Kiwnęłam głową.
- Zabije ich.- Warknął.-Ta dziwka kukła otruła demona, ale jak to ty wpierdoliłaś jej, a Andy wypierdolił ją z domu. I z demonem na szczęście wszystko ok.
Kiwnęłam.
-Zabije ją i szacunek dla kolesia. A jako wisienka na torcie okazało się, że twój stary zdradził twoją matkę i masz siostrę, która znalazła cię, bo dwa miesiące temu twój ojciec i jej matka zginęli w wypadku.
-Tak jestem oficjalnie sierotą.- Pokiwałam głową, na co on totalnie zgłupiał.
-Yuki kotek.- Odetchnął głęboko.- Już nigdy nie zostawię cię tu na chociażby tydzień.- Pokręcił głową przytulając mnie do siebie.
-Panie, złoty ja pierdolę taką robotę.- Zaśmiałam się sama nie wiem z czego.
Odpalił fajkę, więc wzięłam jedną od niego. Gdy głęboko zaciągnęłam się dymem trochę mi nerwy przeszły, więc wygodnie ułożyłam głowę na kolanach Matt'a dzięki czemu mogłam pokampić na gwiazdy.
-Yuki...wszystko ok ?
-Matt.- Spojrzałam na niego.-jesteśmy przyjaciółmi nie ?
-No pewnie, że tak. Po chuj w ogóle pytasz o takie oczywiste rzeczy ?- Puknął mnie lekko w czoło, a ja uśmiechnęłam się delikatnie.
-Tak jakoś.-Wstałam gasząc peta w pamiętnej popielniczce, leżącej...stojącej....kurwa siedzącej na werandzie i chuj !
Czerwony wstał za mną i gasząc swojego papierosa. Rozejrzał się po ogrodzie.
-Śpisz dzisiaj u mnie ?- Spojrzałam na niego pytająco.
-Chciałbym, ale starsi chcą żebym pomógł cioci w noszeniu jej rzeczy i potem pomógł u niej w domu.- Uśmiechnęłam się blado otwierając drzwi.
-Spoko. Toooo pojutrze?- Uśmiechnął się.
-Pewnie.- Podszedł do mnie i przytulił mocno.
Zamknęłam na chwilę oczy owijając białe ręce wokół jego klatki piersiowej.
-Nie powiem tego.- Mruknęłam na co on zaśmiał się cicho.
-Wiem. -Odsunął się trochę i zmierzwił mi włosy.
Uśmiechnęłam się znów delikatnie patrząc jak powoli się odwraca i podskakując oddala się do bramki.
Oboje wiedzieliśmy że nigdy nie powiem na głos, że za nim tęskniłam. Nie musiałam nawet. On to wiedział.
Gdy jego biała bluza zniknęła mi z pola widzenia weszłam w końcu do domu, i skierowałam się do kuchni. W salonie (przez który trzeba przejść by dojść do kuchni) tradycyjnie siedzieli wszyscy i oglądali telewizję. Poszłam więc zrobić sobie kanapki
-Ej !- Alex krzyknęła a ja zastygłam z nożem w łapie patrząc na nią pytająco.- Kolacja jest zrobiona.
Spojrzałam na garnek z zaciekawieniem. Podeszłam do kuchenki.
-Co to ?- Fajnie pachnie.
-Makaron jakiś tam z sosem mięsno-jakimś tam z takim zielony czymś.- Uniosłam prawą brew do góry.
Dzięki siostrzyczko za olśnienie...A to co ? Księga kucharzyn, no co my tu mamy ?
"Makaron....jakiś tam...nie wiem co to za język nawet. Z sosem mięsno- warzywnym z....
Spojrzałam na garnek....czymś zielonym."
Wzruszyłam ramionami i nabrałam na widelec trochę. Hmmm nie takie złe...
Nałożyłam trochę na talerz i nie spiesznie zaczęłam pochłaniać "to coś". Widelec zastygł mi w połowie drogi do ust gdy mój wzrok jakoś powędrował na miskę demona...pustą miskę, choć o tej godzinie powinna już być wypełniona żarciem, i powinien z niej jeść mieszaniec z sama nie wiem czego, rozsypując wszystko dookoła siebie. Westchnęłam tylko i odłożyłam na wpół pusty talerz na blat.
