piątek, 10 stycznia 2014

Trzecie kłamstwo: "Nienawidzę was"

-To ja. Alex.- Od razu wytrzeźwiałam.
-Czego chcesz ?- Spytałam już normalnym głosem, czując jak moja wściekłość zabija procenty w krwi.
-Pogadać ja... wiem o matce...
-No, zdechła nareszcie i co ?- Przerwałam jej gdyż na prawdę irytował mnie ten niepewny ton głosu.
Słyszałam jak telefon trzęsie się w jej dłoni, i nerwowo przełyka ślinę.
-Ja...tak bardzo cię przepraszam Yuki.- I w tym momencie po prostu się rozryczała.
Ani trochę nie ruszył mnie jej płacz, czy przeprosiny na, które było za późno. Łatwo było mnie w pizdu zostawić i wyjechać z tamtym kolesiem chuj wie gdzie, łatwo.
-Nie obchodzi mnie to.- Powiedziałam bez jakichkolwiek emocji.- Już z deka za późno na przeprosiny nie ? Po za tym musiała matka się przekręcić żebyś ty była na tyle łaskawa, by do mnie zadzwonić ?
Z trudem ogarnęła mniej więcej drżenie głosu.
-Chodzi o to....chodzi o to, że będę się starać o prawo opieki nad tobą.- powiedziała szybko na jednym oddechu.
Oczy dosłownie wyskoczyły mi z oczodołów, a zimny pot oblał całe ciało. Nerwowo zaczęłam stąpać w kółko po balkonie, co chwila wplątując place we włosy.
-W chuja sobie ze mną lecisz prawda ?! Nie ma takiej opcji !- Wykrzyczałam cudem nie zgniatając telefonu w dłoni.
-Yuki...
-Już wolę dom dziecka niż ciebie ! I co ?! Może miałabym zamieszkać dodatkowo z nim i resztą twoich przyjaciół ?!- Ostatnie słowo wypowiedziałam ze szczerą pogardą w głosie.
-Oni naprawdę nie są źli...
-Jebie mnie to ! Ledwo co miałam z głowy jeden problem i zjawiasz się ty ?! Wspaniała siostra się w tobie obudziła szmato ?!
Po wypowiedzeniu tych słów poczułam, że ktoś wali mi z liścia w twarz. Uniosłam wzrok do góry.
Matt z kamienną miną patrzał na mnie, choć jego oczy mówiły "przesadziłaś". Nie uderzył mnie by ukarać co zrobiłam, bardziej dla ogarnięcia.
-Halo ? Yuki ?- Usłyszałam prawie pisk siostry.
Już miałam jej powiedzieć, by spierdalała, lecz wzrok czerwonego wręcz wymusił na mnie inną odpowiedź.
-Przyjedź jutro do kafejki koło parku, gdzieś tak o 16:00.- Powiedziałam zrezygnowana.
-Na serio ? Pewnie ! Do jutra !- Jak ona szybko potrafi zmienić ton.
Rozłączyłam się bez zbędnego pożegnania.
-Zadowolony ?- Spojrzałam na Matt'a przelotnie i ruszyłam do salonu.
Byłam tak wściekła, że nawet pić mi się odechciało a to co wypiłam wcześniej zwyczajnie się ulotniło.
-Czemu nazwałaś ją szmatą ? Ona tylko chcę żebyś nie musiała siedzieć w jakiejś chorej placówce dla sierot.- Spytał również całkowicie trzeźwy.
-Dobrze wiesz co zrobiła.- Podkuliłam nogi, a na kolanach oparłam brodę.
-Wybrała ważną dla nie osobę...
-Czyli ja nie jestem ważna tak ?!- Spojrzałam na niego wściekła.
-Nie o to chodzi.- Westchnął wyraźnie zmęczony.- Chodzi o to, że kocha go i no wiesz...
-Nie, nie wiem. Miłość to chore uczucie i nie chcę go znać.-Wstałam i ruszyłam do pokoju gościnnego.- Idę spać, nara.
Trzasnęłam mocno drzwiami mając cichą nadzieję, że zawiasy są całe i runęłam na łóżko.
Wtuliłam twarz w poduszkę, lecz nie mogłam zasnąć Wstałam więc i usiadłam na szerokim parapecie.
Dlaczego musi istnieć miłość ? Co się złączy i tak przepadnie, więc skoro wiedzą to z góry to po co  w ogóle zaczynają ? To takie...kompletnie bez sensu no !
Warknęłam w końcu unosząc wzrok ku gwiazdą.
-Wcale nie są takie piękne jak mówią.
W szybie odbijało się moje drugie irytująca "ja".
-Taa.- Mruknęłam nie patrząc na nią.
-Jakby co to jestem przy tobie.- Odparła spokojnie, przyglądając mi się.
Łaskawie na nią zerknęłam, swoimi zmęczonymi oczyma.
-Lubie te momenty gdy jesteś miła.- Odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
-Nie przyzwyczajaj się. Po prostu pamiętaj, że ja tu jestem.
-Dzięki, wytworze mojej wyobraźni.
-Nie ma za co, dzięki twojej schizofrenii w ogóle istnieje.
Prychnęłam cicho śmiechem, na co ona się uśmiechnęła. Tak, jestem chora i psychiczna, ale mam z kim pogadać.
-Tylko nie...
-Nie okazuj uczuć, wiem.- Przerwałam jej od razu.
Spojrzałam znów na gwiazdy, i z głową opartą na szybie zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz