sobota, 4 czerwca 2016

Dwudzieste kłamstwo: "Ma rację..."

Gdy siedziałam już w szkolnej ławce na drugiej matmie z rzędu, miałam kompletnie zjebany humor. Raz, że nauczyciele nami gardzą dwa, że nasi "rówieśnicy" gardzą mną. Nie mam do nich jakiś wielkich pretensji raz, że mnie się nie da lubić dwa, że moja pogarda do nich przebija ich w przedbiegach. Nauczycielka usiadła przy biurku otwierając dziennik. Po chuj to stare babsko sprawdza obecność skoro to już druga lekcja z nią? Westchnęłam tylko bawiąc się długopisem, i nasłuchując swojego imienia.
-Georg Wink?
Przerośnięta szynka z minusowym ilorazem inteligencji.
-Obecny.
-Nina Wood?
Sukowata miss szkoły.
-Obecna.
-Natalia Broś?
Dziewczyna z zagranicy, rzadko się do kogoś odzywa.
-Obecna.
-Alice Rose Rain?
Aspołeczny, chory na łeb, żałosny mały śmieć.
To podpowiedział mi szyderczy głosik w mojej głowie.
-Obecna.- Wycedziłam przez ściśnięte zęby.
-Matt Jester?
Nieco zagubiony chłopak z najgorszym przyjacielem na świecie.
-Jestem.- Jebany zawsze wychodzi poza schematy.
Dalej już nie słuchałam, chciałam tylko żeby ten dzień się skończył. Matt rutynowo poszedł spać, ale jego włosy i to, że opierał się na ręce dawało wrażenie jakby zwyczajnie patrzał w zeszyt. Ja rozejrzałam się znudzonym wzrokiem po klasie.
Poprawianie makijażu, pisanie sms-ów, gadanie itp. tylko nieliczni ostro zakuwali. Słyszałam nawet jak gadają o mnie. Dowiedziałam się, że sama zrobiłam sobie te blizny żeby zwrócić na siebie uwagę,  nie było mnie w szkole bo byłam w psychiatryku, po śmierci matki mieszkam w bidulu ale to zależy od wersji bo inni mówią, że na ulicy, i wiele innych. Dzięki za info sama tego nie wiedziałam. Opadłam na oparcie krzesła patrząc na świat za oknem.
-ALICE!- Aż podskoczyłam na krześle, gdy to spróchniałe kobieto-podobne stworzenie na mnie ryknęło.
-CO?!-Krzyknęłam równie głośno.
-Uważaj na lekcji. Pytałam cię o wynik tego równania.- Wskazała kredą jakiś zbiór liczb i liter.
-Nie wiem.- Powiedziałam wprost.
-Jak tak dalej pójdzie z twoją i Matt'a edukacją to czarno widzę waszą przyszłość.
-Ja też. W trumnach raczej nie montują lampek.- Mruknęłam na tyle głośno by usłyszała.
-Nie pyskuj moja droga. Nie chodzisz do szkoły a gdy łaskawie się pojawisz pyszczysz jak tylko się da.
-Stać mnie na więcej.- Prychnęłam z wrednym uśmieszkiem.
-Więc udowodnij to w nauce.- Skrzywiła się, mierząc mnie wzrokiem po czym wróciła do męczenia uczniów.
Przewróciłam oczami. Udowadniam to codziennie, tylko oczywiście nie tak jak wszyscy oczekują. Znów wyjrzałam za okno. Nawet słońce zaszło, nie chcąc patrzeć na ten cyrk. Zamknęłam oczy, i nie pamiętam reszty lekcji bo zasnęłam.
Obudził mnie dzwonek na przerwę. Poderwałam się i szturchnęłam czerwonego, który chrapnął głośno i otworzył oczy.
-Koniec lekcji.-Oznajmiłam pakując swoje rzeczy.
-Teraz historia.- Przeciągnął się ziewając przy tym.
Zastygłam z zeszytem w dłoni.
Historia? O matko...
Nie nie przesadzam. Koleś który nas uczy pluje na odległość wystarczającą by ochlapać nawet tylne ławki. Niech to chuj strzeli że nie wzięłam dziś parasolki...

