piątek, 24 czerwca 2016

Dwudzieste pierwsze kłamstwo: "To najlepsza opcja..."

Jechałam tak dość długo, aż się zmęczyłam. Usiadłam na trawie przy drodze, odpalając papierosa. Wypuszczając dym z płuc naszła mnie myśl. Gdzie mam iść? Dokąd jechać? Jak sobie poradzić?
Zabij się.
Jeszcze nie teraz.
Telefon powiedział mi , że jest 1 w nocy. Schowałam go z powrotem do kieszeni. Matt? Pójść do niego?
Idiotko nie zawracaj dupy innym, chyba po to uciekłaś nie? Żeby w końcu dać im odetchnąć.
-Masz rację.- Westchnęłam patrząc w rozgwieżdżone niebo.
Samej jest lepiej. Nie zawadzam nikomu.
-Boże jaka ja jestem żałosna.- Po raz pierwszy od bardzo dawna chciało mi się tak płakać...
Jednak tego zawsze chciałam. Wolności, samotności, nikogo u boku. To najlepsza opcja. Nie zasługuje na nic więcej.
Z takim nastawieniem zgasiłam filtr i nakładając plecak pojechałam dalej w niewiadomą. Po prostu przed siebie. Z dala od wszystkiego.

~~Andy~~
Szok. Tylko to poczułem.
W środku nocy wstałem do kuchni chcąc się napić wody, i zobaczyłem, że pokój młodej jest otwarty. Gdy do niego zajrzałem jej nie było. Nic nowego. Jest późno. Nic nowego. Jednak nie było też części jej rzeczy, szafa była otwarta na oścież. 
Nie możliwe...na pewno tylko poszła spać do Matt'a...
Pobiegłem do pokoju po telefon.
Odbierz. No odbierz! ODBIERZ TEN CHOLERNY TELEFON!....proszę....
Uspokój się Andy...Tamtej nocy też nie odbierała a rano wróciła. Tak wszystko będzie ok. Wróci...musi...
Czułem jednak, że coś jest nie tak. Miałem jakieś przeczucie, że tym razem coś się stało...
Po raz setny zadzwoniłem, ale usłyszałem tylko sekretarkę.
-Alice tu Andy. Odbierz, gdzieś ty polazła? Jeśli jest ok to wyślij chociaż sms...martwię się o ciebie. Odezwij się.
Nagrałem się z nadzieją na odpowiedź. Jednak mimo kilku godzin ona nie nadchodziła. Kurwa już dawno nie chciało mi się tak krzyczeć ze złości.

~~Yuki~~
-Czekaj chwilę...muszę złapać oddech...-Oparłam się na kolanach, ciężko dysząc.
Nie ma czasu. Do rana musisz być już daleko.
Zmęczona wyprostowałam się i rozpięłam bluzę. Po raz kolejny mój telefon się rozdzwonił.
Nawet nie myśl o odebraniu.
-Aż tak mnie jeszcze nie pojebało.- Przełknęłam gęstą ślinę.
Po kiego do mnie dzwoni? Skminił się? Ale nawet jeśli to czemu dzwoni?
Przestań zadawać durne pytania i rusz się.
Poczułam zimne krople deszczu na twarzy. Wybawienie. Było mi tak gorąco, że nie szło wytrzymać. Z ulgą uniosłam głowę do góry, przymykając oczy. Wzięłam deskę pod pachę, bo jechanie po tak nie równej drodze to koszmar.
-Komu w drogę temu trampki zajebali.- Szepnęłam do siebie stary tekst czerwonego.
Powoli, ale do przodu kroczyłam ścieżkami miasta. Byłam już daleko od miejsca, które miałam nazywać domem. Nie obejrzałam się ani razu.
Deszcz padał coraz mocniej. Zdjęłam kaptur z głowy bo duszno było jak w saunie.

