Rano obudziłam się trochę skołowana...Cóż może dlatego, że nie mam ubrań, ledwo ogarniam gdzie jestem a obok mnie leży naga dziewczyna...O chuj...
Zakryłam szybko cycki kołdrą, lecz oczywiście moja nad wyraz rozwinięta koordynacja ruchowa zwaliła mnie z łóżka.
-Kurrrrrwa.- Warknęłam gdy mój tyłek brutalnie przywitał podłogę.
Owinęłam się kołdrą równie białą jak moja skóra, przez co wyglądałam jak kurwa mędrzec w todze.
-Nic ci nie jest?- Kompletnie zaspana turkusowo-włosa wychyliła się zza krawędzi łóżka.
-Em...Będę mieć siniaka na dupie, ale chyba nie.- Szczerze? Nie wiedziałam jak się zachować.
-Biedny tyłek.- Stwierdziła z lekkim uśmiechem i jakby nigdy nic wstała po fajki.
Tak kompletnie naga i miała w to ewidentnie wyjebane.
-Po tym co wczoraj robiłyśmy mam się wstydzić?- Zaśmiała się cicho odpalając papierosa.
Otworzyłam szeroko oczy z mało inteligentną miną.
-Czytasz mi w myślach?- Tak kurwa Yuki i ciska piorunami z oczu.
-Bardziej z twojej miny.- Usiadła z powrotem na łóżku po turecku, gdy ja nadal owinięta kołdrą okupywałam podłogę.
-Więc...- Ja jebie świat się kończy Alice Rain się zacięła!
-Usiądź na łóżku nie gryzę.- Uśmiechnęła się tajemniczo.- Aż tak mocno.
W sumie...wyjebane.
Usiadłam naprzeciw niej nadal trzymając na sobie kołdrę, i sama zapaliłam.
-Nie musisz się zakrywać.- Strzepała popiół do stojącej na stoliku popielniczce. No kurwa nie, znowu popielniczka, jakoś nie mogę teraz nie czuć, że mnie prześladują.
-Jestem goła.- Odpowiedziałam inteligentnie.
-Wiem.- Wzruszyła ramionami.- Ja też.- Wypuściła powoli dym z ust wpatrując się we mnie.- Nie masz się czego wstydzić.
Nagle uderzyła we mnie ta świadomość. Zrobiłam to z dziewczyną. Pijana zrobiłam TO z dziewczyną. Dziewczyną, która teraz po prostu siedzi obok mnie i pali ze mną szluga. O ja cię pierdole...Znaczy nie kurwa nie pierdole! Znaczy...kurwa...
-Spokojnie, mogę cię zapewnić, że w ciąże nie zajdziesz.- Zaśmiała się.
-No nie gadaj.- Uniosłam obie brwi do góry.
Turkus zgasiła już końcówkę fajki co zrobiła również z moim i pocałowała mnie.
-Słuchaj.- Powiedziała gdy się odsunęła.- Nie zrobiłyśmy nic strasznego. Było ci dobrze, mnie też. Całe to pierdolenie...- Przerwałam jej.
-Nie chodzi o to....chodzi o to, że...ja jebie...-Normalnie nie mogłam się wypowiedzieć.
-Że nigdy tego nie robiłaś z dziewczyną?
-Chyba tak...-Nie mogłam uwierzyć ile wstydu teraz poczułam.
Ona za to przytuliła mnie do siebie.
-Zacznijmy od początku.- Odsunęła się ode mnie i wyciągnęła rękę.- Mam na imię Sue, ale mów mi Raven.- Uśmiechała się tak miło...
-Alice, ale mów mi Yuki.- Uścisnęłam jej dłoń.
-Miło mi Yuki.-Delikatnie smagała kciukiem moją skórę.
-Ze wszystkimi tak gadasz po seksie?-Spytałam poprawiając na sobie kołdrę.
-Tylko te, które naprawdę mi się podobają tak mają.- Ubrała powoli swoją bieliznę.
-Czyli jesteś...
-Tak lesbiją.- Wyprzedziła mnie.
Kiwnęłam głową wpatrując się w nią.
-Jeśli chcesz się ubrać mogę odwrócić się tyłem. Mimo, że jak ci już mówiłam nie masz się czego wstydzić.
-To mamy odmienne zdanie.- Sięgnęłam po stanik i majtki.
Raven odwróciła się tyłem. Ubrałam się szybko, na prawdę szybko. Sięgnęłam nawet po telefon, w końcu fajnie by było się dowiedzieć, która godzina.
Odblokowałam go...o kurwa 62 nieodebrane połączenia. Witaj przesłuchanie, które będę miała po powrocie!
-Już?
-Tak, tak.- Kompletnie o niej zapomniałam.
-Problemy?- Kiwnęła głową na telefon.
-62 nieodebrane, będę miała wykład.- Odparłam bezsilnie.
-UUuUuUUu to nieźle piękna.-Zignorowałam to mimo uszu.
-To ja zawijam i to na gazie.- Schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam do drzwi.
-Czekaj.- Chwyciła mnie za rękę i dała buziaka w polik.- Do następnego.- Puściła mi oczko i wsunęła coś do kieszeni.