Na szczęście lekcje kiedyś się kończą. Wyszłam z tego piekielnego budynku kierując się do bramy. Matt niestety musiał zostać jeszcze trochę dłużej.
Gdy przechodziłam przez opustoszały o dziwo park, choć w sumie nie takie dziwne skoro pogoda nie dopisuje poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon i otworzyłam sms-a.

Od: Alex
Alice właśnie przyszliśmy do domu z demonem. Wszystko z nim już ok, ale od razu po otworzeniu drzwi od samochodu gdzieś pobiegł.

Aż pisnęłam ze szczęścia. Pobiegł pewnie się wyszaleć. Jak wspominałam kiedyś dałam mu wolność. Idzie kiedy chcę bo wiem, że i tak wróci gdy się wybiega. Z o wiele lepszym humorem ruszyłam przed siebie do domu. To najlepsza wiadomość od dłuższego czasu.

Gdy otworzyłam drzwi powitał mnie zapach obiadu, jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu. Zdjęłam buty i pobiegłam do kuchni.
Nie wierzę faceci przy garach no tego to ja jeszcze nie widziałam. Dziewczyny za to siedziały zadowolone na kanapach w salonie malując paznokcie.
-Hej Alice!-Sammi pomachała mi z uśmiechem.
-Cześć.- Zdjęłam plecak z ramienia i nieco niepewna podeszłam do nich.
-Siadaj.- Ella poklepała miejsce obok siebie, uważając jednak na swoje świeżo pomalowane szpony.
Posadziłam więc swój tyłek zerkając to na dziewczyny to na chłopaków.
-Odpracowują wybryk z rana.- Wyjaśniła w końcu Lauren widząc moje uniesione brwi.
-Posprzątali a teraz gotują.- Dodała Alex dmuchając swoje paznokcie.
-Taki patent.- Oparłam się wygodnie, siadając po turecku.
-A jak w szkole?- Siostra uśmiechnęła się do mnie.
-Jak w piekle.- Mruknęłam na co zmarszczyła brwi.- Czyli jak zawsze.
Pokiwała głową nie wiedząc za bardzo co powiedzieć.
-Może pomalować ci paznokcie?- Sammi chcąc zmienić temat pomachała mi lakierem.
Spojrzałam na swoje paznokcie pokryte resztkami czarnego koloru, jakoś nigdy lakier nie wytrzymywał u mnie długo.
-Nie dzięki.- Schowałam je do kieszeni.
-Oj daj spokój.- Uśmiechnęła się siadając obok.
Wyciągnęła mi ręce z kieszeni i wcześniej zmywając resztki starego lakieru, zaczęła piłować mi paznokcie.
-Co oni się tak wleką? EJ JESTEŚMY GŁODNE!-Ella spojrzała w stronę kuchni z wyrzutem.
-STARAMY SIĘ!
-Co za ludzie.- Prychnęła tylko.
-Jaki chcesz kolor?- Sammi podała mi kilka lakierów.
-Czarny.
Pokiwała głową zabierając się do malowania. Przyznam, że moje paznokcie nigdy nie były tak zadbane.