~~Andy~~
Deszcz przestał padać dopiero nad ranem. Przez całą noc nie zmrużyłem oka, znowu. Wstałem z łóżka, by zejść na dół. Potrzebuję kawy, dużo kawy. W kuchni siedzieli Jinxx, Ash, i Alex.
-Wyglądasz jak śmierć stary.- Ash uniósł brwi do góry, dziwnie na mnie patrząc.
Zignorowałem go.
-Haaaaalo Andy tu ziemia. Co jest?- Alex pomachała mi ręką przed twarzą.
Zrobiłem kawę i usiadłem z parującym kubkiem przy stole. Usiedli razem ze mną.
-Trzeba ją obudzić, bo zaśpi do szkoły.- Niebieskooka nagle jakby ocknęła się, i prawie odeszła od stołu.
-Nie ma jej.- Wycharczałem a ona zatrzymała się w pół kroku.
-Co?-Spytała się jakby chciała mieć pewność czy aby dobrze usłyszała.
-Nie ma jej.-Powtórzyłem tym samym tonem.
-Jak to nie ma? Wyszła już?- Zmarszczyła brwi.
-Wstałem w nocy żeby napić się wody. Drzwi od niej były otwarte, szafa też.
Wbiłem wzrok w kubek.
Dziewczyna nagle wystrzeliła na górę.
-Jeśli to żart, to bardzo słaby stary.-Ash spojrzał na mnie spod byka.
-On nie żartuje...-Alex cała blada zeszła na dół.
On podszedł do niej, gestem dłoni pokazując żeby się uspokoiła.
-Nie panikuj słońce. Na pewno poszła spać do kogoś i wzięła jakieś ciuchy na przebranie itp.
-I wzięłaby tyle ubrań, i wszystko? Nawet jej nożyka nie ma.- Usiadła znów przy stole, jakby nie mogła ustać na nogach.
-Może poszła na dłużej.- Wzruszył ramionami.
Wyciągnęła szybko telefon, i wykręciła jakiś numer.
-Nie odbiera...Mogła pójść tylko do jednej osoby.- Znów wstukała jakiś numer.
Odczekała chwilę, pukając nerwowo paznokciami w blat, aż w końcu ktoś odebrał.
-Matt?... O rany sorry, że cię budzę, ale mam ważna sprawę...Jest u ciebie Alice?...Nie?...A była w nocy u ciebie czy się odzywała? Cokolwiek?...Też nie?...Nie wiem właśnie. W nocy gdzieś zniknęła nie ma jej rzeczy, nikomu nic nie powiedziała, ani żadnej kartki ani nic...Tobie też nic?....Rozumiem...No właśnie nie...Deska?...Nie było tam nic takiego...Plecaka ani nic też nie...Czekaj..Hallo...Matt?- Odsunęła telefon od ucha.- Rozłączył się.
-A ktoś inny?- Ash usiadł obok niej.
-Ona nie ma nikogo innego. Ja przynajmniej nic o tym nie wiem.- Wplotła dłonie we włosy.
Zapadła cisza, i to jedna z tych ciężkich do zniesienia.

~~Alice~~
Leżałam na wielkiej łące za lasem, obserwując wschodzące słońce gdy mój telefon znów się rozdzwonił.
-Znowu Andy, czy może Alex?-Mruknęłam pod nosem, wyciągając telefon.
Na ekranie pojawił się uśmiechnięty czerwony łeb. Zmarszczyłam brwi. 
Kusiło mnie żeby odebrać, ale po chwili położyłam telefon obok siebie czekając aż muzyka ucichnie.
I w końcu ucichła, ale zaraz po niej przyszedł sms. 
Otworzyłam go z wręcz znudzonym wzrokiem.

Od: Matt
Yuki kurwa co się dzieje? Dzwoniła do mnie Alex. Rozumiem nie odebrać od nich, ale ode mnie?! Gdzieś ty się podziała? To normalne, że znikasz ale nie tak. Wiesz przecież, że jeśli się w coś wpakowałaś to ci pomogę. Odezwij się.