Kiwnęłam jej, nie wiem czemu i szybko wybiegłam z pokoju.
Istne pobojowisko właśnie to zobaczyłam. Smile tego nigdy nie uprzątnie.
Ludzie spali tam gdzie pewnie stali wcześniej, pełno śmieci...szkoda nawet opisywać armagedon po prostu, a czerwonego łba jak okiem sięgnąć nigdzie nie było.
Pokręciłam jedynie głową i wybiegłam na maksymalnym spidzie do domu. Gdy wbiegłam na podwórko, z przerażeniem spojrzałam na drzwi. Nie żebym bała się kary czy coś, ale wizja tego jak mi będą truć zniechęcała mnie do powrotu. Wzięłam jednak głęboki wdech i z odważnie zaciśniętymi pięściami otworzyłam drzwi....i szybko tego pożałowałam.
Od progu powitał mnie Andy. Jego mina mówiła "Jestem wściekły w chuj. Nie spałem całą noc. Masz przejebane.". Wyszczerzyłam zęby w niezręcznym uśmiechu widząc jego założone ręce i karcące spojrzenie.
-Heeeeej staryyy.- Pomachałam mu szukając kątem oka drogi ucieczki.
-Nie spałem całą noc.- Powiedział niskim zdenerwowanym głosem.- Nie spałem całą pierdoloną noc, bo ty zniknęłaś. A teraz przychodzisz do domu i jedyne co masz mi do powiedzenia to "Hej stary"?
Przełknęłam cicho ślinę.
-Mogę to wyjaśnić!- Krzyknęłam odruchowo.
Co ja do cholery gadam...Nie mam nawet wymówki...A przecież prawdy mu nie powiem...
-No słucham.- Wbijał we mnie to wyczekujące spojrzenie.
No dalej mózgu aktywacja, myśl kurwa jakaś dobra wymówka na szybko. Eeeee niech no pokminię, Porwać mnie nikt nie porwał, w kosmitów raczej nie wieży....fuuuuck.
-No podobno możesz się wytłumaczyć.- Nadal to spojrzenie, gościu odpuść mi!
Westchnęłam ciężko jednoznacznie się poddając, na co on pokręcił głową.
-Niech zgadnę piłaś.- Teraz wyglądał bardziej na załamanego niż wściekłego.
-Po czym wnosisz?- Tak udawanie debila jest moją mocną stroną...chyba.
-Wali od ciebie alkoholem.- Ten gościu serio potrafi dogadać.
-Punkt dla ciebie.- Przyznałam kiwając z uznaniem głową.
Jeśli myślicie (bo ja tak myślałam), że to będzie koniec katorgi to grubo się myliliście. Opowiem w skrócie. Andy zaprowadził mnie do salonu gdzie o zgrozo była też Alex. Oboje stali nade mną i dali taki opierdol, że poczułam się jakbym miała 5 lat. Jednak! To nie koniec! Gdy już myślałam, że mogę iść, do domu przyszedł Ash, który o dziwo wstawił się za mną tłumacząc, że każdy kiedyś odpierdalał takie rzeczy. Oczywiście doszło nie do kłótni, a do dyskusji na ten temat. Ludzie miałam jakieś koło dyskusyjne w salonie! Ja za to korzystając z okazji spierdoliłam na górę. Kooooniec.
Nieźle. Jak dla mnie wspaniale. Przespałam się z laską, dostałam opierdol, mój przyjaciel jest dilerem, a na koniec wszystkiego jestem chora. Dziękuję, dobranoc, chuj. Tyle mam do powiedzenia w tym temacie.
Usiadłam ciężko na parapecie, otwierając po chwili okno. Muszę zapalić, bo inaczej nie wyrobię...
Jakoś w połowie fajki ktoś zapukał do drzwi.
-Nosz kurwa mało wam?!- No i nerwy puściły.
-Chciałem tylko pogadać.- Usłyszałam głos wokalisty, o dziwo już spokojny.
Po chwili ciszy wypuściłam ciężko dym z płuc, i nie patrząc nawet na drzwi pozwoliłam mu wejść.
-Właź.
Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a do pokoju wszedł kat od siedmiu boleści. Zamknął je nogą i wkładając fajkę do ust usiadł obok mnie.
-Czemu koniecznie chcesz nam robić na złość?- Walnął prosto z mostu, odpalając ją.
-Co masz przez to na myśli?- Nie chciałam nawet na niego patrzeć, wgapiałam się w widok za oknem.
-To, że my chcemy żeby było ok.- Wziął głęboki wdech.- Ale ty tego nie chcesz. Mam przynajmniej takie wrażenie.
-Żeby było ok.- Prychnęłam śmiechem.- Gdzie jestem ja tam nigdy nie będzie ok, ze mną też nigdy kurwa nie będzie ok!- Zgasiłam peta w jakiś kubku z niedopitą kawą i wstałam z parapetu.
-Ale czemu? Wyjaśnij mi to bo nie rozumiem, a chcę cię zrozumieć, chcę jakoś dotrzeć do ciebie.-Również wrzucił końcówkę do kubka.
