niedziela, 5 stycznia 2014

Drugie kłamstwo: "Ja nigdy nie płaczę"

Spojrzał na mnie jakbym mu powiedziała, że jestem z nim w ciąży.
-Co ? Jak to nie żyję ?- Spytał bardziej zaciekawiony niż zmartwiony.
-Z tego co mi powiedział ten facet, znaleziono ją martwą w domu pod schodami. Najpewniej z nich spadła.
Uniósł brwi do góry, i idąc za moim śladem zapalił kolejnego papierosa.
-Nie wyglądasz jakby cię to obchodziło.- Zauważył sam nie będąc zaskoczonym.
-Szczerze ?-Spojrzał na mnie.- Nie będę za nią tęsknić. Wiesz jaka była.
Ta, do najlepszych matek nie można było jej zaliczyć.
" I za co ja mam cię kochać co ?! Nie uczysz, nic nie robisz ! Same problemy z tobą !"
" Życie mi zmarnowałaś ! Gdyby nie ty miałabym wreszcie spokój !"
" Zabiję cię rozumiesz gnojówo ?! Zbiję cię ! Chyba, że przynajmniej raz mnie wyręczysz i sama się zabijesz !"
" Chociażbyś  zdychała pod mostem ja nigdy ci nie pomogę !"
I tak dalej. Najlepsze jest to, że gdy się uspokajała przepraszała i mówiła, że mnie kocha. Na początku nawet wierzyłam, ale potem zrozumiałam, że to wszystko ściema a ona ma mnie dość.
Westchnęłam głośno wyrzucając peta przed siebie.
-Yuki, nie płacz. Wszystko będzie ok.- Nim zdążyłam odpowiedzieć on już obejmował mnie ramieniem.
-Co ? Proszę cię, ja nigdy nie płaczę.- Wstałam ocierając małą łzę, i uśmiechnęłam się szeroko.-Nareszcie mam z bani tę kobietę !- Krzyknęłam rozweselonym głosem, wsłuchując się we własne echo.
Wiatr wprawił moje włosy w ruch, dzięki czemu przysłoniły one moją twarz.
-Teraz jesteś bliżej swojego marzenia nie ?-Jego mina nie wykazywała szczęścia, wyglądał wręcz na przygnębionego.
Pochyliłam się nad nim, by z uśmiechem potargać mu włosy. Nawet ich nie poprawił tylko zaczął się bawić zapalniczką.
-Co teraz z tobą będzie ?- Spojrzał na mnie w końcu.
-Zabiorą mnie do domu dziecka ? Nie wiem.- Wzruszyłam ramionami.
Wstał otrzepując spodnie, i zarzucił swój plecak na ramię.
-Gdzie idziemy ?- Spytałam gdy rzucił we mnie moim plecakiem.
-Idziemy do ciebie po rzeczy, a potem do mnie.- Widząc moją minę pt."WTF ?" zrobił facepalm.- Śpisz u mnie, nie zostawię cię samej. Zamrugałam kilka razy z mało inteligentna miną.
-...Ok.- Wstałam od razu i poszłam za nim.- Ale masz coś do picia nie ?
Uśmiechnął się patrząc przez siebie.
-Pewnie, że mam.
Nie wiedzieć czemu nagle zapadła niezręczna cisza, a Matt chyba unikał mojego wzroku. Skrzywiłam się nieznacznie i korzystając z tego, że przechodziliśmy obok kałuży ochlapałam go.
-Co ty odpieprzasz ?!- Odskoczył, choć i tak niewiele mu to dało.
-Mów coś a nie milczysz jak matematyczka w sypialni !
-...To było słabe.
-Ale prawdziwe.
Dalsza droga minęła na przezywaniu się, i popychaniu przez co po dotarciu do domu będę musiała się przebrać.
-O kurwa.- Wydusiłam widząc radiowozy policyjne.
-A czego się spodziewałaś ?- Stuknął mnie w tył głowy.
-Nie wiem...Zabiorą ciało i pojadą.
Podeszłam drzwi po drodze rozglądając się dookoła.
-Tu nie można wchodzić.- Odparł jeden z gliniarzy wyprowadzając mnie.
-W chuja pan sobie leci ?! Ja tu mieszkam !- Wyrwałam mu się, i poprawiłam bluzę.
Koleś wyglądał jak typowy policjant, który nienawidzi swojej roboty. Ledwo mieścił się w mundur, jego wąsy sprawiały wrażenie żywych, a oddech po prostu zabijał.
-Ty jesteś córką pani Margaret Rain ?-Spytał wyciągając jakiś notatnik.- Bardzo mi przykro.-Taa oczywiście, pański ton to pokazuję.
Sięgnęłam do plecaka po portfel by wygmerać dowód tymczasowy.
-Tak proszę, ma pan dowód.- Podałam mu kawałek plastiku z moimi danymi i zdjęciem
Odebrał go ode mnie, i kiwając głową kampił to a mnie, to a zdjęcie.
-A nie powinniście być w szkole o tej godzinie ?
-Zwolniliśmy się, bo pomagaliśmy mojej babci w ogrodzie.- Odezwał się od razu czerwony.
Kh, babci w ogrodzie.
-Babci tak ?- Mruknął oddając mi dowód.
-Tak. Mogę wejść do domu ?
-W jakim celu ?- Oj już mi pan działa nerwy.
-Chcę zabrać moje rzeczy i iść do cioci.- Skłamałam patrząc mu w oczy.
Ten widząc, że nie pokazuję najmniejszego zdenerwowania kiwnął głową i wpuścił mnie do środka. Serio ? Aż tak łatwo poszło ?
Wzruszyłam ramionami i pobiegłam na górę spakować rzeczy i przebrać ubłocone ciuchy. Przy okazji poprawiłam też makijaż i zabrałam klucz do mojego pokoju. Schodząc zobaczyłam jak policjanci zwijają zakrwawiony dywan spod schodów. Nieźle musiała przyrżnąć.
 -Zadzwonimy do twojej cioci.- Pan ziew (tak go nazwijmy) wciągnął telefon patrząc na mnie wyczekująco.
-Nie trzeba ja już dzwoniłam.- Odpowiedziałam pospiesznie, i ciągnąc czerwonego za sobą pobiegłam w stronę jego domu.
-I tak się w końcu skapną, że nie masz tutaj ciotki.
-I tak się w końcu skapną, że twoja babcia nie żyje od ponad roku.- Odgryzłam się z wrednym uśmieszkiem.
Wystawił język powstrzymując się od śmiechu.
-Muszę się napić.- Westchnęłam przeczesując pacami grzywkę.

