Mam taką gorączkę że woda ucieka z organizmu.-Mruknęła.
Uśmiechnąłem się.
-Oczy ci się pocą ?-Ależ ja się z niej nie nabijam.
-Mhm...
Pokręciłem głową, patrząc jednocześnie na zegarek.
-Późno.- Mruknąłem unosząc brwi do góry.
-Bardzo ?
-No całkiem...-Pokiwałem głową, znów patrząc na nią.
-Dziwnie tak jak ktoś się przejmuje twoją chorobą...-Prychnęła śmiechem.
-Nikt się tobą nie opiekował nie ?- Czując dziwny ucisk na sercu zacząłem delikatnie gładzić ją po głowie.
-Nie.- Znów prychnęła śmiechem.- Jak byłam chora, kradłam jakimś ludziom kasę, kupowałam tabletki, i ryglowałam drzwi żeby w spokoju odleżeć.
-Kradłaś ?- Mimo, że wiedziałem, mniej więcej jak wyglądała sytuacja z jej matką, to byłem w szoku.
-A skąd niby miałam mieć kasę ? Wiem, że wiesz o mojej matce, widać to po tobie.
Zamrugałem szybko.
-Tak, czasem można z ciebie czytać jak z książki.-Ona nigdy nie przestanie mnie zadziwiać...
Przetarłem twarz dłonią, czując już skutki późnej godziny. Uchyliła minimalnie powieki, ale i tak mogłem zobaczyć jej zmęczony wzrok. Spojrzała na mnie i osunęła się pod ścianę...by zrobić mi miejsce ?
-Mogę ?-Spytałem niekumato, na co ona lekko kiwnęła głową. Ta gorączka ma chyba z 50 stopni...
I teraz sam nie wiedziałem czy pójść do siebie...czy zostać...
Odchrząknąłem jeszcze dla pewności i zacząłem starając się nie śpiewać za głośno.
I never meant to be the one
Who kept you from the dark
But now I know my wounds are sewn
Because of who you are
I will take this burden on
And become the holy one
But remember I am human
And I’m bound to sing this song
Wzmocniła nieco uścisk na mojej ręce.
So hear my voice,
remind you not to bleed
I am here
Saviour
Will be there
When you are feeling alone, oh
A Saviour
For all that you do
So you live freely
Without their harm
So here I write my lullaby
To all the lonely ones
Remember as you learn to try
To be the one you love
So I can take this pen
And teach you how to live
But what is left unsaid
The greatest gift I give
So hear my voice,
remind you not to bleed
I am here
Saviour
Will be there
When you are feeling alone, oh
A Saviour
For all that you do
So you live freely
Without their harm
Saviour
Will be there
When you are feeling alone, oh
A Saviour
For all that you do
So you live freely
Without their harm
Zmarszczyła lekko brwi, nadal nie otwierając oczu.
When I hear your cries
Praying for life
I will be there
When I hear your cries
Praying for life
I will be there
I will fight.
I will always be there.
I will fight.
yeah...
I nagle stało się coś co było dla mnie równie możliwe co inwazja różowych żyraf z kosmosu...Po policzkach Alice popłynęły łzy...
Nie żeby płakała histerycznie czy łkała. Zwyczajnie leżała na boku z zamkniętymi oczami i nawet się nie krzywiąc pozwalała im płynąć.
Otrząsnąłem się z szoku, co nie było łatwe i delikatnym ruchem otarłem mokre strużki.
-Nie płacz.- Szepnąłem ścierając kolejną łzę.
-Nie płaczę, Mam taką gorączkę że woda ucieka z organizmu.-Mruknęła.
Uśmiechnąłem się.
-Oczy ci się pocą ?-Ależ ja się z niej nie nabijam.
-Mhm...
Pokręciłem głową, patrząc jednocześnie na zegarek.
-Późno.- Mruknąłem unosząc brwi do góry.
-Bardzo ?
-No całkiem...-Pokiwałem głową, znów patrząc na nią.
-Dziwnie tak jak ktoś się przejmuje twoją chorobą...-Prychnęła śmiechem.
-Nikt się tobą nie opiekował nie ?- Czując dziwny ucisk na sercu zacząłem delikatnie gładzić ją po głowie.
-Nie.- Znów prychnęła śmiechem.- Jak byłam chora, kradłam jakimś ludziom kasę, kupowałam tabletki, i ryglowałam drzwi żeby w spokoju odleżeć.
-Kradłaś ?- Mimo, że wiedziałem, mniej więcej jak wyglądała sytuacja z jej matką, to byłem w szoku.
-A skąd niby miałam mieć kasę ? Wiem, że wiesz o mojej matce, widać to po tobie.
Zamrugałem szybko.
-Tak, czasem można z ciebie czytać jak z książki.-Ona nigdy nie przestanie mnie zadziwiać...
Przetarłem twarz dłonią, czując już skutki późnej godziny. Uchyliła minimalnie powieki, ale i tak mogłem zobaczyć jej zmęczony wzrok. Spojrzała na mnie i osunęła się pod ścianę...by zrobić mi miejsce ?
-Mogę ?-Spytałem niekumato, na co ona lekko kiwnęła głową. Ta gorączka ma chyba z 50 stopni...
I teraz sam nie wiedziałem czy pójść do siebie...czy zostać...
~~~~
DAM ! DAM ! DAAAAAAM !!! Co się może teraz wydarzyć ?!xD I nie przyzwyczajajcie się do potulnej Yuki bo ona w końcu wyzdrowieje xD
No w końcu!! Dłużej nie można było trzymać w niepewności, co?
OdpowiedzUsuńw każdym razie rozdział ciekawy. Podoba mi się! Błędów nie widziałam, gramatycznie i stylistycznie okej.
Andrzej taki troskliwy ;-;
Mam wrażenie, że popsujesz ich dobre relacje ;-; Nie wiem jak, może Alice się obudzi i pomyśli, że ją wykorzystał? Nevermind.
Życzę dużo weny!
Ebole ma, nie ma co.
OdpowiedzUsuń