-Gula w gardle ?- Uniosłam wzrok na Andy'ego, który stał przede mną z papierosem w dłoni.
Kiwnęłam nieznacznie głową wbijając ponownie wzrok w białe kafelki. Wiedziałam jednak, że podszedł bliżej i oparł się o szafkę zaraz obok mnie. Nagle poczułam się osłabiona, dreszcz przeszedł moje ciało, które na przemian wypełniało się gorącem i zimnem. Zacisnęłam mocniej dłonie na blacie.
-Wszystko ok ?- Zmartwiony przyłożył mi dłoń do czoła.- Ty masz ze 40 stopni !
Poczułam że tracę grunt pod cholernymi nogami. Próbowałam złapać się mocniej blatu , ale cała zdrętwiałam i nim upadłam straciłam przytomność.
-Powinna zaraz się obudzić. Nie wygląda to na nic poważniejszego, zwyczajne przeciążenie organizmu . Za mało snu , za dużo wrażeń. Po za tym jest przeziębiona, stąd gorączka.- Pan Lucek ?
-Ale nic jej nie będzie tak ?-Usłyszałam jak zwykle spanikowany głos Alex.
-Spokojnie, musi tylko dużo wypoczywać. Juto proszę się tylko stawić na zdjęciu szwów z wargi.- Tak to pan Lucek !
Pan Lucek to mój ulubiony lekarz. Nie tylko dla tego, że ma zajebiste nazwisko (Doktor Georg Hell) ale i koleś pozwalał mi palić od czasu do czasu gdy byłam u niego na oddziale.
-Dobrze, dziękuję panu za szybkie przybycie tu.
-Alice znam prawie od dziecka, nie mógłbym zwlekać.- Usłyszałam jego śmiech.
Alex poszła go odprowadzić do drzwi.
-Aleeee mnie zmiotło.- Jęknęłam próbując otworzyć oczy.- Kuuurwa pić.- Sięgnęłam ręką koło łóżka, by znaleźć zwykle tam stojącą butelkę wody.
-Trzymaj.- Momentalnie otworzyłam oczy i spojrzałam na Andy'ego, który podsuwał mi moją butelkę.
-Dzięki...-Napiłam się i zakręcając butelkę spojrzałam na niego nie kumato.- Co się stało ?
-Zemdlałaś w kuchni.- Aha.- Jak się czujesz ?
-A wiesz, że nie jest źle ?-Wzruszyłam ramionami obojętnie, i podniosłam się do siadu.
Akurat w tym momencie weszła Alex, która z ulgą westchnęła gdy tylko zobaczyła mnie przytomną.
Tak, żyję. Macie wała.
Podeszła do mnie, i przyłożyła dłoń do czoła.
-Nadal masz gorączkę.- Przymrużyła oczy.- Zaopiekuję się tobą, nie bój nic.- Momentalnie się rozpromieniła.
-Oooooo nie. Żadnej zabawy w pielęgniarkę !Sama sobie poradzę !- Wstałam....i musiałam usiąść. Pierdolone zawroty głowy !
-Tym razem musisz dać sobie pomóc.- Andy położył mi dłoń na ramieniu.
Strąciłam ją szybko wstając stanowczo.
-Nie ! Ja dam radę !- Lekko się chwiejąc poczłapałam do łazienki.
Zdjęłam z siebie ciuchy zostawiając bieliznę i nalałam wody do wanny. Spojrzałam na siebie w lustrze, by po chwili dojrzeć, JĄ.
-Ktoś się rozchorował.- Zaśmiała się wrednie.
-Nic ci do tego.- Warknęłam odpinając stanik.
-Masz rację, ale lubię się z ciebie nabijać.
Zignorowałam ją, by zdjąć ostatnią część bielizny i co ? Znowu mi się zakręciło w głowie.
-Sierota, ja pierdole.- Strzeliła facepalm.- Ze wszystkich osób chorujących na schizofrenię musiałam trafić akurat na ciebie.-Spojrzała na mnie z politowaniem, gdy starałam się zebrać z podłogi.