-Yuki nie za szybko pijesz ?- Spytał zamroczonym głosem dopijając swoje piwo.
-Zamknij się, jestem całkowicie tszeźwa.- Wybełkotałam czując jak kreci mi się w głowie.
Rozejrzałam się po pokoju, który wyglądał na kompletną melinę w tej chwili. Walały się po nim butelki po piwie i chyba dwie po wódce, ale nie byłam pewna.
-Tsa kompletnie schlana chyba.
-Ryj pijaku, sam bełkoczesz.- Powiedziałam starając się wstać.
Spojrzał na mnie pytająco jak chwiejąc się podchodzę do drzwi balkonowych.
-Spierdolisz się z balchonu jeszcze.
-Spochojnie tylko zapalić idę i odetchnąć.- Trzymając się kurczowo wszystkiego co miałam pod ręką, otworzyłam balkon i usiadłam na krześle tuż przy poręczy.
Gdy byłam w połowie papierosa rozdzwonił mi się telefon.
-Ja szynszyle, kto kurwa ?- Odebrałam (nie, nie wiem jakim cudem) i przystawiłam telefon do ucha.- Sucham ?-Wybełkotałam mętnym głosem.
-Yuki to ty ?- Odezwał się jakby znajomy głos.
-Nie hurwa Justin Bieber po mutacji.
-Jesteś kompletnie schlana.- Odpowiedział jakby zdenerwowany.
-Tak.- Oparłam się wygodnie i spojrzałam na rozgwieżdżone niebo.- Mochę tak na marginesie wiesieć z kim ja do cholery gadam ?
-To ja. Alex.- Od razu wytrzeźwiałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz