-Nie oddam.- Powiedziałam chyba setny raz.
-Jesteś za młoda żeby palić.- Nie no tym razem dojebał.
Zaśmiałam się jak pojebana.
-A ile lat miałeś jak zacząłeś palić ?
Nagle zabrał rękę jakby zgaszony i rozejrzał się wokół.
-16.- Przyznał niezbyt zadowolony.
-I TY chcesz prawić morały jak ojciec ?- Znów prychnęłam śmiechem.
Tak wiem nie powinnam za bardzo rozciągać warg bo mam szwy, ale normalnie powstrzymać się nie mogłam nawet jeśli kurewsko bolało.
Otarłam łzę, która poleciała mi ze śmiechu i minęłam go.
Zawołałam demona i ruszyliśmy we dwójkę do bramy.
Nie zamierzałam wracać, co to to nie. Przechadzałam się z demonem jeszcze dobrych parę godzin po mieście co za skutkowało tym, że wylądowałam na ławkach niedaleko cmentarza.
Wyciągnęłam kolejnego papierosa i włożyłam go do ust. Jeden problem...gdzie do kurwy nędzy jest moja zapalniczka.
Gorączkowo wymolestowałam kieszenie, ale nic to nie dało. Walnęłam się otwartą dłonią w łeb.
-Została na trawie w parku.- Mruknęłam sama do siebie wściekła na swoją durnotę.
Chciało mi się palić, a nie chciało mi się leźć do jakiegoś sklepu po chociażby zapałki. Zrezygnowana wyciągnęłam go z ust gdy znikąd koło mnie pojawiła się zapalniczka. Uniosłam wzrok na właściciela.
Koleś właśnie wypuszczał dym z płuc i był mi kompletnie obcy. Nie wyglądał na kumpla tamtego dresa którego niedawno przechrzciłam z Matt'em. Jednak nim wzięłam zapalniczkę zastanowiłam się jeszcze czy swój czy wróg.
W końcu głód nikotynowy jednak wziął górę i wzięłam od niego żarówkę.
-Dzięki.- Wymamrotałam oddając mu ją.
-Spoko.- Schował ją do kieszeni i zajął się swoją fajką.
Siedzieliśmy tak obok siebie. On jednak zamiast na samej ławce siedział na oparciu.
Z braku zajęć przyjrzałam mu się lepiej. Niby wyglądał na swojego, ale nie raz się przekonałam by nie oceniać sojusznika po barwach wojennych. Nie wyglądał przeciętnie a wręcz powiem, że to na takich mohery mówią "SZATANISTA".
Czarne rozwiane włosy opadające z deka na jego prawe oko, oczy szarawe, tunele w uszach, dwa kolczyki w wardze po lewej stronie i jeszcze jeden w brwi po prawej. Miał na sobie bezrękawnik więc spokojnie dało się zobaczyć dziarę na całym ramieniu kończącą się dopiero przy szczęce.
Po jakimś czasie spojrzał na mnie, a mi zrobiło się jakby dziwnie i odwróciłam wzrok.
-Cody.- Podał mi rękę.
-Yuki.- Uścisnęłam ją.
-To twoje imię ?- Uniósł prawą brew do góry jakby rozbawiony.
-Nie, ale nie podaję mojego imienia byle komu.- Odpowiedziałam wyrzucając peta przez siebie.
Zrobił to samo i zaśmiał się. Chory jakiś ?
-I słusznie, zawsze mogę być frajerem, który potem będzie cię prześladował.
Jeden punkt dla kolesia za logiczne myślenie.
-Miałaś wypadek czy ktoś ci najebał ?
Przez chwilę nie rozumiałam o co mu chodzi, ale dotarło w końcu, że patrzał na szwy.
-Powiedzmy, że ja akurat wyszłam prawie bez szwanku.
Spojrzał na mnie jakby coś rozkmniniał.
-To ty jesteś tą "szmatą", która położyła jedną z grup dilerskich ?- Uśmiechnął się.
-To oni handlują ?- Wzruszyłam ramionami.- Jak na dilerów to słabi byli.
-Słyszałem o tym od kumpla, który od nich kupuję. Podobno było was kliku.
-Byłam ja, mój kumpel, i pies.- Wskazałam na biegającego demona.
Roześmiał się.
-W trójkę daliście radę ?
-Może i jestem dziewczyną, ale umiem przywalić.- W tej chwili rozdzwonił się mój telefon.
Spojrzałam na wyświetlacz "Alex". Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo ?
-Możesz już wrócić ?
-Pierwsza zasada.- Przypomniałam jej.
-Ja wiem, ale mam coś dla ciebie.- I właśnie tym mnie zaciekawiła.
-Oby to było coś wartego mojego czasu.- Rozłączyłam się, i wstałam.
Cody spojrzał na mnie.
-Zbierasz się ?
-Ta.- Gwizdnęłam głośno, informując demona, że idziemy.
-Może kiedyś jeszcze posłużę ci zapalniczką.- Nie do mnie z takim słabym podrywem koleś.
-Wątpię.
Odwróciłam się na pięcie i skierowałam w stronę domu.
Zaczęło robić się chłodno i ciemno. Serio aż mi włosy stanęły na baczność.
-Kurrrwa.- Warczałam przy każdym mocniejszym powiewie wiatru.
Lampy na ulicy zapalały się jedna po drugiej. Na ulicę wychodzić zaczęły dziwki, dilerzy, i ćpuni.
Zaczęła się noc w tym patologicznym mieście. Jest jedna zasada "odnajdź tu siebie, albo się zajeb" ja wybrałam pierwszą opcję. Nie bałam się łazić tu po nocach, choć alfonsi i dilerzy posiadali tu broń a niektóre grupy uważające się za gangsterów z filmów robiły u swoje "porachunki" i czasem rano policja znajdowałam na patrolu jakieś ciało. Uroki mieszkania tu.
Możesz tu dostać co chcesz. Marihuana, kokaina, heroina, tabletki, sterydy i inne gówna. Znajdziesz tu pełno zużytych strzykawek, gumek, i prowizorycznych bong z długopisów i butelek. Jeśli masz hajs masz przepustkę. Niektórzy amatorzy zapuszczających się tu po zmroku zapomina o jednej ważnej zasadzie. Diler to nie święty mikołaj, mu zależy tylko na tym, by na tobie zarobić. Miałam styczność już nie z takimi ludźmi, ale nie byłam na tyle głupia, by się u nich zadłużać bo to jednoznaczne z wyrokiem. Nie oddasz kasy na czas=masz przejebane.
Rozejrzałam się wokół. Jakiś koleś gadał z dziwką zapewne o cenie. Nie wiem jak można upaść na tyle nisko, że dawanie dupy staję się jedyną szansą na zarobek.
Dobrze wiedziałam, że ćpa. Zapewne zbiera na towar.
Przyznaję, próbowałam narkotyków, ale tylko na próbę. Nie wciągałam się w to, nie chciałam skończyć jak osoby, które właśnie mijałam. Ze strzykawką w łapie koło śmietnika.
Dno, nie chciałam do niego dotrzeć.
Zastanawiałam się kiedyś nad handlem, ale odłożyłam ten pomysł na półkę "poważne do przemyślenia" nie odrzucałam tego całkowicie, ale chciałam poważnie rozważyć plusy i minusy.
Spokojnym krokiem minęłam kolejnego kolesia w kapturze i po skręceniu za ceglanym budynkiem byłam już na swojej ulicy. Muszę powiedzieć że dobrze się ulokowali, na tej ulicy psiarnia ma najczęściej obchód i poprzednio wspomniani się tu nie kręcą. To jedna z bezpieczniejszych dzielnic.
Weszłam do domu, demon od razu poszedł do kuchni, by się napić, a ja przeszłam do salonu gdzie stali wszyscy domownicy.
Wszyscy wstali, a Alex podeszła do mnie z jakimś pudłem wyglądającym jak prezent.
-Wszyscy chcieliśmy cię powitaj w nowym domu.- Wszyscy zaczęli klaskać (prócz kukły)- Wiem, że trochę za późno.- Podała mi pudełko.
Ashley wystrzelił jakimiś serpentynami a reszta podchodziła do mnie i witała mnie.
-Dzięki.-Powiedziałam przyznam, że trochę zaskoczona.
Alex spojrzała na mnie i po chwili odciągnęłam mnie na bok.
-Zdjęłaś ?-Wskazała na swoje prawe oko a ja od razu pobiegłam do najbliższego lustra.
Odgarnęłam grzywkę i spojrzałam na oko. Zrobiło mi się słabo. ZGUBIŁAM SOCZEWKĘ !!!!
-Tylko się nie rozrycz.-Mruknęła druga ja z lustra.
Ja się chyba zajebię....
-Jesteś za młoda żeby palić.- Nie no tym razem dojebał.
Zaśmiałam się jak pojebana.
-A ile lat miałeś jak zacząłeś palić ?
Nagle zabrał rękę jakby zgaszony i rozejrzał się wokół.
-16.- Przyznał niezbyt zadowolony.
-I TY chcesz prawić morały jak ojciec ?- Znów prychnęłam śmiechem.
Tak wiem nie powinnam za bardzo rozciągać warg bo mam szwy, ale normalnie powstrzymać się nie mogłam nawet jeśli kurewsko bolało.
Otarłam łzę, która poleciała mi ze śmiechu i minęłam go.
Zawołałam demona i ruszyliśmy we dwójkę do bramy.
Nie zamierzałam wracać, co to to nie. Przechadzałam się z demonem jeszcze dobrych parę godzin po mieście co za skutkowało tym, że wylądowałam na ławkach niedaleko cmentarza.
Wyciągnęłam kolejnego papierosa i włożyłam go do ust. Jeden problem...gdzie do kurwy nędzy jest moja zapalniczka.
Gorączkowo wymolestowałam kieszenie, ale nic to nie dało. Walnęłam się otwartą dłonią w łeb.
-Została na trawie w parku.- Mruknęłam sama do siebie wściekła na swoją durnotę.
Chciało mi się palić, a nie chciało mi się leźć do jakiegoś sklepu po chociażby zapałki. Zrezygnowana wyciągnęłam go z ust gdy znikąd koło mnie pojawiła się zapalniczka. Uniosłam wzrok na właściciela.
Koleś właśnie wypuszczał dym z płuc i był mi kompletnie obcy. Nie wyglądał na kumpla tamtego dresa którego niedawno przechrzciłam z Matt'em. Jednak nim wzięłam zapalniczkę zastanowiłam się jeszcze czy swój czy wróg.
W końcu głód nikotynowy jednak wziął górę i wzięłam od niego żarówkę.
-Dzięki.- Wymamrotałam oddając mu ją.
-Spoko.- Schował ją do kieszeni i zajął się swoją fajką.
Siedzieliśmy tak obok siebie. On jednak zamiast na samej ławce siedział na oparciu.
Z braku zajęć przyjrzałam mu się lepiej. Niby wyglądał na swojego, ale nie raz się przekonałam by nie oceniać sojusznika po barwach wojennych. Nie wyglądał przeciętnie a wręcz powiem, że to na takich mohery mówią "SZATANISTA".
Czarne rozwiane włosy opadające z deka na jego prawe oko, oczy szarawe, tunele w uszach, dwa kolczyki w wardze po lewej stronie i jeszcze jeden w brwi po prawej. Miał na sobie bezrękawnik więc spokojnie dało się zobaczyć dziarę na całym ramieniu kończącą się dopiero przy szczęce.
Po jakimś czasie spojrzał na mnie, a mi zrobiło się jakby dziwnie i odwróciłam wzrok.
-Cody.- Podał mi rękę.
-Yuki.- Uścisnęłam ją.
-To twoje imię ?- Uniósł prawą brew do góry jakby rozbawiony.
-Nie, ale nie podaję mojego imienia byle komu.- Odpowiedziałam wyrzucając peta przez siebie.
Zrobił to samo i zaśmiał się. Chory jakiś ?
-I słusznie, zawsze mogę być frajerem, który potem będzie cię prześladował.
Jeden punkt dla kolesia za logiczne myślenie.
-Miałaś wypadek czy ktoś ci najebał ?
Przez chwilę nie rozumiałam o co mu chodzi, ale dotarło w końcu, że patrzał na szwy.
-Powiedzmy, że ja akurat wyszłam prawie bez szwanku.
Spojrzał na mnie jakby coś rozkmniniał.
-To ty jesteś tą "szmatą", która położyła jedną z grup dilerskich ?- Uśmiechnął się.
-To oni handlują ?- Wzruszyłam ramionami.- Jak na dilerów to słabi byli.
-Słyszałem o tym od kumpla, który od nich kupuję. Podobno było was kliku.
-Byłam ja, mój kumpel, i pies.- Wskazałam na biegającego demona.
Roześmiał się.
-W trójkę daliście radę ?
-Może i jestem dziewczyną, ale umiem przywalić.- W tej chwili rozdzwonił się mój telefon.
Spojrzałam na wyświetlacz "Alex". Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo ?
-Możesz już wrócić ?
-Pierwsza zasada.- Przypomniałam jej.
-Ja wiem, ale mam coś dla ciebie.- I właśnie tym mnie zaciekawiła.
-Oby to było coś wartego mojego czasu.- Rozłączyłam się, i wstałam.
Cody spojrzał na mnie.
-Zbierasz się ?