Prychnęłam wrogo w jej stronę i obejrzałam stłuczone kolano z, którego leciała krew.
-Jebać to.- Weszłam w końcu do wanny chcąc zwyczajnie odpocząć.
~~Alex~~
-Jakbyś czegoś potrzebowała albo co to wołaj !- Krzyknęłam, starając się przekrzyczeń lecącą wodę.
-Tak, tak !- Przynajmniej odpowiedziała...
Zeszłam na dół razem z Andy'm, do reszty.
-I jak z nią ?- Sammi spojrzałam na mnie zatroskana, gdy tylko zobaczyła mnie na schodach.
-Lepiej, już jest w łazience, kompie się, i ewidentnie mnie spławiła.- Spojrzałam na wokalistę.- Nas.- Poprawiłam, momentalnie.
-Ona chyba naprawdę nas nie znosi.- Jake spojrzał na mnie.
-To nie to.- Westchnęłam siadając obok mojego Ash'a.- Ona jest typową samosią. Wychowywała się sama więc jej duma nie przyjmie żadnej pomocy.
-Kobieca duma.- Mruknął prawie niesłyszalnie Jinxx za co dostał naprawdę mocno, zrolowaną gazetą w łeb od Sammi.- Ała !
-Jeszcze słowo.- Zagroziła machając mu czasopismem przed nosem. Jinxx najwidoczniej przyjął konsekwencje do wiadomości, bo przełknął ślinę kiwając nerwowo głową.
-I już wiadomo kto u was nosi spodnie.- Ledwie powstrzymałam śmiech.
-Solidarność jajników.- Tym razem równie cicho mruknął Ash.
Spojrzałam na niego groźnie, biorąc od Sammi czasopismo, które mi podała i równie mocno a może nawet mocniej palnęłam go w łeb.
Chwycił się na obolałe miejsce wyjąc.
Zaśmiałam się razem z Sammi gdy oboje spojrzeli na siebie jak pobite szczeniaki.
-Solidarność plemników stary, idziemy sobie !- Ash wstał "obrażony".
Jinxx mu kiwnął i z uniesionymi głowami wyszli z pokoju dumnym krokiem, przez co żadne z nas nie mogło już wyrobić ze śmiechu.
-Wychodzimy !- Ash poniósł rękę do góry.- I my nie wiemy kiedy wrócimy !- Zarzucili grzywami i z nosami uniesionym w stronę sufitu wyszli kręcąc tyłkami.
-Phiiii.- Sammi machnęła na to ręką odkładając czasopismo na stolik.- Zgłodnieją to wrócą.
-Z podkulonymi ogonami, i położonymi uszami.-Wybuchłyśmy ponowną salwą śmiechu.
-Kobieca duma.- Mruknął prawie niesłyszalnie Jinxx za co dostał naprawdę mocno, zrolowaną gazetą w łeb od Sammi.- Ała !
-Jeszcze słowo.- Zagroziła machając mu czasopismem przed nosem. Jinxx najwidoczniej przyjął konsekwencje do wiadomości, bo przełknął ślinę kiwając nerwowo głową.
-I już wiadomo kto u was nosi spodnie.- Ledwie powstrzymałam śmiech.
-Solidarność jajników.- Tym razem równie cicho mruknął Ash.
Spojrzałam na niego groźnie, biorąc od Sammi czasopismo, które mi podała i równie mocno a może nawet mocniej palnęłam go w łeb.
Chwycił się na obolałe miejsce wyjąc.
Zaśmiałam się razem z Sammi gdy oboje spojrzeli na siebie jak pobite szczeniaki.
-Solidarność plemników stary, idziemy sobie !- Ash wstał "obrażony".
Jinxx mu kiwnął i z uniesionymi głowami wyszli z pokoju dumnym krokiem, przez co żadne z nas nie mogło już wyrobić ze śmiechu.
-Wychodzimy !- Ash poniósł rękę do góry.- I my nie wiemy kiedy wrócimy !- Zarzucili grzywami i z nosami uniesionym w stronę sufitu wyszli kręcąc tyłkami.
-Phiiii.- Sammi machnęła na to ręką odkładając czasopismo na stolik.- Zgłodnieją to wrócą.
-Z podkulonymi ogonami, i położonymi uszami.-Wybuchłyśmy ponowną salwą śmiechu.
~~Yuki~~
Leżeć i gapić się w pierdolony sufit. Jedyne co teraz mogę zrobić. Leżeć i kampić na sufit !
Pierdole, niech mnie strzeli chuj !.....Nienawidzę być choraaa ! Walnęłam pięścią w poduszkę, zaciskając zęby.
-Leki.- Spojrzałam na Andy'ego który przyniósł mi jakieś pigułki.
-Dzięki...-Spojrzałam na okno.
Zamknął drzwi za sobą, położył pudełka na moim biurku, i kątem oka przyuważyłam, że na mnie patrzy.
Wyglądał jakby chciał się mnie o coś zapytać, ale jednak się bał. Błądził wzrokiem po pokoju, od syfu na podłodze, po sufit co jakiś czas zahaczając o mnie.
-Wykrztuś to z siebie.- Mruknęłam w końcu nie patrząc bezpośrednio na niego.
Uniósł obie brwi do góry patrząc na mnie z deka zaskoczony.
-Aż tak widać ?- Usiadł na moim krześle biurowym, pochylając się tak by móc oprzeć łokcie na kolanach.
-Ktoś kto nic nie chce zostawiłby leki i poszedł.- Spojrzałam w końcu na niego.
Pokiwał głową z podziwem.
-Prawda.- Wzruszył ramionami.- Więc chciałem spytać...jak mam cię w końcu przekonać, że nie musisz polegać wyłącznie na sobie...?-Położył dłoń na moim ramieniu, ciągle patrząc mi w oczy.
Nie odpowiedziałam. Podniosłam się do siadu, strącając tym samym jego rękę i sięgnęłam po paczkę fajek do szuflady....która jak na kutasiarstwo losu była pusta.
Westchnęłam zirytowana, uderzając łbem o ścianę puki kątem oka nie zobaczyłam, że wyciąga do mnie paczkę. Oderwałam łeb od ściany biorąc jednego.
-Ratujesz mnie...- Mruknęłam odpalając go.
-Raczej pozwalam ci się truć.- Też odpalił jednego.
Wzruszyłam ramionami, opierając się o ścianę naprzeciw niego.
Z ciekawości rzuciłam okiem na jego tatuaże. Uwielbiam tatuaże, i gdyby nie były one takie drogie już dawno byłabym obdziarana. Przyznam, że jego są cholernie dobre. Ktoś kto mu je robił miał do tego rękę. Wolno sunęła wzrokiem po tych dziełach sztuki, aż natknęłam się na serce przebite strzałą, przewiązane wstęgą z napisem "Juliet". Była dla niego ważna co ? Nigdy tego nie zrozumiem...
-Tęsknisz za nią ?- Rzuciłam patrząc na jego tatuaż.
Podążył za mną wzorkiem, i gdy spostrzegł na czy jest on skupiony lekko posmutniał.
-Trochę...-Przyznał opierając się ciężko na moim fotelu.
Jego wzrok nieobecnie obserwował widok za oknem, jakby intensywnie o czymś myślał. O matko człowieczeństwo nie teraz, odejdź, nie chcę cię tu !...Wzięłam głęboki oddech, czując zęby poczucia winy na tyłku, a zaraz potem porządne ugryzienie. Niech to chuj...
Odlepiła się od ściany i usiadłam po turecku na krawędzi łóżka, by mogła dosięgnąć jego ramienia. Położyłam na niej dłoń dla dodania otuchy.
Ocknął się jakby, i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. Zamknął powoli oczy i jakby niepewnie położył swoją dłoń na mojej.
Ścisnął ją delikatnie, a ja przez wyrzuty sumienia, które o dziwo mam nie mogłam mu przywalić...
-Leki.- Spojrzałam na Andy'ego który przyniósł mi jakieś pigułki.
-Dzięki...-Spojrzałam na okno.
Zamknął drzwi za sobą, położył pudełka na moim biurku, i kątem oka przyuważyłam, że na mnie patrzy.
Wyglądał jakby chciał się mnie o coś zapytać, ale jednak się bał. Błądził wzrokiem po pokoju, od syfu na podłodze, po sufit co jakiś czas zahaczając o mnie.