Chłopaki w końcu skończyli gotować, a mi w tamtym momencie akurat wysechł lakier. Sielanka itp itd. Nie otrułam się, obiad ogólnie zjedliśmy razem. Jednak ja jako osoba nie lubiąca takich akcji po zjedzeniu szybko zawinęłam do pokoju.
-Żal patrzeć jak dajesz się głaskać.
-Możesz choć dzisiaj dać mi spokój?-Spojrzałam na nią zmęczonym wzrokiem.
-Hmmm...Nie.-Jej uśmieszek irytuje mnie jak nic innego na tym świecie.
Usiadłam na łóżku przymykając oczy.
-Spójrz na siebie, czym ty jesteś. Beztalencie, ohydne małe żałosne stworzone bez perspektyw i planów. W dodatku nie umiesz sama sobie radzić.-Zatkałam uszy.
Niech ją szlak zawsze gdy jest w miarę ok pojawia się ona by wszystko zjebać.
-Dobrze wiesz, że i tak będziesz mnie słyszeć.-Jej głos odbijał się echem w mojej głowie.
Dobrze wiesz, że jesteś problemem.
Nikt cię nie potrzebuje.
Jesteś bezwartościowa.
Jesteś śmieciem! NIKIM!
Twój widok po prostu obrzydza.
Jesteś ohydna.
Jesteś ciężarem dla tego świata.
-Wiem...-Wyłkałam w końcu skulona jak tylko się da.-Wiem...
Zrób wszystkim przysługę i zniknij. Ucieknij, zabij się cokolwiek. Widzisz jak wszyscy tu są przez ciebie zmęczeni? Mają cię dość. Wynośmy się stąd bo nawet ja nie mogę patrzeć na to jak przez ciebie cierpią. Nawet Matt ma cię dość, już o kundlu nie wspominając.
A jeszcze kilka minut temu wszystko było ok...
Wstałam sięgając po jakąś torbę. Ona ma rację...
Zaczęłam pakować jakieś rzeczy, jakieś pieniądze. Wszystko jedno. Chciałam tylko żeby był już wieczór żeby wszyscy poszli spać.

I ów wieczór nadszedł. Wszyscy już poszli do swoich pokoi i dawno kimali.
Idziemy. Weź deskę.
Rzeczywiście zapomniałam. Z głębin szafy wyciągnęłam starą deskorolkę. Wzięłam ją pod pachę, sprawdziłam czy mam telefon i fajki, i po chichu wyszła z domu poprawiając plecak na ramionach.
Brawo, choć raz zrobiłaś coś pożytecznego w swoim życiu.
Nałożyłam kaptur na głowę i mocnym ruchem odepchnęłam się od podłoża. Pojechałam przed siebie.
Wiatr rozwiewał uciekające spod kaptura włosy i przyjemnie wiał mi po twarzy. Już dawno nie czułam się tak dobrze.
Widzisz? Teraz chociaż nikomu nie wadzisz, a przy odrobinie szczęścia coś cię przejedzie.
Zaśmiałam się pod nosem. Byłam tak zmęczona, że takie coś tylko mnie rozśmieszyło.
-Też mam taką nadzieję.- Wymruczałam pod nosem.
Mogłam już tylko jechać przed siebie.

~~~~
Rozdział dziwny i niespójny. Tak z dupy uciekła z domu, ale pomyślałam, że robi się za spokojnie i trzeba coś odwalić.

3 komentarze:

  1. Rozdział zaje***ty! W końcu znowu coś odwaliła jak ty to powiedziałaś. Klękam przed tobą na kolana mój bogu wszechmogący! Kocham cię no! Kocham to opowiadanie! To jak piszesz! Wszystko! Proszę napisz szybko kolejny rozdział, bo bardzo zżyłam się z tą historią.

    P.S. Nie komentowałam wcześniejszych kilku rozdziałów, bo... (wstyd się przyznać:/) po prostu mi się nie chciało, ale oczywiście czytałam wszystkie po kilka razy. Nie lubię zbytnio pisać komentarzy, ale dla tego opowiadania mogę się poświęcić.
    Pozdrawiam.
    Rose

    OdpowiedzUsuń
  2. A i proszę, bardzo, bardzo proszę. Wstawiaj częściej rozdziały, bo co ok. 2 miesiące to stanowczo za długo! Teraz będą wakacje (już praktycznie są) więc proszę postaraj się wstawiać częściej!!!

    OdpowiedzUsuń