-Ta.- Gwizdnęłam głośno, informując demona, że idziemy.
-Może kiedyś jeszcze posłużę ci zapalniczką.- Nie do mnie z takim słabym podrywem koleś.
-Wątpię.
Odwróciłam się na pięcie i skierowałam w stronę domu.
Zaczęło robić się chłodno i ciemno. Serio aż mi włosy stanęły na baczność.
-Kurrrwa.- Warczałam przy każdym mocniejszym powiewie wiatru.
Lampy na ulicy zapalały się jedna po drugiej. Na ulicę wychodzić zaczęły dziwki, dilerzy, i ćpuni.
Zaczęła się noc w tym patologicznym mieście. Jest jedna zasada "odnajdź tu siebie, albo się zajeb" ja wybrałam pierwszą opcję. Nie bałam się łazić tu po nocach, choć alfonsi i dilerzy posiadali tu broń a niektóre grupy uważające się za gangsterów z filmów robiły u swoje "porachunki" i czasem rano policja znajdowałam na patrolu jakieś ciało. Uroki mieszkania tu.
Możesz tu dostać co chcesz. Marihuana, kokaina, heroina, tabletki, sterydy i inne gówna. Znajdziesz tu pełno zużytych strzykawek, gumek, i prowizorycznych bong z długopisów i butelek. Jeśli masz hajs masz przepustkę. Niektórzy amatorzy zapuszczających się tu po zmroku zapomina o jednej ważnej zasadzie. Diler to nie święty mikołaj, mu zależy tylko na tym, by na tobie zarobić. Miałam styczność już nie z takimi ludźmi, ale nie byłam na tyle głupia, by się u nich zadłużać bo to jednoznaczne z wyrokiem. Nie oddasz kasy na czas=masz przejebane.
Rozejrzałam się wokół. Jakiś koleś gadał z dziwką zapewne o cenie. Nie wiem jak można upaść na tyle nisko, że dawanie dupy staję się jedyną szansą na zarobek.
Dobrze wiedziałam, że ćpa. Zapewne zbiera na towar.
Przyznaję, próbowałam narkotyków, ale tylko na próbę. Nie wciągałam się w to, nie chciałam skończyć jak osoby, które właśnie mijałam. Ze strzykawką w łapie koło śmietnika.
Dno, nie chciałam do niego dotrzeć.
Zastanawiałam się kiedyś nad handlem, ale odłożyłam ten pomysł na półkę "poważne do przemyślenia" nie odrzucałam tego całkowicie, ale chciałam poważnie rozważyć plusy i minusy.
Spokojnym krokiem minęłam kolejnego kolesia w kapturze i po skręceniu za ceglanym budynkiem byłam już na swojej ulicy. Muszę powiedzieć że dobrze się ulokowali, na tej ulicy psiarnia ma najczęściej obchód i poprzednio wspomniani się tu nie kręcą. To jedna z bezpieczniejszych dzielnic.
Weszłam do domu, demon od razu poszedł do kuchni, by się napić, a ja przeszłam do salonu gdzie stali wszyscy domownicy.
Wszyscy wstali, a Alex podeszła do mnie z jakimś pudłem wyglądającym jak prezent.
-Wszyscy chcieliśmy cię powitaj w nowym domu.- Wszyscy zaczęli klaskać (prócz kukły)- Wiem, że trochę za późno.- Podała mi pudełko.
Ashley wystrzelił jakimiś serpentynami a reszta podchodziła do mnie i witała mnie.
-Dzięki.-Powiedziałam przyznam, że trochę zaskoczona.
Alex spojrzała na mnie i po chwili odciągnęłam mnie na bok.
-Zdjęłaś ?-Wskazała na swoje prawe oko a ja od razu pobiegłam do najbliższego lustra.
Odgarnęłam grzywkę i spojrzałam na oko. Zrobiło mi się słabo. ZGUBIŁAM SOCZEWKĘ !!!!
-Tylko się nie rozrycz.-Mruknęła druga ja z lustra.
Ja się chyba zajebię....
No tak, na tak zajebiste blogi trafiam dopiero teraz. Przeczytałam wszystko i stwierdzam, że masz talent. Rozdział zajebisty. Czekam na kolejny, mogłabyś mnie informować?
OdpowiedzUsuńhttp://hellomyhatebvb.blogspot.com/
Przeczytałam dziś całego twojego bloga i uważam, ze jest wspaniały :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podoba ten rozdział. Czekam następny i pozdrawiam, Abbey :3
Chcę więcej Cody'iego, duh.
OdpowiedzUsuń