-Wykrztuś to z siebie.- Mruknęłam w końcu nie patrząc bezpośrednio na niego.
Uniósł obie brwi do góry patrząc na mnie z deka zaskoczony.
-Aż tak widać ?- Usiadł na moim krześle biurowym, pochylając się tak by móc oprzeć łokcie na kolanach.
-Ktoś kto nic nie chce zostawiłby leki i poszedł.- Spojrzałam w końcu na niego.
Pokiwał głową z podziwem.
-Prawda.- Wzruszył ramionami.- Więc chciałem spytać...jak mam cię w końcu przekonać, że nie musisz polegać wyłącznie na sobie...?-Położył dłoń na moim ramieniu, ciągle patrząc mi w oczy.
Nie odpowiedziałam. Podniosłam się do siadu, strącając tym samym jego rękę i sięgnęłam po paczkę fajek do szuflady....która jak na kutasiarstwo losu była pusta.
Westchnęłam zirytowana, uderzając łbem o ścianę puki kątem oka nie zobaczyłam, że wyciąga do mnie paczkę. Oderwałam łeb od ściany biorąc jednego.
-Ratujesz mnie...- Mruknęłam odpalając go.
-Raczej pozwalam ci się truć.- Też odpalił jednego.
Wzruszyłam ramionami, opierając się o ścianę naprzeciw niego.
Z ciekawości rzuciłam okiem na jego tatuaże. Uwielbiam tatuaże, i gdyby nie były one takie drogie już dawno byłabym obdziarana. Przyznam, że jego są cholernie dobre. Ktoś kto mu je robił miał do tego rękę. Wolno sunęła wzrokiem po tych dziełach sztuki, aż natknęłam się na serce przebite strzałą, przewiązane wstęgą z napisem "Juliet". Była dla niego ważna co ? Nigdy tego nie zrozumiem...
-Tęsknisz za nią ?- Rzuciłam patrząc na jego tatuaż.
Podążył za mną wzorkiem, i gdy spostrzegł na czy jest on skupiony lekko posmutniał.
-Trochę...-Przyznał opierając się ciężko na moim fotelu.
Jego wzrok nieobecnie obserwował widok za oknem, jakby intensywnie o czymś myślał. O matko człowieczeństwo nie teraz, odejdź, nie chcę cię tu !...Wzięłam głęboki oddech, czując zęby poczucia winy na tyłku, a zaraz potem porządne ugryzienie. Niech to chuj...
Odlepiła się od ściany i usiadłam po turecku na krawędzi łóżka, by mogła dosięgnąć jego ramienia. Położyłam na niej dłoń dla dodania otuchy.
Ocknął się jakby, i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. Zamknął powoli oczy i jakby niepewnie położył swoją dłoń na mojej.
Ścisnął ją delikatnie, a ja przez wyrzuty sumienia, które o dziwo mam nie mogłam mu przywalić...
~~Andy~~
Czując jej dłoń na ramieniu, uspokoiłem się. Wbrew pozorom wyrzucenie Juliet z mojego życia nie było takie łatwe, i często łapałem się na myśleniu o niej. Nie jest w cale łatwo przestać kochać...
-Wiesz...-Otworzyłem oczy gdy się odezwała.
Wstała i podeszła do okna, kładąc dłonie na parapecie. Spojrzała gdzieś daleko przed siebie, starając się jakby wypatrzeć coś w ciemnościach za oknem.
-Nie rozumiem tego co zapewne do niej czujesz, ale...wiem jak to jest stracić kogoś ważnego.- Zacisnęła dłonie w pięści.-Jednak ludzie przychodzą, odchodzą i taka jest kolej rzeczy. Nie ma czegoś takiego jak "na zawsze" i ludzie, którzy naiwnie w to wierzą powinni się ogarnąć.- Spojrzała na mnie.- Bez obrazy.
Czasem szokował mnie jej sposób mówienia. Prócz przekleństw, krzyków, i chłodu, potrafiła również, spokojne wyrażać to co myśli pozostając jednak przy swoim zdystansowany do świata toku wypowiedzi.