Coś mnie ukuło w miejscu gdzie kiedyś było serce. Patrzałam się na wiadomość dłuższą chwilę, i ocknęłam dopiero gdy telefon znów zadzwonił, i znów był to czerwony.
-Kretyn.-Podniosłam się do siadu, przecierając oczy.
Wstałam, podnosząc bluzę z trawy. Zawiązałam ją na biodrach i po założeniu plecaka po prostu poszłam przed siebie.
-Ahoj przygodo.- Uśmiechnęłam się lekko stawiając pierwsze kroki.
To będzie długa podróż.

~~Alex~~
Ash jak zwykle próbował mnie pocieszać. To słodkie, i kochane z jego strony, ale jak mogę być teraz spokojna?!
-Misiek nie denerwuj się. Niech pierwszy kamieniem ciśnie ten kto nigdy nie uciekł z domu. Będzie dobrze.-Niby racja, ale my to nie Yuki. On nie jest typem nastolatka uciekającym na maks dzień.

Godziny mijały po Alice ani śladu, nadchodził pieprzony wieczór! 
-Dzwonię na policję.-Wstałam gwałtownie z kanapy.
-EJejejej.- Ash zagrodził mi drogę.-Bez gwałtownych decyzji. Poczekaj chociaż do jutra. Oni i tak nie przyjmą zgłoszenia bo nie minęły 24 godziny od zniknięcia. Musisz się opanować.
-Jak mam się opanować gdy moja siostra uciekła z domu, i nie mam pojęcia gdzie jest?!-Wybuchłam w końcu nie mogąc już wytrzymać.
On tylko przytulił mnie mocno i wyszeptał do ucha, że wszystko się ułoży.
Nie mogę nawet zapanować nad młodszą siostrą....

~~Alice~~
I ta oto minął mi dzień podróży. Nie mam nawet pojęcia gdzie jestem. Wiem tylko, że gdzieś daleko poza miastem bo po drodze mijałam tabliczkę z nazwą, tego piekła w pigułce. Nigdy tu nie byłam...
Powoli podeszłam do sporego jeziora przy prawie bezludnej drodze, którą raz na jakiś czas przejeżdżał jakiś samochód.
Zdjęłam buty i skarpetki. Chłodna trawa pod stopami, delikatny wiatr, raj.
Usiadłam na brzegu i wcześniej podwijając nogawki, zanurzyłam nogi w letniej wodzie. Z plecaka wyciągnęłam papierosy, zapalniczkę,i telefon. Odpaliłam jednego.
-Trzeba się w końcu tego pozbyć.- Wypuszczając dym z ust, po raz ostatni spojrzałam na zdjęcie szczęśliwego Wiśniewskiego, który dzwonił do mnie i wysyłał sms-y cały dzień. Obróciłam telefon w dłoni, by w końcu jednym mocnym ruchem wrzucić rozdzwonione urządzenie do jeziora.
Nastała cisza. Piękna, chłodna, spokojna cisza, przerywa tylko szumem wiatru i dźwiękiem świerszczy. 
Mało kto zna tak doskonały stan, tak piękny moment wolności, że aż chcę się płakać. Ja właśnie takiego doświadczałam. Uniosłam głowę w stronę pełni księżyca i uśmiechnęłam się delikatnie, czując jak po policzkach spływają mi łzy.

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Cały czas trzymałaś mnie w napięciu. Pod koniec myślałam, że w ostatniej chwili jednak nie wyrzuci tego telefonu i może w końcu odbierze od Matta. Rozdział fajny, ale jak na mój gust za krótki. O wiele. Wedlug mnie rozdziały powinny być 5 razy dłuższe. :) Nie moge się doczekać nexta i mam nadzieję, że będzie niedługo.
    Pozdrawiam i życzę weny
    RoseBlack

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj zaczęłam czytać twój blog i po prostu się zakochałam! Świetnie piszesz, opowiadania są ciekawe i bardzo wciągające ale za krótkie. Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Alice Rose Rain, wracaj do domu, gówniaro (:

    OdpowiedzUsuń