Obróciłam się tyłem do niego i bez słowa uwaliłam na łóżko.
-Na chuj ci to rozumieć?- Mruknęłam siadając tak, że mogłam się oprzeć o ścianę.- Za niecałe dwa lata będę pełnoletnia, w tedy już nikt z was nie będzie się musiał ze mną użerać. Wybędę stąd gdzieś w pizdu.
-Przestań tak mówić!.- Uniósł się stając obok łóżka.- To jest twój dom! Nie chcemy żebyś wybywała w pizdu! Chcemy spokojnie żyć w zgodzie! Czemu ty tego nie chcesz?!
-BO NIE JESTEM CZĘŚCIĄ WASZEJ PSEUDORODZINY!- Wykrzyczałam to prosto w jego twarz.- NIE POTRZEBUJE RODZINY! TAK SAMO JAK WSPARCIA, CZY WASZYCH PIEPRZONYCH GADANIN O TYM JAK TO BARDZO WAM NA MNIE ZALEŻY! CHUJA PRAWDA!
Nagle wyraz jego twarzy zmienił się ze zdenerwowanego w...sama nie wiem. Wyglądał jakby serio go to dotknęło, jakbym tymi słowami go zraniła.
-Mówisz że sama dasz sobie radę tak?- Nagle się uspokoił.
-Tak i to o wiele lepiej.- Wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
Pokiwał głową zagryzając lekko wargę.
-Jak? Pijąc? Tnąc się? To jest twój sposób? Tak chcesz żyć?- Cały czas wlepiał we mnie wzrok.
-To nie jest twój interes.
-To jest mój interes Alice. To jest mój pierdolony interes bo się o ciebie martwię tak samo jak inni w tym domu.- Wziął głęboki wdech i usiadł obok mnie.- Wiem, że ciężko ci komukolwiek zaufać. Nie dziwie ci się.
Odwróciłam od niego wzrok.
-Ale proszę chociaż spróbuj nas zrozumieć. Nie chcemy dla ciebie źle...
-Nie chcę nikogo rozumieć.- Zagryzłam wargę.- Cały czas muszę kurwa kogoś rozumieć, z czymś się godzić, i na coś pozwalać. Mam w chuj dość.-Głos mi się lekko złamał.
-Możemy przestać ze sobą walczyć? Ja też mam dość ciągłego krzyczenia, ciągłego denerwowania się i innego gówna.
Pociągnęłam cicho nosem.
-Więc mnie zostaw wreszcie w spokoju.- Westchnęłam.- Żyjcie swoim pieprzonym życiem a moje zostawcie, przestańcie na siłę mnie ugłaskiwać.
-Wypierdol go po prostu z pokoju.
Głos odbił się echem w mojej głowie.
-Zamknij się.- Syknęłam zamykając oczy.
-Nic nie powiedziałem.-Po głosie dało się wyczuć, że jest nieco zbity z tropu.
-Ten raz rusz łbem. Wywal go i będzie z bani, ta wasza gadka to jedno wielkie masło maślane. Słuchać się tego nie da.
-Powiedziałam zamknij się!- Złapałam się za włosy jakby to miało ją wywalić z mojej głowy.
Poczułam dłoń na ramieniu.
-Alice...co się dzieje?
Poczułam się jakby wylał na mnie kubeł zimnej wody. Brawo Yuki teraz ma cię jeszcze za wariatkę.
-Nic...nic się nie dzieje.- Pokręciłam nieco skołowana głową.
Teraz to już w ogóle musi mieć zajebiście wykreowany obraz mnie w głowie.
Moja cicha nadzieja na to, że się przestraszy moich schiz i spierdoli pękła niczym bańka gdy delikatnie mnie objął.
-Co...-Przerwał mi.
-Teraz to ty się zamknij.- Zacisnął oplatające mnie ramiona nieco mocniej.- Jeśli chcesz płakać, płacz. Jeśli chcesz krzyczeć, krzycz. Jeśli chcesz mnie uderzyć, uderz. Jeśli jednak chcesz żebym teraz zostawił cię samą, to nie ma mowy.-Zamrugałam parę razy desperacko chcąc zatrzymać łzy cisnące się do oczu.- Nie udawaj,że nic nie może cię zranić. Jesteś człowiekiem jak każdy, a ludzie mają uczucia.
-Alice on kłamie.
-Wiem.-Odpowiedziałam, sama nie wiem już komu.
Hej. Jestem nową czytelniczką. Znalazłam ten blog już trochę czasu temu, ale jakoś tak nie lubię komentować. Cieszę się bardzo, że w końcu dodałaś nowy rozdział! Szczerze mówiąc myślałam, że porzuciłaś tego bloga.Jak dla mnie rzadzisz!!! To opwiadanie jest moim ulubionym. Naprawdę naczytałam się ich już sporo. Nie oszukujmy się przed tym opowiadaniem miałam pare, które uważałam za najlepsze na świecie, ale po tym jak znalazłam to, tamte wydały mi się nie warte choćby przeczytania! Blog strasznie mi się podoba!!! I proszę, żebyś jak najszybciej dodała nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo, dużo weny!
Słodziutko :3
OdpowiedzUsuń