Prócz tego w przeciwieństwie do Juliet, którą łatwo było rozgryźć nigdy nie umiem odgadnąć o czym myśli, i czy jest w danej chwili skora do rozmowy ze mną tak jak teraz, czy zwyczajnie mnie spławi.
Stojąc przodem do mnie podskoczyła by wspiąć się na parapet. Gdy to zrobiła dojrzałem coś na jej nodze, a raczej wysoko na udzie co jeszcze chwile temu było zakryte przez spodenki. Wstałem od razu i podszedłem do niej. Szybko naciągnęła spodenki z powrotem.
-Widziałem.- Spojrzała na mnie udając, że nie wie o co chodzi.
-Co widziałeś ?
-Nie udawaj.- Wyciągnąłem dłonie w kierunku jej ud.
-Co ty kminisz ?- Odepchnęła je, patrząc na mnie tym samym wrogim wzrokiem jaki miała gdy zwyczajnie się bała i chciała to zakryć agresją.
-Nie boję się ciebie, i ty też nie musisz.- Gdy to powiedziałem spojrzała na mnie jakby zaskoczona. Ponownie wyciągnąłem do niej ręce, nie tracąc jednak kontaktu wzrokowego.- Nie zrobię ci krzywdy, nie bój się mnie.
Zmarszczyła brwi.
-Nie boję się ciebie.- W jej oczach jednak zobaczyłem cień wątpliwości.
Gdy jednak dotknąłem jej bladej skóry poczułem, że przeszedł ją dreszcz. Wahała się przez krótką chwilę podczas, której nieustannie patrzyłem jej w oczy a ona uparcie robiła to samo, aż w końcu zamknęła je. Spojrzałem w tedy na jej nogę, i delikatnie dotykając ją opuszkami palców odsłoniłem kawał skóry pokryty dość grubymi bliznami. Niektóre były po cięciach, inne oparzeniowe, jednak wszystkie były skutkiem samookaleczenia.
Stałem tak przed nią, podczas gdy ona nie ruszyła się z parapetu jakby nie wiedziała czy zostać czy uciekać.
-To nie jest rozwiązanie.- Otworzyła oczy.
-A co ty o tym niby...- Nim skończyła pokazałem jej moje nadgarstki.
-Przyjrzyj się uważnie.- Zrobiła to.
Z początku nic nie widziała, lecz gdy zmrużyła oczy dojrzała co ukrywają niektóre moje tatuaże. "Pamiątki po nastoletnim życiu".
Spojrzała znów na mnie jakby było jej głupio, a ja nie widząc oporów z jej strony zamknąłem ją w swoich ramionach.
Po chwili poczułem jej ręce na barkach i wygodnie układającą się głowę w okolicach szyi. I przyznam, że w tej chwili potrzebowałem tego chyba bardziej niż ona...
~~~~
Przepraszam za zwłokę ^^
Jak myślicie wparuje im ktoś do pokoju ?XD
Ojejku.
OdpowiedzUsuńJak po takiej końcówce znów nas na tyle zostawisz, to Cię znajdę i uduszę.
Świetny rozdział.
Coraz bardziej lubię Twój styl pisania. Wychodzi naturalnie, jakby naprawdę ich myśli były spisywane.
W końcu znów odnalazłam to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńI uwielbiam je. Każdy rozdział jest po prostu świetny.
Twój styl pisania.. lekki, spokojny.. nie współgra z treścią i tak właśnie powinno być, bo można się wczuć w bohatera. Gdybyś pisała zbyt ciężko i poważnie, źle by się czytało.
Szacunek, moja mistrzyni.
Mam wrażenie, że Andy w niedalekim czasie poleci na Yuki. albo zrobi coś niewybaczalnie zboczonego. Tak w ogóle, czemu patrzył na jej uda i tyłek?
Ugh, te myśli.
Mam nadzieję, że rozdział pojawi się szybko bo mam ogromy niedosyt i chcicę na to opowiadanie.
Weny życze i pozdrawiam!
Za każdym razem jak czytam to opowiadanie chce mi się płakać :)
OdpowiedzUsuńKocham ;)
Zaraz będą się pewnie obmacywać XDDD
OdpowiedzUsuń